wtorek, 10 stycznia 2017

the two of us are just young gods



Dzień dobry, daję tutaj takie mało istotne "coś", zainspirowane piosenką Halsey. No i trochę MCR. W każdym razie, nic ciekawego, ale postanowiłam się podzielić jako znak, że nadal o was pamiętam. O ile ktokolwiek jeszcze tu zagląda. Jeśli tak, to powiedzcie mi, co u was słychać?
Pozdrawiam i pamiętajcie, że was kocham.
xo Demolition Puppy

 [Frank]
Powiedział swoim słodkim, choć przesiąkniętym złowieszczością głosem “Kochanie, wiesz, że będziemy legendą.”

Jego silna dłoń owinęła się wokół mojego nadgarstka i nie protestując, całkowicie oddałem się jego działaniom. Ruszył powolnym krokiem, spacerowaliśmy samotnie w światłach naszego miasta.

“Jesteśmy królami, będziemy błądzić po niebie”, kontynuował po chwili błogiej ciszy, sprawiając, że na dźwięk jego głosu serce zabiło mi mocniej.

Ogień rozpalił się w naszych sercach i płonął jasno, był dla nas jak chemiczne oparzenie, ale takie, które jak najbardziej mogliśmy znieść. Jego kroki nieco przyspieszyły, więc i ja, nie chcąc zostawać w tyle, podwoiłem swoje tempo.

Chciałem chłonąć całą tą atmosferę wszystkimi zmysłami. Dotykiem chciałem czuć jego obecność, wzrokiem skupić się na jego pięknie, mocno zarysowanej szczęce, idealnych kościach policzkowych, intensywnie oliwkowych oczach, silnych ramionach, dodatkowo na całej tej obcej mi dzielnicy i niesamowitej nocy, próbowałem się napawać zapachem jego perfum i nasłuchiwałem każdego dźwięku, począwszy od jego zmysłowego głosu, a zakończywszy na jadących w oddali samochodach.

Mój wzrok skupił się na niezwykle gwieździstym niebie, ale miałem świadomość, że żadne gwiazdy nie są nawet porównywalne do tych w jego oczach.

“Wiem, że chcesz iść do nieba, ale tej nocy jesteś człowiekiem.", szepnął, najwyraźniej zauważając moje wręcz utęsknione spojrzenie, skierowane w stronę nieba. Przywrócił mnie tym na ziemie i mój wzrok spoczął na nim, przyglądając się każdemu milimetrowi jego twarzy. Miał gwiazdy w swoich oczach, które świeciły tak jasno, że te na niebie mogły się schować zawstydzone za księżycem.

Jego ręka puściła mój nadgarstek, tylko po to, by już po chwili móc spleść się z moimi palcami. Nadal spacerowaliśmy w światłach naszego miasta, które wydawało się tak ciemne, a jednocześnie płonęło równie jasno jak nasze serca.

Nie wiedziałem dokąd zmierzamy, ale to było najmniej istotne tej nocy.

“Wiesz, że nasza dwójka jest po prostu młodymi bogami.”, odezwał się po kolejnej chwili ciszy, puszczając moją rękę i rozkładając ramiona, patrząc w niebo i śmiejąc się przy tym.

Patrzyłem na niego i sam nie mogłem powstrzymać uśmiechu malującego się na mojej twarzy, wyglądał tak błogo, tak radośnie.

Po chwili jego wzrok spoczął na mnie, badając mnie swoim spojrzeniem tak intensywnie, że mimo ubrań poczułem się zupełnie nagi. Jednak wiedziałem, że przed nim nie musiałem się ukrywać, nie musiałem się wstydzić. Odważnie się uśmiechnąłem, na co on pchnął mnie ku ścianie, delikatnie do niej przygważdżając, a ja odpowiedziałem na to pełnym satysfakcji uśmiechem.

"Kochanie, nie skalecz się moimi ostrymi krawędziami.” szepnął po chwili tuż przy moim uchu, przygryzając przy okazji jego płatek. Czułem jego chłodny oddech na swojej skórze, od którego przechodziły mnie dreszcze, choć niekoniecznie z zimna, bo wewnątrz rozpalało mnie błogie ciepło.

Nim się obejrzałem jego usta znalazły się na mojej niezwykle wrażliwej na dotyk szyi, przez co automatycznie odchyliłem głowę do tyłu, a rękami objąłem go najmocniej jak się tylko dało, żeby mieć go blisko siebie. Jego gorący język pieścił moją chłodną skórę, wywołując kolejne fale dreszczy i przyjemności.

“Jestem królem wszystkiego, a mój język jest bronią.”, wyszeptał niemalże w moje usta, otulając twarz swoim słodkim oddechem.

Bez większego problemu podniósł mnie, a ja od razu oplotłem nogami jego biodra, a palce zatopiłem w jego ciemnych włosach. Panowała perfekcyjna cisza, w której było słychać jedynie nasze przyspieszone oddechy i intensywnie bijące serca. Milczeliśmy, bo słowa nie były potrzebne, wszystko co mieliśmy sobie do powiedzenia przekazywaliśmy sobie spojrzeniem. W końcu jednak nasze usta się spotkały, rozpalając w moim sercu jeszcze większe ciepło i ogień, którego już nic nie było w stanie ugasić. Całował mnie jakby nasze usta były stworzone dla siebie i jakby czekał na tę chwilę od kiedy się urodził i zaczerpnął pierwszy oddech.

“I jeśli chcesz iść do nieba, powinieneś się dziś ze mną pieprzyć", powiedział między rozpalającymi pocałunkami, a ja pomyślałem, że jeszcze nikogo nie pragnąłem tak jak jego w tej chwili.

1 komentarz:

  1. Wow! Jestem pod wrażeniem, nawet wielkim <3 Teraz pewnie będę się zachwycać niż uczyć, no ale cóż wszystko jest lepsze niż nauka :)

    OdpowiedzUsuń