niedziela, 28 kwietnia 2013

XXVI. "I wanted you to know I’m thinking of you every night, every day"



 Hej, hej, hej! 
Udało mi się w miarę szybko napisać rozdział :3 Ale teraz taka smutna wiadomość... Następny pojawi się pewnie dopiero... gdzieś tak 7 maja... ;____; Wyjeżdżam do Niemiec (jest lans) i nie będe miała jak pisać xd
Tak w ogóle, to mam pytanie do wszystkich którzy komentują... Wyjdzie któraś z was za mnie? xd (To nic, że mam żonę i męża, ale kocham was i byłoby miło gdyby któraś się zgodziła xd)
Mam nadzieję, że rozdział wam się spodoba ;3
______________________________________  

Gerard

Kiedy Frank powiedział mi, że spotkał się z Oliverem, myślałem, że oszaleję. Po tej randce, cały czas go zachwalał. "Oh, jaki Oli jest wrażliwy", "Oli jest strasznie troskliwy". Myślałem, że mnie rozsadzi. Potrafił cały czas o nim gadać. I poświęcał mu coraz więcej czasu.
Na początku uważałem, że nie lubię Olivera, ze względu na to, że martwiłem się o Franka i bałem sie, że jest psychopatą. Dopiero po kilku dniach dotarło do mnie, że jestem zazdrosny. Oliver odbija mi ukochanego. Tak, ukochanego. Nadal go kocham.
Zrozumiałem, że popełniłem błąd zostawiając go dla Lindsey. Zrobiłbym wszystko, żeby tylko cofnąć czas. Marzyłem o tym, żeby znowu chodzić z Frankiem na wieczorne, romantyczne spacery, robić zdjęcia bez żadnej okazji, przytulać się do niego w każdym momencie, całować z zaskoczenia, namiętnie kochać się w walentynki...
Ale on mi nigdy nie zaufa, tak jak kiedyś. A po za tym, ma tego całego Oliego.Frank pewnie będzie z nim szczęśliwszy niż ze mną. A ja sobie po prostu zdechnę w samotności. Przez moje nieprzemyślane decyzje. Mam za swoje.
Przez kilka kolejnych nocy, prawie w ogóle nie zmrużyłem oka. Cały czas myślałem o tej sytuacji. Może jeszcze nie jest za późno by to naprawić? Gerard, ogarnij się.
W końcu postanowiłem coś zrobić. Ubrałem skórzaną kurtkę, glany i wyszedłem z domu, mimo wielkiej ulewy. Po kilku minutach byłem już cały mokry, jednak mało mnie to w tej chwili obchodziło. Zatrzymałem się pod domem Franka. Poszedłem do ogrodu i zobaczyłem, że w sypialni jest zapalone światło i uchylone okno.
Odchrząknąłem i nie zwracając uwagi na wszystko inne, jak najgłośniej potrafiłem zacząłem śpiewać:
- The world is ugly
But you’re beautiful to me
Well are you thinking of me now
Umilkłem na chwilę, a w pokoju zobaczyłem jakiś ruch. Po chwili kontynuowałem:
- the world is ugly
But you’re beautiful to me
Are you thinking of me
Like I’m thinking of you
I would say I’m sorry
Chwilę potem przyszedł Frank. Uśmiechnąłem się do niego, jednak jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Podszedłem do niego i chwyciłem go za ręce, patrząc głęboko w oczy. Postanowiłem kontynuować swój monolog:
- It's so hard to say that I'm sorry
I'll make everything alright
All these things that I've done
Now what have I become
And where'd I go wrong
I don't mean to hurt
Just to put you first
I won't tell you lies
I will stand accused
With my hand on my heart
I'm just trying to say
I'm sorry
It's all that I can say
You mean so much
And I'd fix all that I've done
If I could start again
I'd throw it all away
To the shadows of regrets
And you would have the best of me
Frank delikatnie uwolnił swoje ręce z mojego uścisku i zrobił kilka kroków w tył.
-Myślisz, że przyjdziesz tutaj, zaśpiewasz jakąś piosenkę i ja ci wybaczę i do ciebie wrócę? Po tym wszystkim co mi zrobiłeś?-spytał ze łzami w oczach
Czego innego mogłem się spodziewać? Że rzuci się na mnie krzycząc "Kocham cię Gerard"? Zmarnowałem swoją szansę. Jednak chciałem jeszcze czegoś spróbować. Ostatniej deski ratunku. Szybko do niego podszedłem, ująłem jego twarz w dłonie i złożyłem na jego ustach delikatny, ale jednocześnie najczulszy pocałunek. Chwilę staliśmy tak złączeni, ale on mnie odepchnął.
-Jeden pocałunek nic nie zmieni. Musiałbyś się nieźle postarać, żebym ci zaufał tak jak kiedyś-dodał i otarł oczy
-Będę się starał. Do końca mojego nędznego życia-westchnąłem
Przeszedł go delikatny dreszcz.
-A teraz pozwolisz, że pójdę do domu, bo tak jakby trochę pada i mi zimno. Lepiej by było, gdybyś ty też poszedł do domu-stwierdził
Powolnym krokiem wróciłem do domu. Postanowiłem, że zrobię wszystko, byle by mi tylko zaufał. Jaki ja byłem głupi zostawiając go wtedy. Niczego bardziej teraz nie żałuję. 
Nie miałem pojęcia co mógłbym zrobić, żeby odbudować to uczucie. Ok, wpierw musiałbym się pozbyć Olivera, ale nie chciałem niszczyć związku Franka. W końcu to jego wybór. 
Przeglądałem zdjęcia na których byłem z Frankiem. Szczególnie spodobało mi się jedno z walentynek. To był najlepszy dzień w moim życiu. Wziąłem to zdjęcie, wstawiłem do ramki i położyłem na szafce koło łóżka. Teraz kiedy się obudzę to będzie pierwsza rzecz jaką zobaczę. 
W nocy przyśnił mi się Frank. Był z Oliverem. 
Zawaliłem. Kurwa i to jak! Ale będę o niego walczył! On znaczy dla mnie znacznie więcej niż moje życie. Szkoda tylko, że wcześniej tego nie doceniłem i nie zauważyłem.
________________________________________
Buahahhaha, macie kilka dni na zastanawianie się co się potem będzie działo :P
Tak w ogóle, jeżeli kogoś to interesuje, to ta druga piosenka którą śpiewa Gee, to Sum 41-Best of me <3

piątek, 26 kwietnia 2013

XXV. "You're just a sad song with nothing to say"



 Dzisiaj tak krótko, ale obiecuję, że następny rozdział będzie dłuższy :3
Mam nadzieję, że następny rozdział dodam w poniedziałek, bo potem wyjeżdżam na kilka dni i nie będe miała kiedy dodawać DDD:
Tak czy inaczej... Rozdział chciałabym zadedykować Oli ,wariatko ty moja :3 Kocham cię :** Ale ty to chyba wiesz .__. xd 
No i jeszcze: Rainbow Exorcist, Kathi i standardowo Marcie  
_________________________________________ 

Frank

Oliver wydawał się być naprawdę wspaniałą osobą. Do tego wiele nas łączyło. Miłość do psów, The Misfits i rysowania. Miał duże poczucie humoru i można było z nim o wszystkim porozmawiać. A najlepsze było to, że okazało się, że też jest homoseksualistą. Czyżby szczęście się do mnie uśmiechnęło? Znaczy... Nie mówię, że się w nim zakochałem czy coś... Wątpię, żebym mógł poczuć do niego coś tak silnego jak do Gerarda.
W każdym razie, postanowiłem dać mu szansę i umówiliśmy się na taką jakby randkę.
Poinformowałem o tym Gerarda, przez co trochę się oburzył. Chciał mnie nawet przykuć do łóżka, żebym nie szedł, bo stwierdził, że przecież wcale nie znam Oliego i może się okazać psychopatą. Gerard czasami przesadza. Rozumiem, że martwi się o mnie, ale niech nie przesadza.
Z Oliverem zdecydowaliśmy, że pójdziemy do restauracji, a potem się zobaczy.
W restauracji próbowaliśmy lepiej się poznać. Jak się okazało, on również miał kiedyś zespół, ale szybko się rozpadli. Przyznał też, że kiedyś słuchał mojego zespołu. Wyznał mi, że jak na razie miał jednego chłopaka, ale szybko się rozstali. Postanowiłem mu zaufać i opowiedziałem całą historię z Gerardem.Współczuł mi i stwierdził, że on nigdy by mnie tak nie potraktował.
Potem poszliśmy na jakiś spacer. Zachowywał się w stosunku do mnie bardzo opiekuńczo, a ja chyba tego potrzebowałem. Brakowało mi kogoś, kto mógłby się o mnie zatroszczyć.
Po zakończonej "randce" Oli zaproponował, że odprowadzi mnie do domu. Nie wiem czemu Gerard uważał go za jakiegoś psychopatę... Przecież Oliver jest naprawdę cudowny i troskliwy. Chwila... Chyba, że Gerard jest zazdrosny, o to, że umawiam się z Oliverem. Nie, przecież to niemożliwe.
Staliśmy pod moim domem i rozmawialiśmy. Nie chciałem go wpuszczać do środka, bo w sumie było już późno, a nie chciałem żeby zostawał u mnie na noc.
-Dobra, ja już chyba pójdę-odezwał się Oli
Przez chwilę nie wiedziałem jak zareagować. Uścisnąć? Podać dłoń? Jednak chłopak postanowił przejąć inicjatywę i zaczął się nade mną pochylać. Jak zahipnotyzowany, również delikatnie nachyliłem się w jego stronę. W ostatniej chwili odsunąłem się od niego.
-Przepraszam Oliver... To trochę... Za szybko się to dzieję... -westchnąłem
-Nie, to ja przepraszam... Nie powinienem tak...-stwierdził
-Do następnego spotkania-uśmiechnąłem się i delikatnie go uścisnąłem
Wszedłem do domu i położyłem się zmęczony na kanapie. Oliver wydawał się być naprawdę fajny, ale wątpiłem, bym mógł poczuć do niego coś takiego jak do Gerarda.I jeszcze do tego to wszystko za szybko się działo. Pierwsza randka, a on już chciał mnie pocałować...
Leniwie powlokłem się do sypialni i padłem na łóżko. Przed snem postanowiłem jeszcze poprzeglądać album, który dostałem od Gee. Szczerze mówiąc, ten prezent mnie niesamowicie zaskoczył. Sądziłem, że po naszym rozstaniu, on te wszystkie zdjęcia wywali.
Jedno z tych zdjęć, zrobione podczas Walentynek, bardzo przypadło mi do gustu. Postanowiłem oprawić je w ramkę i dać koło łóżka. Tak wiem, to głupie.
Wyciągnąłem zdjęcie, a spod niego wypadła jakaś karteczka. Zdziwiony otworzyłem ją i zacząłem czytać.
"If I could be with you tonight
I would sing you to sleep
Never let them take the light behind your eyes
One day I’ll lose this fight
As we fade in the dark
Just remember you will always burn as bright"
Przyjrzałem się dacie, po dłuższym zastanowieniu zauważyłem, że to data dnia w którym chciałem się zabić. Po moim policzku spłynęła łza. Cholera, ostatnio w ogóle nie panuje nad emocjami. Frank, przecież to tylko nic nie znacząca piosenka, weź się w garść. 
Przeczytałem tekst jeszcze przynajmniej pięć razy i poszedłem spać.

wtorek, 23 kwietnia 2013

XXIV. "I miss you more than I did yesterday"



 Zostałam zmuszona aby dodać ten rozdział .___.
Z dedykiem dla ~Crazy Unicorn która mnie męczy .__. Ale i tak cię kocham :3 :*
Mam nadzieję, że nie jest aż taki chujowy jak mi się wydaje .__. 
_____________________________________ 


Gerard

Na urodzinach Frankiego, trochę się upiłem, więc nie do końca pamiętam co się działo. Mam tylko jakieś przebłyski.
Długo myślałem co mu dać w prezencie i na szczęście przeglądając stare rzeczy znalazłem kilka naszych zdjęć. Olśniło mnie, że Frankie pewnie by się ucieszył z takiego albumu.
Kilka dni po urodzinach, poszedłem z Frankiem się przejść po mieście. Od czasu zerwania z Lindsey spędzam z nim o wiele więcej czasu. A właśnie... Lindsey... Szczerze mówiąc, nie tęsknie za nią. Cieszę się, że jednak z nią zerwałem.
-Chodźmy popatrzeć na pieski!-krzyknął Frank pokazując ręką schronisko
Wielbiciel psów... Zgodziłem się, bo szczerze sam je uwielbiam. Przechadzaliśmy się spokojnie, aż w pewnym momencie Frank o mało mi tak nie zaczął piszczeć.
-Popatrz, jaki on jest przecudowny!-krzyknął do mnie z szerokim uśmiechem, a ja próbowałem go uciszyć-No patrz! Jejku, jakie oczka! O jezu!
-Frank, przytkaj się! Zaraz nas stąd wywalą
-Mogę go sobie kupić?-spytał
-Czemu mnie pytasz?-zdziwiłem się
-No bo wtedy...-zaczął, ale po chwili urwał i znowu zajął się gapieniem na psa
-Frank, o co chodzi?
Udawał, że nie słyszy mojego pytania i zaczął szukać pieniędzy po kieszeniach. Po chwili chciał ruszyć dalej, ale chwyciłem go za ręke.
-Powiedz o co chodzi-poprosiłem
Pokręcił głową i uwolnił swoją dłoń z mojego uścisku. Na razie postanowiłem dać spokój, a najwyżej wypytam go później.
Przechadzając się po schronisku, Frank znalazł jeszcze przynajmniej 3 inne słodkie psiaki. Nie mógł się zdecydować, więc stwierdził, że przyjdzie tu kiedy indziej i kupi od razu wszystkie. Psychopata.
Wracając do domu szliśmy przez park. O tej porze roku chodziło tędy coraz mniej ludzi.
-Frank... Powiedz mi o co ci chodziło-poprosiłem
-To nieistotne-stwierdził
Zatrzymałem się przed nim, blokując mu drogę.
-No proszę cię, mów. Przecież nie ucieknę stąd i nie zostawię cię samego. Zaufaj mi.
Przez chwilę stał w milczeniu wpatrując się w swoje buty. Zauważyłem, że po jego policzku spłynęła łza.
-No bo, wtedy na urodzinach...-zaczął-Byłeś strasznie pijany... I... I ja cię poprosiłem, żebyś mnie pocałował...I ty to zrobiłeś... Wtedy, miałem wrażenie, że cały czas coś dla ciebie znaczę-powiedział i szybkim krokiem mnie ominął
Pocałowałem go? Więcej nie pije na imprezach...
-Frank, zatrzymaj się-odwróciłem się za nim i chwyciłem go za ręke-Przepraszam, że to tak wyszło.
-Przecież to nie twoja wina-odparł
Niebo w momencie zasłoniła warstwa czarnych chmur, z której już po chwili zaczęło padać. Ok, padać, to za mało powiedziane. Lunęło tak, jakbyś ktoś wylewał na nas wodę z wiadra. Frank pociągnął mnie za ręke.
-Chodź, idziemy do mnie-zaproponował

* * *

Następnego dnia postanowiliśmy pójść kupić któregoś psa (udało mi się wybić mu z głowy pomysł kupienia wszystkich). Wpierw weszliśmy do sklepu z różnymi zabawkami i smyczami.
-Wiesz co, Gee? W końcu kupię tego Goldena-stwierdził
-Jak Golden, to myślę, że ta obroża będzie pasować-wtrącił sprzedawca
Spojrzeliśmy zdziwieni w jego stronę. Miał długie czarne włosy i kilka tatuaży, które starał się ukryć pod koszulą.
-Tak pan myśli?-spytał Frank
-Możecie mówić mi Oliver-uśmiechnął się
-Frank-odwzajemnił uśmiech-A to Gerard
Zaczęli dyskutować o psach i tym podobne. Oliver cały czas przyglądał się Frankowi i wydało mi się to podejrzane.
-Za kilka minut kończę pracę, może pójdziemy razem do tego schroniska?-spytał Oli
-Z chęcią-ucieszył się Frank
No kurde jeszcze czego. Chciałem sobie sam na sam z Frankiem pochodzić i pogadać, a wtrąca się ten idiota, którego nawet nie znamy. Przecież on może być psychopatą, złodziejem, kimkolwiek! A Frank oczywiście uradowany, że ten cymbał idzie! Nie chodzi, o to, że byłem zazdrosny. No może trochę... No ale kto by nie był?! Idę sobie z chłopakiem... Znaczy się... Idę sobie z przyjacielem na miasto, a tu nagle wpieprza się jakiś idiota.
Oczywiście w schronisku nie do końca się mną przejmowali. Sami sobie spacerowali i dyskutowali, a ja tylko dotrzymywałem im towarzystwa.
Na szczęście Oliver mieszkał w innej części miasta niż my, więc w końcu musieliśmy się pożegnać.
-Coś się stało?-spytał Frank po zauważeniu mojej naburmuszonej miny
-Denerwuje mnie ten Oliver
-Fajny jest-uśmiechnął się Frank
Jeszcze mi tego brakowało, żeby Frank się w nim zakochał.
-A co, zazdrosny jesteś?-zapytał
-Co?! Nie... Po prostu mnie denerwował... I jeszcze do tego cały czas się na ciebie gapił
-Patrzył się na mnie?-ucieszył się Frank
No cudownie. Teraz spacery "sam na sam" będą jeszcze z tym Oliverem. Pewnie się w sobie zakochają, a wtedy Frank już totalnie o mnie zapomni. Gorzej jeżeli ten Oliver zrani mojego Franka. Chwila... Ja go tutaj najbardziej zraniłem. Przecież ja go cały czas ranie...Mimo tego, że nie chcę.


poniedziałek, 22 kwietnia 2013

XXIII. "I miss you so far! And the collision of your kiss That made it so hard"



 Heloł :3
Dzisiaj tak soł romantik :3 Nic więcej nie powiem .__.
Uwielbiam wasze komentarze :D
No to tak... Dedyk dla : Marty, Olki Kathi, i Rainbow Exorcist gdyby nie wasze komentarze (albo w wypadku Marty i Olki wsparcie duchowe :3) to już dawno bym tego nie pisała :P  
No to czytajcie i komentujcie :3 Kocham was :* <przytula każdego>
___________________________________  

Frank

31 październik. Najlepszy dzień w całym roku. Ta.. Najlepszy. Dzień moich urodzin. W dzieciństwie był to powód do radości. "Hura, będę starszy, dostanę masę prezentów". A teraz... Z każdym rokiem coraz bliżej mi do cmentarza. I nie mam na myśli tylko śmierci ze starości. Z każdym rokiem coraz bardziej nie chce mi się żyć. W dzieciństwie nigdy bym nie pomyślał, że życie może być takie okrutne. Takie beznadziejne. Zaczynam gadać jak głupia nastolatka z problemami.
Jedyna fajna rzecz w dniu dzisiejszym, to że jakiemuś gościowi spodobały się moje rysunki i kupił je za dość dużą kwotę.
Wracałem do domu ze spotkania z tym gościem i sprawdzałem wiadomości na telefonie. 2 wiadomości... Jedna od Orange "Brak środków na koncie" i druga jakaś reklama. Miło.
Przekręciłem kluczyk w drzwiach i powoli wsunąłem się do domu. Wszedłem do salonu i zobaczyłem plakat z napisem "Wszystkiego najlepszego Frankie!". Po chwili zza kanapy wyskoczyli Gerard, Mikey, Alice i Jennifer z krzykiem "Niespodzianka!". Chyba jednak zmienie miejsce przechowywania kluczy.
Jako pierwsza podeszła do mnie Jennifer z małą paczuszką i mocno wyściskała.
-Wszystkiego najlepszego Frank-uśmiechnęła się
Po chwili podszedł Mikey z Alice. Mikey przytulił mnie i szepnął "W końcu wszystko się ułoży", a Alice cmoknęła mnie w policzek i powiedziała "Wszystkiego najlepszego. Szczęścia przede wszystkim". No i na końcu został czarnowłosy. Szczerze mówiąc, najbardziej ciekawiło mnie co dostanę od niego. Podszedł do mnie, podał jakąś paczuszkę i mocno przytulił.
-Najlepszego staruszku-zaśmiał się
-Nie jestem stary-oburzyłem się
Chciałem się zabrać za otwieranie prezentów, ale Mikey odciągnął mnie od nich, twierdząc, że to nie koniec niespodzianek. Powiedział, że przeglądnął mój notatnik z telefonami i zadzwonił do moich starych znajomych (których w sumie było niewiele). Zorganizowali taką mini imprezkę. Nie przeszkadzało mi to, a nawet spodobał mi się ten pomysł. Przynajmniej spotkałem chłopaków z zespołu, bo nie widziałem ich dobre kilka miesięcy.

* * *
Na kilka godzin straciłem Gerarda z oczu (trochę dziwne, bo nie mam takiego wielkiego domu). Jak się okazało, nikt go nie przypilnował i trochę wypił.
W końcu imprezka dobiegła końca. Wszyscy wyszli i został tylko Gerard, który leżał na kanapie z kieliszkiem w ręku.
-Kurde, Gerard!-krzyknąłem
-Przepraszam-odezwał się i powoli wstał z kanapy-Czy mogę coś zrobić, żeby ci to wynagrodzić?
Wynagrodzić? Jest dużo takich rzeczy... Najlepsze byłoby chyba, gdyby spędził ze mną noc. Nie, dobra, to było głupie. Ale skoro jest pijany w trzy dupy... Nie, Frank, przestań.
-Jest jedna taka rzecz...-zacząłem
Spojrzał na mnie pytająco. Przez chwilę stałem w milczeniu i zastanawiałem się czy nie pożałuję tego co powiem. Zrobił kilka kroków w moją stronę i czekał.
-Mógłbyś... Mógłbyś pocałować mnie tak jak kiedyś?
Delikatnie przymknąłem oczy i czekałem na trzaśnięcie drzwiami. Jednak po chwili poczułem jego dłonie oplatające mnie w pasie i jego usta dotykające moich. Na początku nie wiedziałem jak zareagować, ale w końcu objąłem go rękami na szyi i oddałem się pocałunkowi. Czarnowłosy przyciągnął mnie bliżej siebie, tak, że naszych ciał nie dzieliły już żadne centymetry. Delikatnie rozchylił usta, pozwalając naszym językom się złączyć. Było dokładnie tak jak kiedyś. Był blisko, czułem jego oddech na swojej skórze, a nasze języki walczyły o dominację.
Jednak ta chwila w końcu musiała się skończyć. Oderwał się ode mnie i uśmiechnął. Chwilę potem znowu leżał na kanapie. Przykryłem go kocem, a sam poszedłem do sypialni.
Ten pocałunek był spełnieniem moich marzeń. Fakt, Gerard był trochę pijany, ale zawsze coś... Może ja jednak cały czas coś dla niego znaczę? Nie, Frank przestań. On był po prostu pijany.
Położyłem się na łóżku i wziąłem do ręki prezent od Gerarda. Rozpakowałem go i moim oczom ukazał się album na zdjęcia. Zacząłem go przeglądać. Już po chwili po moim policzku popłynęła łza. W albumie były różne zdjęcia na których byliśmy razem. Od momentu poznania, aż do kilku dni przed rozstaniem.
Następnego dnia kiedy wstałem, Gerard już nie spał. Przysiadłem koło niego, a on spojrzał na mnie.
-Pamiętasz co się wczoraj działo?-spytałem
-Nie...-odparł-A zrobiłem coś ciekawego?-przestraszył się
-Nie, nic....-westchnąłem