wtorek, 9 kwietnia 2013

XVIII. "Well, you can hide a lot about yourself But honey what are you gonna do?"



 Wreszcie dodaje rozdział :D (wybaczcie, ale ostatnio nie mam dostępu do laptopa... ;__; )
Rozdział nie jest za długi, ale mam nadzieje że się spodoba :3
Z dedykacją dla Olki Marty. I osób z fejsa:  Doroty i Alicji (tak dla ciebie wariatko ;*) 
No i dla Fun Puppy :D Twoje komentarze mnie zawsze rozwalają :D Ale to dobrze :3
Bardzo mnie cieszy, że mam tyle wyświetleń <3
Nie wiem kiedy dodam kolejny rozdział, ale mam nadzieję, że uda mi się w czwartek.. :3
Miłego czytania xd  
Kocham was :3
___________________________________________  

Gerard

Kiedy usłyszałem, że Frank szlochał, musiałem sprawdzić co sie dzieje. Byłem mu to winny. Tylko tyle mogłem zrobić. Nie wiedziałem, że to dla niego aż taki ból. I nie spodziewałem sie takiego potoku łez. Wiem, że już pewnie nigdy mi nie wybaczy tej krzywdy, ale będe się starał. Będe walczył o jego zaufanie. Nie poddam się. On zasługuje na szczęście. Szczęście, którego ja nie byłem w stanie mu podarować.
Od samego rana trwały przygotowania do kolacji wigilijnej. Większością oczywiście zajęły sie te dwie ślicznotki. Frank w tym czasie odsypiał nieprzespaną noc, a ja i Mikey wylegiwaliśmy sie na kanapie.
-Frank dalej śpi?-zdziwił sie blondyn
-Raczej tak. Nie spał pół nocy-odparłem i wziąłem do ręki kubek z herbatą
-Serio?
-Yhm. Płakał
Po chwili usłyszeliśmy trzask zamykanych drzwi i oboje spojrzeliśmy w strone schodów. Powoli schodził po nich zaspany Frank. Miał ubraną czarną koszulke z The Misfits, czarne rurki, a jego włosy odstawały z każdej strony. Jakby piorun trzasnął w szczypiorek. Zobaczył nas i uśmiechnął sie nieśmiało.
-Jak sie spało?-spytał Mikey
-Źle-odpowiedział i podszedł do blondyna
Zabrał mu kubek i wypił reszte kawy. Mikey zrobił zniesmaczoną mine, a Frank przysiadł sie obok. Przyjrzałem mu sie. Miał lekko podkrążone oczy, a tak po za tym to wyglądał dość zwyczajnie. Spojrzałem na koszulke. Chwile mi zajęło zanim do mnie dotarło, że to jest moja koszulka. Musiałem ją zostawić u niego kiedy sie wyprowadzałem. Ale pasowała mu nawet bardziej niż mi.
Po tej nocy, wiedziałem, że musze ograniczyć obściskiwanie sie z Lindsey i więcej czasu poświęcić Frankowi. Nie chce, żeby nie przespał całej kolejnej nocy. Biedak też potrzebuje snu. I potrzebuje szczęścia.
Przeczesałem włosy i jeszcze raz spojrzałem na Franka. Bawił się kubkiem co jakiś czas spoglądając na mnie. Cała ta sytuacja dała mi wiele do myślenia. Minął już rok, myślałem, że mu przeszło, myślałem, że już zapomniał.Myliłem się. Znowu. Popełniam więcej błędów niż zwyczajny człowiek. Jestem beznadziejny. Ale najgorsze jest to, że złamałem obietnicę daną Frankowi. Miałem być na zawsze.
Po chwili do salonu weszła Alice ze śniadaniem.
-O Frank, wstałeś już-uśmiechnęła sie-Gerard mówił, że większość nocy nie spałeś
Frank spojrzał na mnie, a po chwili spuścił wzrok. Zaczął bawić sie włosami, nie zwracając na nas uwagi. Zamknął sie w sobie. Było to widać. Rok temu, gdyby płakał w moich ramionach, od razu powiedziałby o co chodzi. Teraz mogłem sie tylko domyślać. Jasne, wiem, że chodzi o mnie. Ale chciałbym wiedzieć o co dokładniej. Gdyby powiedział, że mam z nim nie rozmawiać, albo coś to byłoby dużo łatwiej. Musze sprawić, aby znowu sie otworzył. Przecież nie może dusić tych wszystkich uczuć w swoim drobnym ciele. Każdy potrzebuje sie komuś wygadać. Od tego są przyjaciele. Zawiodłem go jako chłopak i jako przyjaciel, więc teraz musze to naprawić i mieć nadzieje, że na nowo mi zaufa.
-Ruszylibyście tyłki i nam pomogli-stwierdziła z uśmiechem Lindsey
-Ale wy sobie bez nas wspaniale radzicie-odpowiedziałem przeciągając sie
-Oj Gerard, Gerard-westchnęła Lindsey i zaczęła bawić sie moimi włosami
- Może chociaż ty Frank, będziesz na tyle kulturalny i mi pomożesz-poprosiłaAlice
-Z chęcią-zerwał sie niemal od razu
Szybko poszedł do kuchni, zostawiając zaskoczoną Alice w salonie. Już chciała do niego ruszyć, ale chwyciłem ją za ręke.
-Mogę z nim na chwilę pogadać sam na sam?-spytałem
Spojrzała na mnie zdziwiona.
-Jasne-odpowiedziała w końcu
Wstałem z kanapy i poszedłem do kuchni. Frankie siedział przy stole i kiedy mnie zobaczył, opuścił głowę zasłaniając się czarnymi włosami.
-Chciałem porozmawiać-odezwałem się
-O czym?
-O wczorajszej nocy-odparłem
-Nie ma o czym rozmawiać-stwierdził i jeszcze bardziej zasłonił się włosami
-Słuchaj, możesz od razu powiedzieć o co chodzi, albo będziesz się dręczył ukrywając to... No to jak Frankie?
Przetarł wierzchem dłoni oczy i przez chwilę się nie odzywał.
-Ja cię potrzebuje-szepnął
Podszedłem do niego i go uścisnąłem. Okropnie się czułem, widząc go takiego smutnego. Chciałem sprawić, że znowu się zaprzyjaźnimy. Mikey kazał mi jednak zachowywać dystans. Powiedział, że lepiej będzie, jeśli nie będe z Frankiem zbyt często rozmawiał i spędzał czasu sam na sam. A ja uważam, że on tego potrzebuje. Ale co ja się znam? Zostawiłem go samego, więc on ma prawo mnie nienawidzić. Jednak będe próbował to zmienić. Sprawię, że na nowo mi zaufa.
Jednak Lindsey cała ta sytuacja się nie podobała. Do tego traktowała Franka jak służącego. Darzyła go taką nienawiścią, jak dzieci fasolkę. Dobra, głupie porównanie. W każdym bądź razie, krew gotowała się w niej za każdym razem jak go widziała. Nie chciała z nim rozmawiać, a gdy już musiała to była wyjątkowo bezczelna. Próbowałem z nią o tym porozmawiać, ale ona uznawała, że nie ma o czym. Nie chciałem wywoływać kłótni, więc odpuszczałem. Nie miałem ochoty kłócić się w wigilię.


* * *

Niczym małe dzieci wypatrywaliśmy pierwszej gwiazdki. W sumie niepotrzebnie, bo większość z nas już zdychała z głodu, więc zrezygnowaliśmy z czekania. Dziewczyny przygotowały wspaniałą kolacje. Pomieszały różne kultury i tradycje, a efekt tego był naprawdę niesamowity. Jedzenia było mnóstwo, ale i tak dość szybko zniknęło ze stołu. Chyba faktycznie byliśmy głodni...
Oczywiście, cofnęliśmy się do dziecięcych lat i wyczekiwaliśmy prezentów. Chyba każdy dostał coś związanego z muzyką i coś słodkiego.
Całe to rozdawanie prezentów, potem głupie rozmowy i obżeranie sie, zajęło nam sporo czasu. No, a do tego w telewizji leciał "Kevin sam w domu". Do snu udaliśmy sie dopiero jakoś po północy.
Poszedłem spać z myślą, że Frank dzisiaj chyba wreszcie był szczęśliwy. Było to widać w jego oczach. Ten błysk radości. Mimo to, parokrotnie w nocy szedłem do jego pokoju sprawdzić czy na pewno nie płacze. Nie chce, aby znowu był smutny i nie spał pół nocy. Zależy mi na tym aby był szczęśliwy. Już i tak zniósł wiele cierpienia. Przeze mnie. Chce mu pokazać, że ma we mnie wsparcie. Że w każdej chwili może powiedzieć co mu leży na sercu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz