piątek, 31 maja 2013

III. "I can't wait for you to shut me up And make me hip like badass"



 Heloł :D Nareszcie dodaję nowy rozdział >_>
Okay... Dedyk przede wszystkim dla : Paper Rose która skomentowała jako 100 osoba <3
Tak po za tym to dedyk dla: BloodyAnisa i ~Till bo jako jedyne komentujecie .___. Tak bardzo alone
Następny rozdział być może w niedziele *u* 
 To chyba tyle   A nie, jeszcze jedno... Dziękuje za wyświetlenia <3 
_______________________ 

Frank

Następnego dnia, szedłem do szkoły z nadzieją poznania tej czarnowłosej piękności. Przekraczając próg szkoły, dostrzegłem ją niedaleko swojej szafki, rozmawiała z jedną z tych swoich koleżanek. Podszedłem do szafki i posłałem jej uśmiech, na co ona zareagowała tak samo. Po chwili dziewczyny gdzieś poszły, a do mnie podszedł Ray.
-Stella?- spytał uśmiechając się porozumiewawczo
-Stella- odparłem marzycielsko
-Chyba każdy chłopak się w niej buja -stwierdził- No, ale nie można się dziwić. Jest piękna...
-Nie tak jak moja Lindsey- wtrącił Gerard, który nie wiadomo skąd się pojawił -Ray, choć na chwilę -pociągnął chłopaka za ramię
Spojrzałem na Lindsey, która stała kilka metrów ode mnie, czekając, aż Gerard skończy gadać z Ray'em. W sumie, to ona też była niczego sobie. Miała długie, czarne, lekko kręcone włosy, była dosyć wysoka i miała ubraną koszulkę z Iron Maiden.
Pierwsza lekcja, to była chemia. Szczerze mówiąc, nigdy nie oganiałem chemii. Dla mnie to jakaś czarna magia. No, ale na szczęście, siedzę z Ray'em, który mi podpowiada.
-Dzisiaj zrobimy kilka doświadczeń-zaczęła z szerokim uśmiechem nauczycielka-Oczywiście, dostaniecie za to oceny
Pani każdemu na ławce położyła wszelkie próbówki i jakieś płyny (nie mam pojęcia co to mogło być...).
-Dobra... Wlej trochę tego przeźroczystego, do tego pomarańczowego-powiedział Ray, a ja wykonałem polecenie-Teraz bardzo malutko tego czerwonego...-kontynuował
W trakcie wykonywania tej czynności, poczułem jak papierowa kulka uderza w tył mojej głowy. Odwróciłem się i zobaczyłem śmiejącego się Gerarda.
-Nie przejmuj się-odezwał się Ray-Teraz delikatnie to zamieszaj...
-Tylko uważajcie, żeby nie zamieszać tego wszystkiego zbyt gwałtownie- poinformowała nauczycielka  
Nagle usłyszeliśmy jakiś wybuch, dochodzący z tyłu klasy. Wszyscy popatrzyli w tą stronę i dostrzegli zaskoczonego Gerarda z fryzurą w stylu "piorun trzasnął w szczypiorek" i warstwą dymu na twarzy.
-Matko Boska, Gerard...-zaczęła lamentować nauczycielka
Wybuch był na tyle mocny, że pani postanowiła wyprowadzić całą klasę z sali. Szczerze mówiąc, ja i Ray z trudem powstrzymaliśmy się od śmiechu.
Następna lekcja to był wf. Mogłem się spodziewać, że znowu oberwę piłką. Na moje nieszczęście, trener postanowił, że zagramy w koszykówkę. Z 4 razy "przez przypadek" dostałem od czarnowłosego cwela w głowę.Potem okazało się, że nie ma pani z historii i mamy drugą godzinę wf. Na tej lekcji, trener postanowił, że zagramy w zbijaka. Bardziej mnie wkopać nie mógł. Za każdym razem jak Gerard miał piłkę to rzucał we mnie. I na odwrót. Tym sposobem z wf wyszedłem z siniakiem na ramieniu, lekko podbitym okiem i drugim siniakiem na nodze. Gerard natomiast, znowu wyszedł z bolącym kroczem (ma się cela) i dwoma siniakami na ramionach. Nasz trener chciał nas nawet wysłać do szkolnego psychologa, sądząc, że mamy jakiś problem, ale szybko mu powiedzieliśmy, że to taka przyjacielska rywalizacja.
Po lekcjach stałem pod szkołą z Ray'em, mając nadzieję, że znowu trafię na Stellę.
-I co? Mam do niej zagadać czy coś? -spytałem chłopaka z afro
-Jeśli znajdziesz w sobie tyle odwagi, to oczywiście, że tak-uśmiechnął się szeroko-Możesz ją zaprosić na tą imprezkę co będzie w piątek.
-Na pewno pójdzie z kimś takim jak ja- odparłem
-Idzie! -poinformował mnie i szturchnął w ramię
Na moje szczęście, Stella szła bez koleżanek. Ray delikatnie popchnął mnie w jej stronę.
-Cześć...-zacząłem nieśmiało-Jestem Frank...
-Stella-uśmiechnęła się szeroko
-Tak sobie myślałem... Może.. Może chciałabyś pójść ze mną na tą imprezę?
-Hm... Jasne, czemu nie? -odpowiedziała po chwili
-Poważnie? -zdziwiłem się
-Tak. Uważam ,że jesteś naprawdę fajny. No i widzę, że słuchasz The Misfits- powiedziała patrząc na moją koszulkę- Dobra, ja muszę iść, bo się spóźnię na autobus. To do zobaczenia, Frank! -posłała mi szeroki uśmiech i poszła
Stałem chwilę taki wmurowany, aż poczułem klepnięcie w ramię.
-No i co stary? -spytał Ray
-Zgodziła się- odparłem zdziwiony
-No widzisz! -ucieszył się Ray- Oho, Gerard się zbliża. To ja idę. Aha, żałuj, że nie słyszałeś, jak na ciebie przeklinał, za to, że mu przywaliłeś drugi raz w krocze-zaśmiał się-Dobra, do jutra Frank
-Siemka-pożegnałem go i spojrzałem na czarnowłosego cwela. Szczerze mówiąc, prawie wybuchnąłem śmiechem. Zachowujemy się jak dzieci. Nawet gorzej. -Ała- syknąłem sam do siebie, przecierając oko

* * *
Następnego dnia, czyli w czwartek, już nie mogłem doczekać się piątku. Odliczałem godziny, do wymarzonej imprezki.
Na muzyce byłem zmuszony usiąść z Gerardem. Nie wiem, czy nauczyciele się uwzięli czy coś?
-Prawie bym zapomniała! -odezwała się nagle nauczycielka- U nas w szkole, jest organizowany pewien konkurs. Musicie dobrać się w zespoły, napisać własną piosenkę i ją przedstawić. Jeszcze nie wiem dokładnie  jakie są nagrody, ale na pewno 6 z muzyki na koniec roku. Zgłoszenia są do końca października.
Fajnie by było wziąć w czymś takim udział, no ale niby z kim? Sam sobie solówkę na gitarze zagram? A po za tym 6 z muzyki, wcale nie jest taka ważna. I tak nie będę miał średniej wyższej od 3.90
 

niedziela, 26 maja 2013

II. "He's not dead he only looks that way"



 Heloł :3
Szczerze mówiąc, fajnie mi się piszę to opowiadanie xd Nie ważne .__.
Rozdział z dedykacją dla: BloodyAnisa (huehue pierwsza skomentowałaś :* xd ) i dla pewnego Anonima >_<
 Z ogłoszeń parafialnych to tyle... :3
No to miłego czytania :D I bardzo proszę o komentarze :*
______________________

Frank

Leniwym krokiem szedłem w kierunku szkoły pozwalając promieniom słońca ogrzewać moją twarz. Słuchałem muzyki i myślałem o niebieskich migdałach, gdy nagle poczułem jak ktoś klepię mnie w ramię.
-Hej Frank-wyszczerzył się chłopak z afro, Ray
-O, hej Ray-odwzajemniłem uśmiech, choć na pewno nie był on tak szeroki jak chłopaka
-Wczoraj zapomniałem zapytać... O co poszło z Gerardem?
-Na korytarzu wpadliśmy na siebie, zaczęliśmy się wyzywać, a potem popychać-odpowiedziałem
-Wiesz co Frank... Chciałbym Ci pomóc się tu odnaleźć i w ogóle, ale jest jeden problem... Jestem najlepszym przyjacielem Gerarda-odezwał się
Wzruszyłem obojętnie ramionami. Miło, że ktoś chciał się ze mną zakumplować, ale nie mam zamiaru rozmawiać z Gerardem. Pieprzony cwel.
-Wiesz, Gerard jest osobą, do której trzeba się, że tak powiem, przyzwyczaić.-kontynuował Ray-W pełni rozumiem twoją niechęć do niego, bo sam na początku go nie lubiłem. Zaczęliśmy się przyjaźnić, dopiero wtedy kiedy znaleźliśmy wspólnego wroga-zaśmiał się

Pierwsze lekcja-wf. Co jak co, ale z wf nigdy nie byłem mistrzem. Do drużyny zawsze wybierali mnie ostatniego. Woleli nawet wziąć chłopaka, który podczas gry wpieprzał kanapkę z szynką, niż mnie. Wątpiłem, żeby tu się miało coś zmienić. Nauczyciel wf, powiedział, że zrobi luźną lekcję, tak z okazji rozpoczęcia roku. Na początku graliśmy w zbijaka. Gerard rzucił we mnie przynajmniej z 10 razy. Na szczęście, przez to, że zrobiłem uniki, to trafiło mnie tylko 5. Odwdzięczyłem mu się, trafiając piłką centralnie w jego krocze. Czarnowłosy zwijał się z bólu chyba z 10 minut. Jako, że według niektórych wyglądam jak pedał, to usłyszałem parę zdań w stylu, że mam mu to wymasować. Taa, bardzo zabawne. Niektóre osoby, mają żarty na poziomie przedszkola.

Na matematyce pani decydowała kto z kim siedzi i los chciał, że ja i pieprzony cwel musieliśmy usiąść razem. Kiedy mu się przyjrzałem, to szczerze mówiąc uznałem, że wygląda jak śmierć. Ubierał się na czarno, miał czarne włosy i był blady jak ściana. Zauważyłem, że ma piórnik z Guns N' Roses, koszulkę z The Misfits, a bluzę z Mansona. Słucha dokładnie tych samych zespołów co ja. Już chciałem zapytać jakich zespołów jeszcze słucha, ale przypomniałem sobie, że się nie lubimy i cały mój zapał znikł. Zacząłem się zastanawiać za co ja go tak właściwie nie lubię. Po prostu wpadliśmy na siebie, powyzywaliśmy się i to jest powód do nienawiści?
Po skończonych lekcjach, stałem pod szkołą i gadałem z Ray'em. Kątem oka dostrzegłem Gerarda i tą czarnowłosą dziewczynę, która bodajże nazywa się Lindsey. Stali przytuleni do siebie, aż w końcu podjechało jakieś auto i Lindsey wsiadła do środka. Po chwili czarnowłosy podszedł do nas. Obrzucił mnie spojrzeniem , a potem odezwał się do Ray'a.
-Idziemy?
-Tak, tak-odparł Ray- No to do zobaczenia Frank-posłał mi ten swój szeroki uśmiech, a potem poszedł razem z Gerardem
Chwilę tam postałem, a potem ruszyłem w swoją drogę. I wtedy zobaczyłem ją. Najpiękniejszą dziewczynę na całym świecie. Miała długie, czarne włosy, ubrane miała krótkie spodenki, ukazujące jej długie nogi, a do tego bluzkę z Iron Maiden. Przeszła obok mnie, razem z koleżankami. Z tego co usłyszałem, nazywała się Stella. Zatrzymały się kilka metrów ode mnie. Jej przyjaciółki pożegnały się z nią i poszły w inną stronę, a czarnowłosa piękność stała tam jeszcze chwilę. Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się, a potem poszła.

* * *
Stałem pod drzwiami i szukałem kluczy, gdy nagle usłyszałem radosny, dziewczęcy głosik.
-Franiu! Franiu! -krzyczała mała dziewczynka z króciutkimi blond włosami, ubrana w niebieską sukieneczkę.
-Rose! -uśmiechnąłem się-Co ty tutaj robisz?
-Mama powiedziała, że mogę iść się z tobą pobawić-ucieszyła się
-Poczekaj, dam tylko plecak do domu i już wychodzę-pogłaskałem dziewczynkę po włosach i szybko wszedłem do domu
Rose jest córką naszych sąsiadów. Ma zaledwie 5 lat i jestem dla niej jak starszy brat. Uwielbiam się nią zajmować, bo jest naprawdę anielskim dzieckiem.
Dziewczynka pociągnęła mnie za rękę w stronę jej ogrodu, gdzie znajdował się mini plac zabaw. Była tam piaskownica, huśtawka i jakieś drabinki.
-Popatrz co mi dał kolega w przedszkolu-uśmiechnęła się szczerząc wszystkie swoje ząbki i pokazała mi jakąś kartkę z rysunkiem
-Ten chłopak chyba cię lubi, co?-odwzajemniłem uśmiech
-A ty co dajesz swojej dziewczynie?- spytała nagle
Na początku chciałem się zaśmiać. Taka przeurocza, a tu nagle pyta o takie rzeczy.
-Wiesz, na razie nie mam żadnej dziewczyny-odparłem, a ona cały czas wlepiała we mnie swoje niebieskie oczka
-Chodź do piaskownicy-zaproponowała-Zbudujemy zamek, w którym będzie mieszkała księżniczka Rosalina i książę Franek

* * *
Uwielbiałem spędzać czas z Rose, bo po pierwsze-nie musiałem siedzieć w domu z ojczymem, a po drugie-zapominałem przy niej o wszystkich problemach.
No, ale niestety w końcu musiałem wrócić do domu. Ściągałem buty w przedpokoju, gdy nagle pojawił się Steve.
-Gdzieś ty był?! -spytał
-U Rose-odpowiedziałem i chciałem go ominąć-Mogę przejść?!
-Steve! -usłyszałem głos mamy z kuchni- Nie kłóćcie się!
Ojczym odsunął się i poszedłem do pomieszczenia skąd usłyszałem głos. Linda krążyła po kuchni, chowając naczynia do półek. Miała ubraną czarną koszulkę z Nirvany (tak, moja mama to wielka fanka Nirvany), a włosy związała w luźnego koka.
-Hej mamo-uśmiechnąłem się
-Cześć Frank -odwzajemniła uśmiech-Jak w szkole? Fajni są ludzie?
-No nawet... -odparłem
-A dziewczyny? -mrugnęła porozumiewawczo
-No, jest taka jedna...- zacząłem
-I tak nie masz szans! -usłyszeliśmy z salonu głos Steva, a Linda przewróciła oczami
-Idę zrobić zadanie-poinformowałem i wszedłem po schodach na górę

czwartek, 23 maja 2013

I. "I'm no angel, I'm not forsaken But I can bleed"



 Ok, a oto pierwszy rozdział, nowego Frerardowego opowidania "I brought you my bullets, you brought me your love" (żaden lepszy tytuł nie przyszedł mi do głowy .__.) Mam nadzieję, że się spodoba ;D Bardzo proszę, o komentarze z waszym zdaniem :3
No to chyba tyle xd :D
___________________________

Frank

Siedziałem w pokoju na parapecie i patrzyłem na krople deszczu spływające powoli po szybie. Z dołu było słychać jakieś wrzaski. Pewnie mama znowu kłóciła się z moim zapijaczonym ojczymem. Ojciec zostawił moją mamę, kiedy dowiedział się, że jest w ciąży. Kiedy miałem 6 lat, poznała Steva i od tamtego czasu pełni rolę mojego ojca. Nienawidzimy się. Gdy tylko mamy nie było w domu, to bił mnie, kaleczył, poniżał i tak dalej. Wiele razy mówiłem jej o tym, ale ona uważała, że kłamie. A właśnie, moja mama... Linda, jest naprawdę cudowną, piękną i troskliwą kobietą. Jest dla mnie wszystkim.
-Frank kochanie, schodź już bo spóźnisz się do szkoły!-usłyszałem jej głos
Zazwyczaj nie przeszkadzało mi chodzenie do szkoły, ale teraz wolałem siedzieć w domu. W wakacje przeprowadziliśmy się na jakieś zadupie i musiałem zmienić szkołę. I to akurat teraz, kiedy idę do 2 klasy liceum.Wszyscy będą się znali, a ja zostanę sam.
Leniwie zszedłem z parapetu i zbiegłem po schodach.
-Pięknie wyglądasz-uśmiechnęła się Linda
-Jak pedał-wtrącił Steve, a mama skarciła go wzrokiem
Zobaczyłem talerz z kilkoma kanapkami, więc zabrałem jedną i ruszyłem w stronę drzwi.
-Pa mamo-pożegnałem się
-Powodzenia!-krzyknęła na koniec

* * *
Szkoła w porównaniu z moją poprzednią, była ogromna. Idąc korytarzem wyczuwałem na sobie zaciekawione spojrzenia prawie wszystkich uczniów. Nie przejąłem się tym i założyłem słuchawki. Spojrzałem na plan zajęć. Pierwsze biologia w sali 105. Zacząłem się rozglądać w poszukiwaniu klasy i nagle na kogoś wpadłem.
-Jak chodzisz debilu?!-usłyszałem
-Ja normalnie, nie to co ty cwelu-odpowiedziałem
Spojrzałem na osobę potrąconą. Chłopak, trochę wyższy ode mnie, który miał dosyć długie czarne włosy i oczy bliżej nie określonego koloru, ale widać było, że są przepełnione wściekłością.
-Coś ty powiedział?!-spytał
-To co usłyszałeś-odparłem
Popchnął mnie, a po chwili ja zrobiłem dokładnie to samo. Chciał mi przywalić, ale między nami stanął jakiś staruszek, zapewne dyrektor.
-Do gabinetu-odezwał się
Czarnowłosy posłał mi jeszcze jedno złowrogie spojrzenie, a potem poszliśmy za dyrektorem. Siedzieliśmy pod gabinetem z dala od siebie, a on w tym czasie dzwonił do naszych rodziców. Będę miał przerąbane, bo mama jest w pracy i pewnie odbierze Steve. Oczywiście będzie schlany w cztery dupy.
-Gerard, Frank! Chodźcie tu!-usłyszeliśmy z gabinetu i posłusznie weszliśmy do środka
Usiedliśmy przed biurkiem i czekaliśmy aż staruszek zacznie coś gadać.
-Jest pierwszy dzień, a wy już musicie broić?-westchnął-Nie wiem o co poszło, ale mam nadzieję, że rozwiążecie ten konflikt. Gerard, jako dobry kolega, powinieneś pomóc Frankowi się odnaleźć w nowej szkole.
Czarnowłosy wybuchnął śmiechem.
-Gerard!-dyrektor skarcił go wzrokiem-Ja nie żartuję! A  po za tym, dobrze wiesz, że nie lubię konfliktów w mojej szkole
-Oczywiście-chłopak przewrócił oczami
-No... to przeproście się i podajcie sobie ręce na zgodę-uśmiechnął się
Spojrzałem ze zdziwieniem na chłopaka. Niechętnie podał mi dłoń.
-Przepraszam-powiedział pod nosem
-Ta, ja też przepraszam-odparłem
-I żeby mi więcej takich przepychanek nie było! Teraz możecie iść-uśmiechnął się struszek
Wyszliśmy z gabinetu, akurat wtedy kiedy zadzwonił dzwonek na lekcję. Okazało się, że ja i  czarnowłosy cwel, chodzimy do tej samej klasy. W sali usiadłem gdzieś z tyłu, z chłopakiem z afro. Chyba się nazywał Ray... Rozejrzałem się po klasie i zobaczyłem, że ten cwel siedzi z jakąś czarnowłosą dziewczyną. Chyba byli parą, bo dziewczyna co jakiś czas się do niego kleiła. Jak ktoś może z nim wytrzymywać dłużej niż 5 sekund?

* * *
Jak najciszej wślizgnąłem się do domu. Powiesiłem kurtkę na wieszaku, ściągnąłem buty i ruszyłem w stronę schodów.
-Frank!-usłyszałem zachrypnięty głos Steva-Ładnie to się tak bić w szkole? I to pierwszego dnia
Zignorowałem go i chciałem wejść na górę, ale chwycił mnie za rękę.
-Nie ignoruj mnie! I przynieś ojcu piwo z lodówki
-Nie jesteś moim ojcem!-krzyknąłem i wyplątałem się z jego uścisku
Szybko wszedłem do pokoju i zamknąłem się od środka. Spojrzałem do lustra, żeby zobaczyć jak wyglądają moje czarne, opadające na oczy włosy po spotkaniu z deszczem. Położyłem się na łóżku i założyłem słuchawki, żeby nie słyszeć wrzasków ojczyma. 
Po godzinie, delikatnie uchyliłem drzwi i usłyszałem głośne chrapanie. Szybko zszedłem po schodach i poszedłem zrobić sobie kawę, z nadzieją, że nie obudzę tego pieprzonego pijaka. Zabrałem kubek z czarną cieczą i wbiegłem z powrotem na górę. Kiedy wypiłem cały napój, wziąłem do ręki swoją ukochaną gitarę Pansy. Mama kupiła mi ją kiedy miałem 14 lat i od razu ją pokochałem. Grałem na niej zawsze, gdy miałem beznadziejny humor. Oczywiście Steva to denerwowało, bo robiłem za dużo hałasu. Mam dość takiego życia. 

wtorek, 21 maja 2013

Notatka!

Ok, ludziska! :3
Bardzo was wszystkich kocham i nie chcę was opuszczać, więc przedstawię wam pomysł na nowe Frerardowe opowiadanie (według mnie jest beznadziejny).
Skrótem mówiąc to wygląda tak:
Frank jest nowy w szkole. Pierwszego dnia wdaje się w bójkę z Gerardem i automatycznie stają się wrogami. Dopiero przez jedną sytuację nienawiść między nimi zniknie i pojawi się przyjaźń... ;3
Dobra, to brzmi beznadziejnie DD:
Tak czy inaczej... Póki nie mam fajnych pomysłów to będe udzielała się tutaj: KLIK 
Mogę też spróbować napisać jakieś One Shoty...
No to chyba tyle... Z góry dziękuje za jakieś oceny tego pomysłu :3

XXXII. "If you marry me, Would you carry me to the end?"



 Ostatni, masakryczny rozdział... Tego czegoś.
Boże, tyle razem przeszliśmy ;-; Razem wkurwialiśmy się na Gerarda i Lindsey, razem opłakiwaliśmy Frania, próbowaliśmy spiknąć Frania z Michaelem i wiele wiele innych <3
Kocham was wszystkich. Naprawdę. WSZYSTKICH. Bez wyjątku! 
No to tym, 32 rozdziałem, kończymy "The World Is Ugly" ;-; Ale...
Mam dla was propozycję :3 Na lekcji chemi (zbieg okoliczności?) wymyśliłam nowe Frerardowe opowiadanie. Byłby ktoś zainteresowany? Jeśli tak, to napiszę wam potem o czym ono będzie *u*
P.S. Pojawiła się prośba o informowanie przez gg... Jak założę to dam wam znać xd 
_______________________________

Frank

Całe święta spędziliśmy w miłej, choć na początku napiętej atmosferze. Rodzice Gerarda zaakceptowali to jaki jest i polubili mnie.A przynajmniej tak mi się wydaję. No, ale długo nie byli wkurzeni, przez oświadczyny Mikey'go.

Okazało się, że mama Way'ów jest bardzo wpływową kobietą, bo udało jej się załatwić ślub za niecały miesiąc. Wtedy oczywiście Alice zaczęła panikować, że przecież jeszcze listę gości trzeba zrobić, że suknię trzeba kupić... Kobiety zawsze mają takie problemy.Alice poprosiła mnie, żebym z nią chodził po sklepach. Jestem głupi, bo się zgodziłem. Pół dnia spędziliśmy na poszukiwaniu idealnej sukni ślubnej. No i znaleźliśmy ją... Po 3 dniach poszukiwań. Dobra, rozumiem, to ważny dzień, no ale 3 dni?!

* * *
Ślubu chyba wam nie muszę opisywać, bo myślę, że każdy wie jak wygląda. Bardziej zależy mi na weselu.
Na początku trochę potańczyliśmy (miałem zaszczyt tańczyć z panną młodą). Potem Gerard zaczął coś gadać, że ma dla mnie niespodziankę, ale że to może poczekać i że zdradzi mi ją, dopiero przy rodzicach i Mikey'u. Myślałem, że wezmę jakąś patelnie, żelazko... Cokolwiek! I mu przywalę w tę piękną twarzyczkę. Nie mógł od razu powiedzieć o co chodzi, tylko robić z tego jakąś tajemnicę?
W końcu wszyscy zasiedliśmy przy stole i kilka osób chciało wznieść toast pary młodej. No i się trochę rozgadali... Z 20 minut słuchaliśmy jakiś bredni, czego to wszyscy życzą Mikey'mu i Alice, oraz o tym jak się poznali (mimo tego, że chyba każdy znał tą historię). Wreszcie po 20 minutach (chyba, że przysnąłem i coś mnie ominęło) wszyscy z powrotem poszli sobie potańczyć. W pewnym momencie usłyszałem, że z głośników leci Nirvana-All apologies.
-Nasza piosenka-uśmiechnął się Gerard-To chodź, zatańczymy
Pociągnął mnie za rękę i wyciągnął na parkiet. Przytuliliśmy się do siebie i zaczęliśmy się kołysać z nogi na nogę.
-Kocham Cię-szepnął mi do ucha, kiedy piosenka się kończyła-I jest tylko jeden sposób, w jaki mogę ci pokazać jak bardzo
Odsunąłem się od niego i spojrzałem pytająco. Czarnowłosy uklęknął przede mną i chwycił mnie za ręce. Większość zgromadzonych skupiła na nas wzrok.
-Frank... Nie wiem czy tak można, czy nie można, czy to jest dobre, czy złe... Mam to w głębokim poważaniu. Kocham Cię, najbardziej na świecie i nikt, ani nic tego nie zmieni. Wcześniej Cię zraniłem, ale już nigdy więcej tego nie zrobię. Obiecuję ci to. Jesteś całym moim życiem i nikomu nie dam Cię skrzywdzić. Będę z tobą do samego końca. Frankie, skarbie... Wyjdziesz za mnie?
Stałem taki wryty i wpatrywałem się w klęczącego przede mną chłopaka.
-Oczywiście, że tak!-odezwałem się w końcu
Usłyszeliśmy jakieś radosne krzyki i oklaski. 
-Awww to takie urocze, zaręczyny na weselu-uśmiechnęła się Alice i nas ucałowała-Gerard, cieszę się, że ogarnąłeś dupe. Wyprawimy wam takie zajebiste wesele!
-Alice... Może teraz ty ogarniesz dupę?- uśmiechnął się Gerard-I ciesz się swoim ślubem, a nie naszymi zaręczynami
Alice przewróciła oczami i poszła tańczyć z Mikey'em. 
-Kocham Cię!-powiedziałem do czarnowłosego  i mocno go przytuliłem