poniedziałek, 6 maja 2013

XXVII. "These are the words but the words aren’t coming out They burn ‘cause they are hard to say"



 Hejoo!!!!! Udało mi się szybciej dodać rozdział :D
Jejku, tyle osób mnie kocha *.* Wszystkie możecie być moimi żonami, poczuję się zaszczycona :3
Tak w ogóle to chyba się zakochałam... Tak wiem, to szczegóły mego życia prywatnego, ale chciałam na wejściu powiedzieć, że rozdziały mogą być przez to wyjątkowo romantyczne xd Albo głupie .___.
Mam nadzieję, że rozdział się spodoba :3 Z dedykiem dla moich żon, czyli: Kathi, BloodyAnisa ~Crazy Unicorn i dla mojej najukochańszej Olki <3 (P.S. Olka, mówię ci, jeszcze spotkasz Raya ;3 Będziemy chodzić na te całe spotkania, bo Mikey też tam chodzi. Chyba... I Frank pewnie też xd)

___________________________________________
Frank

Rano obudził mnie cichy stukot o okno. Od wczoraj nie przestało padać. Usiadłem na łóżku i spojrzałem na zegar. Wskazówki pokazywały godzinę 9. Przed oczami cały czas miałem wczorajszą sytuację. Gerard śpiewający romantyczną balladę pod moim oknem... Ale było za późno by to naprawić. Oczywiście, chciałbym do niego wrócić, ale po pierwsze, zwykła piosenka nie wystarczy do naprawienia wszystkich błędów, a po drugie, chciałem dać szansę Oliverowi.
Wstałem z łóżka i udałem się do łazienki. Mimo tego, że w całym domu panowała temperatura ponad 20 stopni, to na moim ciele pojawiła się gęsia skórka.
Po kąpieli cholernie rozbolała mnie głowa i poczułem się strasznie osłabiony. No świetnie, przez tego debila musiałem kwitnąć na deszczu i teraz będę chory. Kij ci w oko Gerard.
Usłyszałem dzwonek do drzwi. Leniwie opatuliłem się kocem, zabrałem paczkę chusteczek i powolnym krokiem ruszyłem do drzwi. Otworzyłem je i zobaczyłem Gerarda.
-Co ty tu robisz?-spytałem zdziwiony
-O matko! Frank, źle się czujesz?-nie zwrócił uwagi na moje pytanie
-Może wejdziesz?-zaproponowałem widząc, że na polu ciągle pada
Szybko przekroczył próg, ściągnął buty i kurtkę, a potem spojrzał na mnie.
-Połóż się do łóżka-powiedział-Ja przyniosę termometr i przygotuję ci jakąś herbatę z cytryną
Przez chwilę stałem zaskoczony w przedpokoju, patrząc jak mój były krząta się po kuchni przygotowując herbatę. W końcu zmarznięty ruszyłem do sypialni i wygodnie ułożyłem się na łóżku. Kilka minut później do sypialni wszedł Gerard z dwoma kubkami herbaty i termometrem. Przysiadł na łóżku i podał mi termometr. Po zmierzeniu temperatury, okazało się, że mam prawie 38 stopni. Czarnowłosy podał mi jakieś tabletki i kubek z gorącą herbatą.
-Nie musisz się mną tak zajmować-stwierdziłem
-Ale chcę-odpowiedział i delikatnie pogłaskał mnie po policzku
-Jak uważasz-westchnąłem-Jestem trochę zmęczony, więc jeśli pozwolisz to sobie pośpię
Odwróciłem się do niego plecami i przymknąłem oczy. Po chwili poczułem, że chłopak kładzie się obok.
-If you stay I would even wait all night-usłyszałem cichy śpiew czarnowłosego-Or until my heart explodes How long? Until we find our way In the dark and out of harm You can runaway with me
Anytime you want
Przypomniała mi się ta pierwsza noc kiedy mi to śpiewał. To było tak dawno temu, a  on dalej pamięta tekst... Ale ta piosenka zawsze pomagała mi zasnąć. Po kilku minutach byłem pogrążony w śnie. Kiedy się obudziłem chłopak cały czas leżał koło mnie.
-Jak się czujesz?-spytał wplatając swoje palce w moje
-Już trochę lepiej-odparłem-Zrobisz mi jeszcze herbaty?
-Nie ma sprawy-uśmiechnął się-Dziś jestem cały dla ciebie-mrugnął porozumiewawczo
Wszystko wyglądało jak za dawnych lat. Gerard opiekujący się mną i śpiewający mi do snu. Może jednak powinienem do niego wrócić? Ale co z Olim? On też wydaję mi się niesamowity i opiekuńczy. Jednak to z Gerardem tyle mnie łączy i to za nim tak bardzo tęskniłem przez cały ten czas... Cholera! Nie wiem, po prostu nie wiem co mam robić!
Czarnowłosy wszedł do pokoju z herbatą i przysiadł bliżej mnie. Spojrzał na szafkę nocną i dostrzegł nasze zdjęcie oprawione w ramkę. Uśmiechnął się, a potem spojrzał na mnie.
-Wiesz... Też sobie to zdjęcie oprawiłem w ramkę-powiedział, a ja mimowolnie odwzajemniłem uśmiech
Siedział ze mną cały czas, przynosząc mi herbatę, chusteczki i spełniając wszystkie moje głupie zachcianki (nie, nie wykorzystywałem go... Po prostu mówiłem coś w stylu "Zjadłbym mandarynki", a on bez słowa szedł do sklepu i mi je przynosił).
-Jest późno, idę spać-odparłem
-Mogę sobie gdzieś tutaj rozłożyć koc?-spytał pokazując pustą przestrzeń na podłodze-Wolę cię mieć na oku.. wiesz, jakby coś się stało...
Przez chwilę siedziałem w ciszy.
-Może... Mógłbyś...-zacząłem się jąkać-Połóż się ze mną
Spojrzał na mnie zaskoczony, ale już po chwili leżał obok mnie. Było idealnie. Mój były, którego tak bardzo mi brakowało, opiekował się mną przez cały dzień, a teraz leży obok. Co nie zmienia faktu, że aby naprawić swoje błędy i zdobyć moje zaufanie, będzie musiał się postarać. Boję się, że kiedy dam mu szansę, znowu coś się spierdoli i znów będę cierpiał. Kogo ja oszukuję... Marzyłem o tym, żeby do niego wrócić, jednak coś mnie powstrzymywało. Nie byłem w stanie wypowiedzieć słów "Gerard, skarbie, kocham cię, wrócę do ciebie". Blokowała mnie świadomość, że w głębi serca zależy mi też na Oliverze. W krótkim czasie stał się dla mnie kimś ważnym i nie chciałbym go zranić.
 Jak na razie zachowanie czarnowłosego bardzo mi się podobało. Starał się robić wszystko, abym mu wybaczył, a jednocześnie zachowywał dystans.Był blisko mnie, jednak wiedział, że pewnej granicy nie może przekraczać. Pozwalał sobie na delikatnie trzymanie mojej ręki, czy przytulanie mnie, ale na nic innego.
Rano chłopak niestety musiał iść do pracy, ale powiedział, że uwinie się jak najszybciej i mnie odwiedzi.

5 komentarzy:

  1. Jedna uwaga: nie ' kij ci w oko' tylko 'chuj ci w dupę' xDDD
    "Ta piosenka zawsze pomagała mi zasnąć" - wiesz, ze to trochę źle świadczy? xDDD
    Trzecia rzecz: coraz lepiej piszesz! :D Było chybA tylko jedno powtórzenie. Brawo :*
    I ostatnia rzecz: *le okrzyk kibola* "JEB OLIVIERA!!! PIEPRZ GERARDA!!!"
    ...taaaak, to 'pieprz' to chyba wiesz w jakim znaczeniu :P

    OdpowiedzUsuń
  2. AAAA, nowy rozdział<3
    Zgadzam się z poprzedniczką. Coraz lepiej piszesz moja wspaniała żono:) Podobało mi się( jak zwykle zresztą), lekko się czytało. No super, po prostu.
    Frank jeśli martwisz się o Olivera to wiesz, ja mogę się nim zaopiekować:D Ty weźmiesz sobie Gerarda i będziesz szczęśliwy, chyba, że temu idiocie znowu coś odbije.
    "nie, nie wykorzystywałem go... Po prostu mówiłem coś w stylu "Zjadłbym mandarynki", a on bez słowa szedł do sklepu i mi je przynosił" - Frankie -moja krew:). Ja chcę więcej. Chcę następny szybciutko..
    Dużo WENY. Pozdrawiam!

    Kathi

    Ps. Dziękuję za dedyk<333

    OdpowiedzUsuń
  3. To jak Gee opiekował się Franiem... <3
    Frank! Masz mi tu szybko zapomnieć o Oliwierze! To Gerard ma się dla ciebie tylko liczyć... :D
    Nie umiem pisać sensownych komentarzy... xDD
    więc weny, weny i jeszcze raz weny :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Olivier.
    Olivier..
    Olivier...
    OLIVIER!!!
    Jebać go xD

    Cudnie piszesz, bardzo mi się podoba :3
    A co do Franka... no nic, tylko tulić *.*

    OdpowiedzUsuń
  5. łaa. dedykacja dla mnie *_* o matko!!
    ten rozdział jest genialny i zgadzam się z poprzedniczkami..
    <3 takie tam serduszko xD
    kocham to opowiadanie..
    duuuuużo weny życzę .. :3

    OdpowiedzUsuń