Krótko, zwięźle i... powiedzmy, że na temat.
Dawno nie dodawałam rozdziału, tak wiem. Ten jest krótki, ale mam nadzieję, że sprawi że na kolanach będziecie błagać mnie o ciąg dalszy XD (Tak, ja też mam swoje marzenia)
Jeśli mnie ładnie poprosicie to może dodam go szybciej. Może.
Anyway... Mam nadzieję że mimo wszystko rozdział się spodoba.
Miłego czytania c:
xoxo Demolition Puppy
xoxo Demolition Puppy
_________________
"I wanna break this spell
That you've created
You're something beautiful
A contradiction
I wanna play the game
I want the friction"
-Muse "Time is running out"
That you've created
You're something beautiful
A contradiction
I wanna play the game
I want the friction"
-Muse "Time is running out"
Way oczywiście ciągle pojawiał się w mojej
głowie i przeszkadzał w pisaniu. Ciągle mnie zastanawiało, czemu uczepił się
akurat mnie. Jestem od niego o sześć lat młodszy, jestem zwykłym dziennikarzem,
praktycznie bez pieniędzy i nie jestem w żadnym stopniu ciekawą osobą.
Przygotowałem sobie herbatę i po mniej więcej dwóch godzinach miałem prawie
cały artykuł. Spojrzałem na wiszący na ścianie zegar i obliczyłem, że do
spotkania z Wayem została mi mniej więcej godzina.
Dlatego też postanowiłem do owego spotkania
się przygotować. Na początek wskoczyłem pod długi gorący prysznic. Użyłem
intensywnego żelu pod prysznic i jakiegoś owocowego szamponu do włosów. Po raz
pierwszy w życiu postanowiłem zaszaleć i nałożyć odżywkę. Potem postanowiłem
zająć się moją twarzą, bo nie oszukujmy się - wyglądałem jak pół dupy zza
krzaka i wypadałby się ogolić. Nałożyłem piankę i zacząłem przejeżdżać maszynką
po policzkach. I oczywiście taki idiota jak ja musi się zaciąć. Do spotkania
zostało mi mniej więcej 20 minut. Postanowiłem się ubrać w czarne rurki i
czarną koszulę. Jeszcze na sam koniec popsikałem się droższymi perfumami, które
dostałem od matki na urodziny. Mam nadzieję, że zrobię na nim wrażenie.
Nawet nie wiem dlaczego tak mi na tym
zależy. Założyłem trampki i jeszcze parę razy spojrzałem na siebie w lustrze.
Byłem pewny, że nieważne jak bym się ubrał- Way i tak zawsze będzie się
prezentował lepiej. W końcu punktualnie o 20 podjechał pod mój dom swoim
Porshe. Ruszyliśmy, słuchając Kings Of Leon- Sex on fire, a mi w momencie
zrobiło się cieplej.
-Nieźle wyglądasz. -ocenił Gerard, rzucając
na mnie okiem i przez jego twarz przemknął delikatny uśmiech. -Mam dla ciebie
pewną niespodziankę.
Spojrzałem zaciekawiony na Gerarda ale nie
mogłem dostrzec jego oczu, gdyż miał na sobie przyciemnione okulary.
-Jaką?
Way
uśmiechnął się pod nosem i przez chwilę milczał, co zaczynało mnie powoli
irytować. Czułem się dość niepewnie i nie wiedziałem czy mogę ufać temu
facetowi. Ale on mi się podobał, więc mogłem mu nawet zaprzedać duszę.
-Poznasz
się z moim Mansonem – Mruknął i wcisnął replay przy piosence Kings Of Leon.
Świetnie, pozna mnie z jakimś gościem, zapewne ochroniarzem bo „Manson” jakoś
mi groźnie brzmi. Im dłużej jechaliśmy tym bardziej oddalaliśmy się od strony
miasta przechodząc w niezamieszkane puste tereny. Coraz bardziej się
niepokoiłem. Gerard to dość tajemniczy gość i nie miałem pojęcia co może ze mną
zrobić. Bałem się, jak mam być szczery.
I w końcu rozpoznałem tą drogę. Jechałem
tędy do jego firmy. Spojrzałem na niego lekko zdziwiony, ten jednak w pełni
skupił się na drodze. Jednak wreszcie zatrzymał się pod wielkim budynkiem firmy
i kazał wysiąść. Nie mam pojęcia dlaczego przyjechaliśmy właśnie tu, ale miałem
nadzieję, że szybko się to wyjaśni. Weszliśmy do środka i windą wjechaliśmy na
samą górę. Kiedy wysiedliśmy, Way chwycił mnie za rękę i uśmiechnął się
zachęcająco. Po chwili otworzył wejście prowadzące na dach. I cholera już
wiedziałem kim, a raczej czym, był Manson. Był to śmigłowiec z logiem firmy
Way'a.
Usta otworzyły mi się z wrażenia. Rzadko (a
w zasadzie nigdy) kiedy mogłem mieć do czynienia z takim widokiem. Ale Way był
nieprzewidywalny i ohydnie bogaty, on mógł wszystko.
-Frank, poznaj Mansona –
Powiedział Way z bardzo poważnym wyrazem twarzy. Słowa Gerarda ocknęły mnie z
transu podziwiania pięknego helikoptera.
-Matko, Gerard jest… Świetny. Ale po
co mi go pokazujesz? Wiesz, jeżeli chcesz udowodnić mi to, że należę do niżu to
doskonale ci to wychodzi… - pomruknąłem i spojrzałem na niego. Ale jego wyraz
nadal nie zmieniał się ze śmiertelnie poważnego.
-Powiedziałem, że pokażę ci
mój dom. Zatem zapraszam –powiedział i otworzył przede mną drzwi śmigłowca.
Posłuchałem go i posłusznie wsiadłem na miejscu pasażera obok Gerarda, który
zasiadł za sterami. Zanim zdążyłem zapiąć pasy śmigłowiec już ruszył a ja
widziałem malejące struktury budynków i świateł ulicznych.
Ten facet naprawdę jeszcze niejeden raz
mnie zaskoczy. Po ponad godzinnym podziwianiu
świata z góry, Gerard zaczął szykować się do lądowania na szczycie wysokiego
budynku. Domyśliłem się, że to pewnie jest jego mieszkanie. Kompletnie nie
pasowałem do takiego świata, ale Way zdawał się tego nie zauważać. W końcu
śmigłowiec wylądował i silnik w końcu przestał wydawać tyle hałasu. Czarnowłosy
pomógł mi wysiąść, a potem trzymając za rękę, zabrał z dachu i znaleźliśmy się
w salonie jego wielkiego apartamentu.
-Chcesz coś do picia? -zapytał Gerard i
ściągnął swoją marynarkę. Rzucił ją niedbale na kanapę i spojrzał na mnie z
uśmieszkiem. -Proponuję wino.
Przytaknąłem głową i zacząłem rozglądać się
po olbrzymim pomieszczeniu. Było ciekawie urządzone, bez zbędnych rupieci. Moją
uwagę najbardziej przyciągnęło czarne pianino stojące przy ogromnym oknie z
widokiem na panoramę miasta. Czułem się odrobinę nieswojo, ale starałem się
tego nie okazywać.
-Grasz na pianinie? – Zapytałem gdy
czarnowłosy podał mi długą lampkę wina.
-Czasami sobie pogrywam – mruknął
zasiadając przy czarnym instrumencie. – Podoba ci się tu?
Ten facet jest
naprawdę nieprzewidywalny. Najpierw zaprasza mnie na spotkanie, wozi swoim
drogim autem pod firmę i na koniec zabiera luksusowym śmigłowcem do wielkiego
mieszkania. I jeszcze pyta czy mi się podoba. Chyba więcej emocji niż dziś nie
miałem nigdy w życiu.
-Pewnie, piękne mieszkanie – powiedziałem upijając wino.
Zapewne było tak samo drogie, że spokojnie mogłoby przewyższyć wartość mojego
mieszkania Mężczyzna westchnął cicho i przejechał dłonią po pianinie.
-Chciałbym, byś rzucił okiem na pewne papiery i zechciał je podpisać – Mruknął
ni stąd ni z owąd.
Zgodziłem się przytaknięciem głowy, a on
zniknął na moment za drzwiami. Pozwoliłem sobie usiąść na mięciutkiej czarnej
kanapie i upiłem kolejny łyczek wina. Mogłem się poczuć chociaż przez chwilę
jak ktoś z wyższych sfer. Po kilkunastu sekundach do pomieszczenia wrócił Way i
podał mi jakieś papiery. Rzuciłem okiem na pogrubiony napis u góry "Umowa
o poufności". Spojrzałem zdziwiony na Gerarda, który podał mi długopis.
-Co to jest? -zapytałem nie do końca
rozumiejąc
-Umowa o poufności. To znaczy, że jeśli ją
podpiszesz, nie będziesz mógł nikomu mówić o tym, że się spotykamy, w jakim
celu się spotykamy, o czym rozmawiamy, ani nie wspomnisz o tym co znajduje się
w moim mieszkaniu.
Spojrzałem na niego lekko zdezorientowany.
-A jeśli tego nie podpiszę? -zaciekawiłem
się. Way również napił się wina, a potem wzruszył ramionami.
-Wtedy po prostu grzecznie się rozstaniemy
i prawdopodobnie więcej nie spotkamy.
Przytaknąłem głową i przeczytawszy szybko
umowę, podpisałem ją we wskazanym miejscu. Podałem ją Gerardowi, a ten przyjął
ją z uśmiechem.
-A w jakim celu się spotykamy? -zapytałem
przypomniawszy sobie jego słowa. -Będziemy... będziemy się kochać? -odważyłem
się i zadałem to pytanie, które od kilku minut ciążyło mi w głowie
Way zaśmiał się uroczo, jednak szybko
spoważniał. Znowu przybrał ten wyraz twarzy biznesmena, który postarzał go o
kilka lat.
-Nie, Frank. Z resztą ja się nie kocham. Ja
się pieprzę... i to ostro.
No coooo?!?!?! What the fuck?! W TAKIM MOMENCIE?! JA CIĘ PO PROSTU ZNAJDĘ I ZABIJĘ, NOOOO :(((( Bardzo krótkie, ale to nie szkodzi, bo i tak ten rozdział był cudowny, z resztą jak zwykle :3 "Nie, Frank. Z resztą ja się nie kocham. Ja się pieprzę... I to ostro." To zdanie mnie rozwaliło xD
OdpowiedzUsuń*Klęka na podłodze*
Błagam, błagam, błaaaaggaaaaam, tak bardzo cię proszę, dodaj szybko nowy rozdział :(
*Zaczyna tobą potrząsać i bardziej cię błagać o następny rozdział*
Proooszęęę xD
*Ogarnia się i wstaje z podłogi, bo zachowuje się jak jakaś idiotka*
No, to chyba tyle z mojej strony xD Dużo weny życzę, hehe :D
Soooo... Czytalam "50 Twarzy Greya" i uwazam, ze jesli dobrze to zaplanujesz opowiadanie moze byc swietne :)
OdpowiedzUsuńJa czekam na nexta i juz nie moge sie doczekac c:
Nie, ja się nie zgadzam! W takim momencie skończyć?!?! udusić to za mało -.- Ale i tak mi się podobało ^^
OdpowiedzUsuńBłagambłagambłagambłagambłagambłagambłagambłagambłagam wstawiaj szybko następną część *oczy kotka ze Shreka* :3