niedziela, 12 października 2014

"50 Shades of Way". Rozdział 4.



 Krótko, zwięźle i... powiedzmy, że na temat.
Dawno nie dodawałam rozdziału, tak wiem. Ten jest krótki, ale mam nadzieję, że sprawi że na kolanach będziecie błagać mnie o ciąg dalszy XD (Tak, ja też mam swoje marzenia)
Jeśli mnie ładnie poprosicie to może dodam go szybciej. Może.
Anyway... Mam nadzieję że mimo wszystko rozdział się spodoba.
Miłego czytania c:
xoxo Demolition Puppy
_________________
"I wanna break this spell
That you've created
You're something beautiful
A contradiction
I wanna play the game
I want the friction"
-Muse "Time is running out"

Way oczywiście ciągle pojawiał się w mojej głowie i przeszkadzał w pisaniu. Ciągle mnie zastanawiało, czemu uczepił się akurat mnie. Jestem od niego o sześć lat młodszy, jestem zwykłym dziennikarzem, praktycznie bez pieniędzy i nie jestem w żadnym stopniu ciekawą osobą. Przygotowałem sobie herbatę i po mniej więcej dwóch godzinach miałem prawie cały artykuł. Spojrzałem na wiszący na ścianie zegar i obliczyłem, że do spotkania z Wayem została mi mniej więcej godzina.
Dlatego też postanowiłem do owego spotkania się przygotować. Na początek wskoczyłem pod długi gorący prysznic. Użyłem intensywnego żelu pod prysznic i jakiegoś owocowego szamponu do włosów. Po raz pierwszy w życiu postanowiłem zaszaleć i nałożyć odżywkę. Potem postanowiłem zająć się moją twarzą, bo nie oszukujmy się - wyglądałem jak pół dupy zza krzaka i wypadałby się ogolić. Nałożyłem piankę i zacząłem przejeżdżać maszynką po policzkach. I oczywiście taki idiota jak ja musi się zaciąć. Do spotkania zostało mi mniej więcej 20 minut. Postanowiłem się ubrać w czarne rurki i czarną koszulę. Jeszcze na sam koniec popsikałem się droższymi perfumami, które dostałem od matki na urodziny. Mam nadzieję, że zrobię na nim wrażenie.
Nawet nie wiem dlaczego tak mi na tym zależy. Założyłem trampki i jeszcze parę razy spojrzałem na siebie w lustrze. Byłem pewny, że nieważne jak bym się ubrał- Way i tak zawsze będzie się prezentował lepiej. W końcu punktualnie o 20 podjechał pod mój dom swoim Porshe. Ruszyliśmy, słuchając Kings Of Leon- Sex on fire, a mi w momencie zrobiło się cieplej.
-Nieźle wyglądasz. -ocenił Gerard, rzucając na mnie okiem i przez jego twarz przemknął delikatny uśmiech. -Mam dla ciebie pewną niespodziankę.
Spojrzałem zaciekawiony na Gerarda ale nie mogłem dostrzec jego oczu, gdyż miał na sobie przyciemnione okulary. 
-Jaką? 
Way uśmiechnął się pod nosem i przez chwilę milczał, co zaczynało mnie powoli irytować. Czułem się dość niepewnie i nie wiedziałem czy mogę ufać temu facetowi. Ale on mi się podobał, więc mogłem mu nawet zaprzedać duszę. 
-Poznasz się z moim Mansonem – Mruknął i wcisnął replay przy piosence Kings Of Leon. Świetnie, pozna mnie z jakimś gościem, zapewne ochroniarzem bo „Manson” jakoś mi groźnie brzmi. Im dłużej jechaliśmy tym bardziej oddalaliśmy się od strony miasta przechodząc w niezamieszkane puste tereny. Coraz bardziej się niepokoiłem. Gerard to dość tajemniczy gość i nie miałem pojęcia co może ze mną zrobić. Bałem się, jak mam być szczery.
I w końcu rozpoznałem tą drogę. Jechałem tędy do jego firmy. Spojrzałem na niego lekko zdziwiony, ten jednak w pełni skupił się na drodze. Jednak wreszcie zatrzymał się pod wielkim budynkiem firmy i kazał wysiąść. Nie mam pojęcia dlaczego przyjechaliśmy właśnie tu, ale miałem nadzieję, że szybko się to wyjaśni. Weszliśmy do środka i windą wjechaliśmy na samą górę. Kiedy wysiedliśmy, Way chwycił mnie za rękę i uśmiechnął się zachęcająco. Po chwili otworzył wejście prowadzące na dach. I cholera już wiedziałem kim, a raczej czym, był Manson. Był to śmigłowiec z logiem firmy Way'a.
Usta otworzyły mi się z wrażenia. Rzadko (a w zasadzie nigdy) kiedy mogłem mieć do czynienia z takim widokiem. Ale Way był nieprzewidywalny i ohydnie bogaty, on mógł wszystko. 
-Frank, poznaj Mansona – Powiedział Way z bardzo poważnym wyrazem twarzy. Słowa Gerarda ocknęły mnie z transu podziwiania pięknego helikoptera. 
-Matko, Gerard jest… Świetny. Ale po co mi go pokazujesz? Wiesz, jeżeli chcesz udowodnić mi to, że należę do niżu to doskonale ci to wychodzi… - pomruknąłem i spojrzałem na niego. Ale jego wyraz nadal nie zmieniał się ze śmiertelnie poważnego. 
-Powiedziałem, że pokażę ci mój dom. Zatem zapraszam –powiedział i otworzył przede mną drzwi śmigłowca. Posłuchałem go i posłusznie wsiadłem na miejscu pasażera obok Gerarda, który zasiadł za sterami. Zanim zdążyłem zapiąć pasy śmigłowiec już ruszył a ja widziałem malejące struktury budynków i świateł ulicznych.
Ten facet naprawdę jeszcze niejeden raz mnie zaskoczy. Po ponad  godzinnym podziwianiu świata z góry, Gerard zaczął szykować się do lądowania na szczycie wysokiego budynku. Domyśliłem się, że to pewnie jest jego mieszkanie. Kompletnie nie pasowałem do takiego świata, ale Way zdawał się tego nie zauważać. W końcu śmigłowiec wylądował i silnik w końcu przestał wydawać tyle hałasu. Czarnowłosy pomógł mi wysiąść, a potem trzymając za rękę, zabrał z dachu i znaleźliśmy się w salonie jego wielkiego apartamentu.
-Chcesz coś do picia? -zapytał Gerard i ściągnął swoją marynarkę. Rzucił ją niedbale na kanapę i spojrzał na mnie z uśmieszkiem. -Proponuję wino.
Przytaknąłem głową i zacząłem rozglądać się po olbrzymim pomieszczeniu. Było ciekawie urządzone, bez zbędnych rupieci. Moją uwagę najbardziej przyciągnęło czarne pianino stojące przy ogromnym oknie z widokiem na panoramę miasta. Czułem się odrobinę nieswojo, ale starałem się tego nie okazywać.
-Grasz na pianinie? – Zapytałem gdy czarnowłosy podał mi długą lampkę wina. 
-Czasami sobie pogrywam – mruknął zasiadając przy czarnym instrumencie. – Podoba ci się tu? 
Ten facet jest naprawdę nieprzewidywalny. Najpierw zaprasza mnie na spotkanie, wozi swoim drogim autem pod firmę i na koniec zabiera luksusowym śmigłowcem do wielkiego mieszkania. I jeszcze pyta czy mi się podoba. Chyba więcej emocji niż dziś nie miałem nigdy w życiu. 
-Pewnie, piękne mieszkanie – powiedziałem upijając wino. Zapewne było tak samo drogie, że spokojnie mogłoby przewyższyć wartość mojego mieszkania Mężczyzna westchnął cicho i przejechał dłonią po pianinie.
-Chciałbym, byś rzucił okiem na pewne papiery i zechciał je podpisać – Mruknął ni stąd ni z owąd.
Zgodziłem się przytaknięciem głowy, a on zniknął na moment za drzwiami. Pozwoliłem sobie usiąść na mięciutkiej czarnej kanapie i upiłem kolejny łyczek wina. Mogłem się poczuć chociaż przez chwilę jak ktoś z wyższych sfer. Po kilkunastu sekundach do pomieszczenia wrócił Way i podał mi jakieś papiery. Rzuciłem okiem na pogrubiony napis u góry "Umowa o poufności". Spojrzałem zdziwiony na Gerarda, który podał mi długopis.
-Co to jest? -zapytałem nie do końca rozumiejąc
-Umowa o poufności. To znaczy, że jeśli ją podpiszesz, nie będziesz mógł nikomu mówić o tym, że się spotykamy, w jakim celu się spotykamy, o czym rozmawiamy, ani nie wspomnisz o tym co znajduje się w moim mieszkaniu.
Spojrzałem na niego lekko zdezorientowany.
-A jeśli tego nie podpiszę? -zaciekawiłem się. Way również napił się wina, a potem wzruszył ramionami.
-Wtedy po prostu grzecznie się rozstaniemy i prawdopodobnie więcej nie spotkamy.
Przytaknąłem głową i przeczytawszy szybko umowę, podpisałem ją we wskazanym miejscu. Podałem ją Gerardowi, a ten przyjął ją z uśmiechem.
-A w jakim celu się spotykamy? -zapytałem przypomniawszy sobie jego słowa. -Będziemy... będziemy się kochać? -odważyłem się i zadałem to pytanie, które od kilku minut ciążyło mi w głowie
Way zaśmiał się uroczo, jednak szybko spoważniał. Znowu przybrał ten wyraz twarzy biznesmena, który postarzał go o kilka lat.
-Nie, Frank. Z resztą ja się nie kocham. Ja się pieprzę... i to ostro.

3 komentarze:

  1. No coooo?!?!?! What the fuck?! W TAKIM MOMENCIE?! JA CIĘ PO PROSTU ZNAJDĘ I ZABIJĘ, NOOOO :(((( Bardzo krótkie, ale to nie szkodzi, bo i tak ten rozdział był cudowny, z resztą jak zwykle :3 "Nie, Frank. Z resztą ja się nie kocham. Ja się pieprzę... I to ostro." To zdanie mnie rozwaliło xD
    *Klęka na podłodze*
    Błagam, błagam, błaaaaggaaaaam, tak bardzo cię proszę, dodaj szybko nowy rozdział :(
    *Zaczyna tobą potrząsać i bardziej cię błagać o następny rozdział*
    Proooszęęę xD
    *Ogarnia się i wstaje z podłogi, bo zachowuje się jak jakaś idiotka*
    No, to chyba tyle z mojej strony xD Dużo weny życzę, hehe :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Soooo... Czytalam "50 Twarzy Greya" i uwazam, ze jesli dobrze to zaplanujesz opowiadanie moze byc swietne :)
    Ja czekam na nexta i juz nie moge sie doczekac c:

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie, ja się nie zgadzam! W takim momencie skończyć?!?! udusić to za mało -.- Ale i tak mi się podobało ^^
    Błagambłagambłagambłagambłagambłagambłagambłagambłagam wstawiaj szybko następną część *oczy kotka ze Shreka* :3

    OdpowiedzUsuń