wtorek, 8 kwietnia 2014

Rozdział 1. "Open your mind to a new world"

Witam!
Oto pierwszy rozdział tego badziewia. 
Cieszę się, że ktoś za mną tęsknił :D
A swoją drogą, co sądzicie o wyglądzie bloga? Zapomniałam wcześniej o to zapytać ;_;
Anyway, cieszcie się lub płaczcie.
Chciałam to zadedykować wszystkim czytającym i osobom, które sprawiają, że moje życie jest lepsze i nawet kiedy nie mam ochoty to się uśmiecham. 
Dziękuję wszystkim za wyświetlenia. I proszę o komentarze z błędami, hejtami czy czymkolwiek.
xoxo Demolition Puppy
_____________________________
 
 

Moje zaniki pamięci bywały naprawdę wkurwiające. I wszystko byłoby w miarę okay, gdyby nie to, że gdy nie mogłem sobie przypomnieć jakiegoś banalnego słowa, to przeklinałem, rzucałem wszystkim i najzwyczajniej w świecie się denerwowałem.
Moje zachowanie zaczynało przeszkadzać Lindsey, na którą czasami wrzeszczałem, nawet jeśli nic złego nie zrobiła.
Raz nawet ze złości rzuciłem w nią szklanką, tylko dlatego, że nie mogłem przypomnieć sobie jak się nazywa mój stary przyjaciel, a ona próbowała mi pomóc.
W końcu (jak teraz o tym myślę, to wcale jej się nie dziwie) z obawy o swoje życie i zdrowie, postanowiła się ze mną rozstać. Wtedy się na nią wściekłem, że zostawia mnie w takiej chwili. Ale i tak długo ze mną wytrzymała. Prawie pół roku.

Po około 8 miesiącach od wypadku, spotkałem się z moim młodszym bratem Mikey'em. Widząc moje nerwowe, depresyjne zachowanie, stwierdził, że może przydałby mi się jakiś odpoczynek od tego wszystkiego, najlepiej daleko stąd.
-Poszukaj czegoś tutaj- brat podał mi katalog z jakimiś wysepkami, a ja spojrzałem na niego zaskoczony i zainteresowany jednocześnie. Wziąłem do ręki przedmiot i zacząłem przeglądać, w poszukiwaniu czegoś co przyciągnęłoby moją uwagę- A w ogóle, jak się czujesz?- spytał nagle
-Już lepiej. Nadal męczę się z biodrem i zanikami pamięci, ale mimo to, jest lepiej- odparłem, delikatnie uśmiechając się i czytając ofertę wynajęcia domku na wyspie Duma Key. Spojrzałem na cenę, a potem zacząłem czytać informację o domku. W tym czasie Mikey chyba coś do mnie mówił, jednak byłem zbyt zainteresowany moim znaleziskiem.
-Masz coś ciekawego?- usłyszałem nad uchem. Nawet nie zauważyłem, kiedy mój brat zaczął spacerować i pojawił się obok mnie.
-Ten domek. -wskazałem palcem i spojrzałem na chłopaka, czekając na jego reakcje.
-No... Może być. Wynajmij go sobie na pół roku, albo może nawet na cały rok. Odpoczniesz, przemyślisz sobie wszystko. Co o tym myślisz?
Ledwo zauważalnie skinąłem głową. Spodobał mi się ten pomysł.

* * *
Czas rozpocząć nowe życie. To była moja pierwsza myśl, po przylocie na Duma Key.
Ze względu na moje biodro i niechęć do samochodów, miałem mieć "wynajętą" osobę, która będzie mi w razie czego przywoziła potrzebne rzeczy i ewentualnie zawiezie mnie na badania do lekarza.
Wypatrywałem takowej osoby na parkingu przy lotnisku, z dwoma walizkami u mego boku.
-Pan jest Gerard Way?- usłyszałem i spojrzałem w stronę, skąd dochodził głos
Chłopak, maksymalnie dwudziestoczteroletni- jak ja- o bujnej, blond czuprynie.
-Tak, to ja- uśmiechnąłem się
-Ja jestem Bob Bryar. Pomogę panu z walizkami- zaproponował
Zgodziłem się niechętnie. Wolałem wszystko robić sam, ale byłem zbyt zmęczony podróżą.
-Nie musisz do mnie mówić "pan". Po prostu Gerard- powiedziałem- Ile masz lat?
-21- odparł, wkładając jedną z walizek do bagażnika
-A ja 24. Więc nie chcę słyszeć żadnego "pan"- uśmiechnąłem się i otworzyłem drzwi, po stronie pasażera.
Kiedy mój pomocnik uporał się z walizkami, wsiadł do samochodu i ruszyliśmy. Rozglądałem się dookoła, zachwycony wszystkimi widokami na wyspie. Mieszkając w Jersey byłem otoczony samymi budynkami, wieżowcami i pojedynczymi drzewami. A tu było na odwrót. Mnóstwo drzew, łąk i raz na jakiś czas dom lub sklep.
-Będę przyjeżdżał co 2 dni z zakupami- poinformował mnie Bob- Tutaj masz mój numer. Jakby coś się działo to po prostu dzwoń- podał mi karteczkę z numerem.- Będziesz zachwycony domem i wyspą.- zapewnił.
W końcu podjechaliśmy pod jakiś ogromny budynek.
-To tutaj?- spytałem niedowierzając
Bob delikatnie kiwnął głową, nie mówiąc nic, aby nie wyrwać mnie z tego cudownego transu.
Ogromny dwupiętrowy dom, koloru łososiowego, ze 100 metrów od plaży, miał być mój na calusieńki rok.
Ocknąłem się, kiedy Bob wysiadł z samochodu, trzaskając drzwiami. Powoli, uważając na cierpiące biodro, również wysiadłem, nadal zadziwiony swoim nowym mieszkaniem.
Kiedy Bob wyciągnął z bagażnika walizki, ruszyłem mu z pomocą. Zabrałem jedną i powoli ruszyłem po schodach prowadzących do drzwi. Mój pomocnik podał mi klucz, który z emocji prawie upuściłem. W końcu z zapartym tchem przekręciłem kluczyk w zamku i położyłem dłoń na klamce. Byłem pewny, że Boba zaraz trafi szlag, więc już bez ceremonii otworzyłem drzwi.
Moim oczom ukazał się wielki salon, z drewnianą podłogą, dużym telewizorem i kilkoma innymi przedmiotami. Wszedłem w głąb domu, a zaraz za mną Bob. Położyłem walizki na podłodze i ruszyłem dalej.
Salon graniczył z małą kuchnią, w której znajdowała się lodówka, piekarnik, kilka szafek i mikrofalówka. Ale moją uwagę przykuło wyjście na taras, z którego był widok na morze. Zachwycony, nie zważając uwagi na moje bolące biodro, ruszyłem na taras. Do moich uszu dotarł szum fal, wiatr rozwiewał moje włosy, a słońce raziło mnie niemiłosiernie, ale byłem zbyt zafascynowany, żeby po prostu wejść z powrotem do budynku. Plaża przed budynkiem była pusta. Ani jednego człowieka. Obok mnie stanął mój pomocnik, najwyraźniej równie zachwycony.
-Niesamowity widok- szepnął
-Oj tak...-odparłem
W końcu oderwałem się od tego powalającego krajobrazu i wróciłem do domu, chcąc zwiedzić górne piętro. Powoli wszedłem po skrzypiących schodach. Na drugim piętrze znajdował się długi korytarz. Rozejrzałem się i postanowiłem najpierw sprawdzić, co znajduje się za drzwiami, po mojej lewej stronie. Otworzyłem je i moim oczom ukazała się niewielka łazienka. Zamknąłem drzwi i ruszyłem dalej. Następne w kolejce drzwi kryły sypialnię, z ogromnym łóżkiem i kilkoma szafkami.
Zszedłem po tych cholernie skrzypiących schodach i dostrzegłem Boba siedzącego na kanapie.
-Podoba się?- spytał
-No pewnie!- krzyknąłem zachwycony
Mikey miał genialny plan. Cały ten dom będzie mój na rok. Tylko ja, szum fal i spokój. Nic lepszego nie mogło mi się trafić.
-Dobra, ja zmykam- powiedział pomocnik- W razie czego dzwoń. Do zobaczenia- pożegnał się
Kiedy usłyszałem trzaśnięcie drzwi, wyjąłem z mojej walizki kilka płyt i włożyłem jedną do odtwarzacza. Ciszę w domu wypełniła muzyka The Used.
Usiadłem na kanapie i cieszyłem się, że tu jestem. Że jednak nie zginąłem w tym wypadku. Mimo tego, że była godzina 17, poczułem ogromne zmęczenie, wynikające z podróży.
Wziąłem do ręki telefon i zadzwoniłem do brata.
-Hej Mikey- odezwałem się
-Gerard! Jak tam, doleciałeś? Wszystko w porządku? Dom jest rzeczywiście taki fajny?- zasypał mnie gradem pytań
-Tak, tak, wszystko w porządku. Dom jest zajebisty.- uśmiechnąłem się pod nosem- Dziękuję.
-Nie ma za co braciszku.
-A teraz idę się położyć, bo padam na ryj- mruknąłem i usłyszałem śmiech Mikey'go
-Spoko. Odezwij się jutro, albo kiedy tam chcesz.- odpowiedział i rozłączył się
Ruszyłem po schodach do sypialni i nawet się nie przebrałem, tylko od razu padłem zwłokami na łóżko.

* * *
Dawno nie spałem tak dobrze, jak podczas pierwszej nocy na Duma Key. Kiedy się obudziłem była 8 rano i byłem wypoczęty jak nigdy.
Biodro dawało się we znaki, więc poszedłem na dół do kuchni, łyknąłem tabletki i postanowiłem się rozruszać, idąc na poranny spacerek po plaży.
Napiłem się soku i wyszedłem z domu.
Kiedy moje bose stopy dotknęły piasku, poczułem się jak małe dziecko. Przypomniałem sobie, jak razem z bratem i rodzicami jeździliśmy nad morze, budowaliśmy razem babki, skakaliśmy przez fale i obżeraliśmy się lodami.
Uśmiechnąłem się i rozejrzałem się. Spoglądając w prawo, dostrzegłem zarys jakiegoś budynku. Postanowiłem, że o ile moje biodro pozwoli to pójdę sprawdzić, kto ciekawy tam mieszka. O ile ktokolwiek tam mieszka.
Stawiałem powoli kroki, na rozgrzewanym przez słońce piasku i wspominałem stare lata. Chyba nawet nie byłem w połowie wyprawy, kiedy poczułem, że już dalej nie dam rady. A przynajmniej nie dzisiaj. Jednak z tej odległości dostrzegłem, że przed tym budynkiem, na piasku ktoś siedzi. Nie mogłem dostrzec kto, ale miałem zamiar następnym razem udać się znacznie dalej.
Równie powolnym krokiem wróciłem do domu.
Włączyłem telewizję i przełączałem kanały w poszukiwaniu czegoś, co choć na chwilę przykułoby moją uwagę.
I nagle trafiłem na jakiś program o malowaniu. Odłożyłem pilota i zamyśliłem się. Sam kiedyś uwielbiałem malować, ale teraz to już przeszłość. Nie namalowałem nic od 6 lat, nie licząc rysowania patykowych ludzików i chmurek, podczas rozmowy telefonicznej. Wtedy doszedłem do wniosku, że chcę się tym na nowo zająć.
Podszedłem szybkim krokiem do lodówki, do której przyczepiłem numer Boba.
-Halo?- odebrał po 4 sygnale
-Cześć Bob, tutaj Gerard.- odezwałem się
-O, cześć. Co tam?
-Mam pytanie. Jest tu gdzieś jakiś sklep z przyborami plastycznymi? No wiesz... Sztalugi, farby, pędzle...
-Hm...- zastanowił się- Tak, jest.- odpowiedział po chwili.- Zawieść cię tam?
-Jakbyś mógł...
-Jasne, że mogę. Pasuje ci godzina 17?
-Pasuje. Dzięki, Bob- uśmiechnąłem się pod nosem i rozłączyłem.

* * *
Po 18 wróciłem do domu obładowany zakupami. Radość sprawiało mi samo patrzenie na przybory, a co dopiero jak się zabiorę za malowanie. Przez dłuższą chwilę zastanawiałem się, gdzie mógłby zrobić swoją "pracownię" artystyczną. Kiedy wszedłem na drugie piętro mieszkania, zwróciłem uwagę na to, że przez okno na korytarzu będzie perfekcyjnie widać zachód słońca. Moja wyobraźnia podsunęła mi piękny obraz takiego zachodu i od razu wiedziałem, że to będzie mój pierwszy obraz.
Rozłożyłem na podłodze folię, ustawiłem sztalugę i przygotowałem wszystkie potrzebne przybory. Do zachodu została jeszcze przynajmniej godzina, więc powolnym krokiem zszedłem po schodach i udałem się do lodówki.
Bob przygotował mi jedzenie chyba na najbliższe 3 miesiące. Wybór był tak duży, że sam już nie wiedziałem co mam ochotę zjeść. W końcu postanowiłem wziąć sobie tylko jogurt owocowy.

Po 21 stałem przy sztaludze i patrzyłem przez okno. Wziąłem do ręki pędzel i zacząłem coś tworzyć. Jedynym dźwiękiem jaki docierał do moich uszu, był szum morza i skrzeki mew. Cały czas malowałem i nawet nie zwróciłem uwagi na to, że słońce już niemalże zniknęło a horyzontem. Zachowałem obraz w pamięci i nie musiałem go widzieć. Brak słońca dał się we znaki dopiero wtedy, kiedy było już na tyle ciemno, że nie widziałem co maluję. Szybko zaświeciłem światło i wróciłem do dokańczania dzieła.
Kiedy uznałem, że skończyłem, odłożyłem wszystkie pędzle i nawet nie zwracając uwagi na wszystko dookoła, poszedłem pod prysznic, a potem do łóżka. Ten dzień mnie całkowicie wymęczył.

2 komentarze:

  1. To jest na pewno inne. Trochę melancholijne. Trudno mi wejść w skórę Gerarda ukazanego w takiej konfiguracji, ale na pewno jest to ciekawe wyzwanie. Musisz wiedzieć, że jak na razie, fabuła jest dużo lepsza od poprzednich twoich frerardów. Jeżeli jest według ciebie nudna, to rozwiń uczucia tak, żeby to, co się dzieje w głowie bohatera wyszło na pierwszy plan, przed rzeczywistą akcję. To jest zwykle bardzo ciekawe ;)
    czyta się przyjemnie, chociaż jest trochę powtórzeń. dodatkowo podkłady jak najbardziej zaliczają się na plus. przy Wonderwall i Use Somebody po prostu się rozpływam, a tutaj świetnie z nimi trafiłaś. Są takie ciepłe i jasne, jak to nowe życie Gerarda na słonecznej wyspie, z dala od przeszłości.
    Jestem prawie pewna, że ta osoba siedząca gdzieś tam na plaży to Frank ;D
    wygląd bloga jest fajny, ale taki mroczny. za to opowiadanie wydaje się pogodne, proponowałabym zatem coś jaśniejszego.
    pozdrawiam i dużo weny życzę ;)
    cat-eater.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Ostatnip nie skomentowałam, bo mi przerwało neta na lekcji i się nie wysłało. :c
    Chciałam ci tylko powiedzieć, że bardzo się cieszę,że wróciłaś Puppiesku ty mój :3
    Rozdział bardzo fajny i ciekawie się zapowiada. :3
    W poprzednim rozdziale wspomniałam, żeby się jakoś szybko Lynz pozbyć, a tu nagle taka niespodzianka, soł merci mon petit sucre. ( mieszanie języków jest takie fajne, yay! )
    Dawaj szybko następną część! ;3
    A szablon bardzo ładny, ale ja ostatnio wolę jakieś żywsze kolory. :c

    xoxo FunPuppy

    OdpowiedzUsuń