Jak tam szkoła? Chujowo, tak wiem.
Drugi rozdział tego czegoś XD
Następny rozdział pojawi się chyba w miarę szybko. Anyway, miłego czytania i dawajcie komentarze, bo tracę motywację do pisania :c
xoxo Demolition Puppy
___________________________
"Where are you and I'm so sorry
I cannot sleep I cannot dream tonight
I need somebody an always"
I cannot sleep I cannot dream tonight
I need somebody an always"
-Blink 182 "I miss you"
Kilka kolejnych dni upłynęło mi całkiem spokojnie.
Uczyłem się i chodziłem do pracy. Jednak piątek miał być całkiem inny. Jak co
dzień, zjawiłem się w pracy dokładnie o dwunastej i zastałem szefa, więc
wymieniłem z nich jakieś uprzejmości. Zaczął się czas remontów, a ponieważ
pracowałem w sklepie z artykułami budowlanymi i tego typu bzdetami, był całkiem
niezły ruch. Jednak mniej więcej o czternastej wszyscy byli na obiedzie, więc i
w pracy panował względny spokój. Do czasu.
Wykładałem na półki farby do ścian, co z
moim wzrostem i tymczasowym brakiem drabiny, było cholernie trudne.
-Dzień dobry. -usłyszałem nad uchem i aż
podskoczyłem.
Obejrzałem się i dostrzegłem jego. Pana
Gerarda Waya.
-Och, dzień dobry. Przepraszam, nie
zauważyłem pana...- Odwróciłem się i poczułem jak krew zalewa moje policzki dając
rumieńce niczym buraki. Gerard miał na sobie dziś inny strój niż zazwyczaj,
czarne stylowe rurki i ciemny płaszcz. Wyglądał, jakby spieszył się na najwyżej
spotkanie rodzinne w domu swoich rodziców.
-To tu pracujesz - Powiedział
rozglądając się po półkach wypełnionych farbami od kolorów śnieżnobiałej bieli
do intensywnych odcieni brązu i kasztanu.
-Tak... A co pana tu sprowadza?
Czarnowłosy znów rozejrzał się po pułkach i zaczął grzebać w swojej czarnej torbie.
Czarnowłosy znów rozejrzał się po pułkach i zaczął grzebać w swojej czarnej torbie.
-Szukam farby do pokoju, coś idealnie podchodzącego pod ten kolor -
Podał mi kartkę koloru ciemnoczerwonego dorodnego wina.
Zgadywałem, że może
organizuje jakiś pokój wystaw dzieł sztuki w jego domu... A kto go wie, jest
bogaty. Przeszedłem prawie na sam koniec długiego pasażu i przyniosłem odpowiednią
puszkę z farbą.
-Ten może być? - Zapytałem i wręczyłem puszkę Gerardowi. Ten
spojrzał na nią i porównał do koloru kartki.
-Pewnie, jest idealny. Dzięki,
Frankie.
Poszedłem z nim w stronę kasy nadal
odrobinę speszony.
-A jak wywiad? Spodobał się? -zapytał nagle
i uśmiechnął się delikatnie
Przytaknąłem głową i nie miałem zamiaru z
nim więcej rozmawiać, gdyż tylko zrobiłbym z siebie idiotę, jednak wtedy
przypomniałem sobie istotną rzecz.
-Tylko Matt chciałby jakieś zdjęcia czy
coś... -mruknąłem, a on spojrzał na mnie zainteresowany. Podał mi swoją kartę
kredytową i chwilę nad czymś rozmyślał.
-Jutro mam wolny dzień, możemy się umówić
na jakąś sesję. -stwierdził, a ja zaskoczony wysłałem mu pytające spojrzenie.
On mówił poważnie? Matt będzie zachwycony! Sięgnął do kieszeni płaszcza i wyjął
wizytówkę. -Tu jest mój numer. Zadzwoń wieczorem i się dogadamy.
Oddałem mu kartę kredytową z trudem łapiąc
oddech, a potem skierował się w stronę wyjścia. Już się cieszyłem, że to koniec
rozmowy z nim, kiedy on się odwrócił i rzucił do mnie:
-Swoją drogą, cieszę się, że Matt nie mógł
przeprowadzić ze mną wywiadu.
Po wypowiedzeniu tych słów zniknął za
drzwiami sklepu, zostawiając mnie kompletnie wmurowanego.
Kiedy tylko udało mi się wyjść z pracy,
postanowiłem pojechać do Matta, który już na szczęście wyzdrowiał, i opowiedzieć
mu o dzisiejszej sytuacji.
Opowiedziawszy mu o spotkaniu z Wayem i
jego propozycji, mój przyjaciel chwilę siedział zamurowany. W końcu szeroko się
uśmiechnął i podziękował. Później zgodnie ustaliliśmy, że poprosimy mojego
kumpla Alana, który jest fotografem o zrobienie sesji.
-To teraz dzwoń do Waya! -mruknął Matt i
szturchnął mnie łokciem, mrugając porozumiewawczo. Przewróciłem oczami i
wyjąłem telefon.
Wybrałem numer i zadzwoniłem. Nie czułem
zbyt dużego stresu dopóki nie odebrał.
-Way. -usłyszałem po trzech sygnałach
-Ee... yy... Tu Frank Iero.
Gdy usłyszałem jego prawie mruczący głos
wszystkie wnętrzności w moim żołądku wywróciły się na drugą stronę. Teraz, gdy
nie widziałem go i nie mogłem skupić się na jego wyglądzie, zająłem się jego
głosem. Way był bardzo przystojnym mężczyzną, ale jego głos przebijał wszystko.
Był taki pociągający, jakby każde jego słowo miało nutkę erotyzmu w barwie.
-Ach, witaj Frankie. Jak robimy z tymi zdjęciami?
-Pasuje panu jutro o 10? -z trudem
wydusiłem z siebie te kilka słów i przełknąłem ślinę.
Po drugiej stronie przez chwilę panowała
cisza, za co dziękowałem, bo mogłem opanować drżenie głosu.
-Tak. Aktualnie mam wynajęty apartament w
jednym hotelu, więc może tam odbędzie się sesja?
-Jasne, okay. -odparłem. Dodał jeszcze, że
zaraz wyśle sms'a z adresem, a potem podziękowałem mu i wreszcie mogłem się
rozłączyć.
Kiedy tylko schowałem telefon z powrotem do
kieszeni, sięgnąłem po szklankę wody i w pośpiechu upiłem trzy duże łyki.
Zauważyłem, że Matt przygląda mi się lekko zaskoczony, ze swoim podejrzliwym
wzrokiem.
-Coś ty taki zestresowany? - Zapytał mnie
Matt mierząc wzrokiem. Przez kilka sekund nie odzywałem się i próbowałem
doprowadzić do spokoju swój oddech i serce. Kompletnie nie wiedziałem jak mu
odpowiedzieć na to pytanie. Zestresowany z powodu rozmowy z Way'em? Wpatrzyłem
się w szklankę wody i po chwili przeniosłem swój wzrok na Matta.
-Nic
takiego... - odmruknąłem a moje gęste tłumaczenia przerwał dźwięk telefonu
oznajmujący, że przyszła mi wiadomość. Oczywiście nadawcą był Pan Way. Przesłał
mi adres apartamentu, w którym jutro mamy się spotkać oraz godziny pracy.
Potwierdziłem wszystko i schowałem telefon na dno kieszeni. Dopiero potem
zorientowałem się, że jestem cały czerwony na twarzy.
-Muszę już wracać do domu i się pouczyć do
egzaminów. -mruknąłem, nim Matt zdążył się jeszcze o coś zapytać. Kumpel na
szczęście odpuścił, a ja pożegnałem się i wsiadłem do samochodu.
Następnego dnia ja, Alan i Matt, jechaliśmy
razem do hotelu, w którym chwilowo mieszkał Way. Był to jeden z tych hoteli, w
których zapewne nie byłoby mnie stać nawet na szklankę wody. Wczoraj
dogadaliśmy się z pracownikami i mieliśmy dostać w celu sesji jeden z większych
apartamentów. Największy zajął oczywiście Way.
W mniej więcej pół godziny przygotowaliśmy
oświetlenie, ustawiliśmy statyw i obgadaliśmy jakie zdjęcia robimy. Miałem
właśnie iść po Gerarda, kiedy on pojawił się w drzwiach w swoim eleganckim
garniturze, z lekko wilgotnymi włosami. Oparł się o framugę i spojrzał na
robotę, którą wykonujemy. Rozejrzał się i jego wzrok zatrzymał się na mnie.
- Całkiem
nieźle – mruknął. – Kiedy wszystko będzie gotowe?
Jego wzrok sparaliżował mnie
od szyi w dół, a zimny pot znacząco oblał mi całe ciało. Nie wiem czy
kiedykolwiek czułem się bardziej zażenowany. Momentalnie zaschło mi w gardle,
jak to zwykle w jego obecności. Wszystkie moje dziwne zachowania sprowadzały
się do nazwiska „Way”. -Rozstawimy jeszcze kilka drobiazgów i myślę…
Zapomniałem języka w ustach, gdy mężczyzna wstał z framugi drzwi zrobił krok w
moją stronę, a ja wyczułem zapach jego drogich perfum, zapewne z Sephory, w
końcu wszyscy bogaci ludzie tam chodzą. Zaczesał swoje czarne włosy do tyłu i
do ust włożył gumę miętową. Wyciągnął swoją dłoń w moją stronę, a ja skupiając
wzrok na nim nerwowo przełknąłem ślinę. Jego ręka przeniosła się na moje
nieułożone włosy i strzepała z nich białe piórko.
-Miałeś je we włosach –
Wymruczał z małym zadziornym uśmiechem.
Dzięki Bogu w
tej samej chwili pojawił się przy nas Matt i Way w momencie przeniósł wzrok ze
mnie na kumpla.
-Miło mi pana
osobiście poznać. Jestem Matt Mullins. -uśmiechnął się przyjaźnie mój
przyjaciel, który najwyraźniej nie był kompletnie zestresowany rozmową z
Gerardem. Podał mu dłoń, którą czarnowłosy uścisnął po przywitaniu się. -Już
wszystko gotowe. -poinformował i wskazał ręką na ścianę, pod którą miały być
zrobione zdjęcia.
Way prowadzony
przez Matta ustawił się we wskazanym miejscu, a ja uśmiechnąłem się w stronę
Alana, pokazując mu uniesione kciuki. Był dobrym fotografem, ale bardziej
zajmował się krajobrazami, aniżeli ludźmi, więc odrobinę bał się, że zdjęcia mu
nie wyjdą.
W końcu sesja
oficjalnie się rozpoczęła i biznesmen zaczął pozować, a ja bezkarnie mogłem się
na niego gapić.
Mężczyzna po każdym udanym ujęciu zmieniał
pozę. Na jednej stał oparty o ścianę z wbitym wzrokiem gdzieś w przestrzeń a
zaraz na drugiej przeczesywał swoje pięknie wymodelowane włosy. Matty doglądał
pracy Alana, a ten co chwila ustawiał obiektyw i poprawiał światło. Mogłem się
spodziewać, że zdjęcia wyjdą wręcz idealne. Samą przyjemność sprawiało mi
patrzenie na Gerarda, i jeszcze mieli mi za to płacić. Mogłoby być coś
lepszego?
Jakieś czterdzieści minut później mieli
zrobioną wystarczającą ilość zdjęć i zabrali się za porządkowanie apartamentu.
Chciałem pomóc chłopakom, jednak wtedy podszedł do mnie Way.
-Wielkie dzięki za sesję. -odezwałem się i
lekko uśmiechnąłem.
Czarnowłosy wzruszył obojętnie ramionami i
również się uśmiechnął.
-Masz ochotę pójść ze mną na kawę? -zapytał
po chwili milczenia, a ja kompletnie zaszokowany nie mogłem złapać tchu.
Spojrzałem na niego, mając nadzieję, że dostrzegę na jego twarzy rozbawienie,
które przekona mnie, że to tylko głupi żart. On jednak miał śmiertelnie poważną
minę.
-Nie bardzo... Znaczy chętnie bym poszedł,
ale muszę się uczyć i nie miałby mnie kto odwiedź do domu... -zacząłem paplać
zestresowany.
-Ale panie Iero, nie można się cały czas
uczyć. -stwierdził z zadziornym uśmiechem.
- Oczywiście, ale sesja sama się nie zda, a
uczelnia…
-Ależ nalegam. Wezmę odpowiedzialność na siebie, i wykładowcy na
pewno zrozumieją jeśli powiemy, że byłeś na kawie z Gerardem Way’em –
Odpowiedział posyłając mi kolejny z tych uśmiechów, którym wręcz nie mogłem
odmówić.
-Skoro jest taka sprawa… To z przyjemnością – Odparłem próbując
opanować drżenie moich kolan.
Po kilku minutach cały sprzęt był złożony i
mogliśmy się wszyscy pożegnać. Way podszedł do każdego z nas i uścisnął dłoń.
-To do zobaczenia jutro, Frankie – Posłał mi uśmiech na pożegnanie i wszyscy
opuściliśmy jego apartament.
W drodze na dół przedyskutowaliśmy z chłopakami
temat zdjęć, potem na parkingu rozeszliśmy się w swoje strony. Dopiero w moim
aucie zacząłem się zastanawiać, ile znajomości musi mieć Gerard, skoro
wspomniał o moich wykładowcach i co lepsze… Umówiłem się z Way’em na kawę, a
zapomniałem, że nie lubię kawy.
Resztę dnia poświęciłem na pracę, a potem
naukę, choć ta szła mi kiepsko, głównie dlatego, że moje myśli były
skoncentrowane na jutrzejszym spotkaniu z Gerardem. Z jednej strony troszkę się
obawiałem, ale z drugiej byłem całkiem zadowolony. Najbogatszy facet w mieście,
czy tam kraju, chce iść ze mną na kawę. Właśnie ze mną.
W nocy śniły mi się te jego przenikliwe
oczy, o czym przypomniałem sobie w drodze na umówione spotkanie. Gdy dotarłem
na miejsce dostrzegłem Waya, stojącego pod drzwiami kawiarenki w swoich rurkach
i płaszczu. Jego włosy lekko zmierzwił wiatr, co tylko dodawało mu seksapilu.
Zaparkowałem samochód i podszedłem w jego stronę. Uścisnęliśmy
sobie dłonie na powitanie, a potem weszliśmy do budynku.
-A więc co zamawiasz? -zapytał mnie, a ja spojrzałem w
stronę menu. Na moje szczęście dostrzegłem, że dają tutaj herbatę z cytryną,
więc odetchnąłem z ulgą.
-Herbatę. -odparłem, a on spojrzał na mnie lekko
zdezorientowany, ale nic nie powiedział.
-W takim razie ja zamówię dużą espresso –
Odpowiedział i zawołał kelnerkę. Wysoka, szczupła kobieta w czarnej spódnicy do
kolan podeszła do nas i odebrała zamówienie. Miała długie czarne włosy spięte w
dużego koka, a przez białą koszulę mogłem dostrzec czarny prześwitujący stanik.
Była piękną kobietą, ale Gerard nie zwrócił na nią ani razu uwagi. A może to
dlatego, że już kogoś ma? A z resztą, dlaczego mnie to właściwie zastanawia.
Taki przystojny bogaty mężczyzna na pewno ma jakąś piękną kobietę. Albo
mężczyznę, jeśli ma swoje upodobania.
Po kilku minutach kelnerka przyniosła nasze
zamówienia, a ja zacząłem w głowie szukać jakiegoś tematu, żeby przerwać tą
niezręczną ciszę. Spojrzałem na czarnowłosego, który przygryzał lekko dolną
wargę i wydawał się być pogrążony w swoich myślach.
-Ten Alan to twój chłopak? -zapytał nagle,
a ja wysłałem mu lekko zaskoczone zdziwienie. Minę miał znowu całkowicie
poważną i przyglądał mi się z zainteresowaniem, cierpliwie oczekując
odpowiedzi.
-Nie. Jesteśmy kumplami. Czemu pomyślałeś,
że to mój chłopak?
-Bo na wczorajszej sesji wysyłaliście sobie
takie spojrzenia i uśmiechy. -odparł i delikatnie ujął w dłonie filiżankę z
kawą
-Co prawda Alan czasem dziwnie się
zachowuje… Ale nic pomiędzy nami nie ma – wybroniłem się a Gerard odłożył kawę
na stolik. Zaśmiał się pod nosem po czym założył prawą nogę na lewe kolano.
-Robiłem kiedyś interesy z jego ojcem. A skoro jesteś jego kumplem, to zapewne
wiesz że jest gejem – spojrzał na mnie znów ze śmiertelnie poważną miną. Prawie
zakrztusiłem się herbatą, którą piłem.
-Słucham?
-Oh, a więc nie wiedziałeś. -mruknął pod
nosem i spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem malującym się w kącikach jego ust.
Seksualność mojego przyjaciela to ostatni
temat jaki chciałbym poruszać z Gerardem. Zapytałem go więc o zainteresowania i
tak ciągnęła się rozmowa. W końcu po mniej więcej godzinie uznałem, że pora
wrócić do książek, co jednak nie spodobało się mojemu towarzyszowi.
-Może jeszcze krótki spacer? -zapytał z
uśmiechem. -Dotlenisz się i nauka od razu lepiej się przyswoi.
Czy Frank mógł odmówić temu cholernemu
facetowi? Oczywiście, że nie. Zapłacił za rachunek i zostawił pięknej kelnerce
napiwek, a potem wyszliśmy z kawiarenki. Spacerowaliśmy znowu rozmawiając o
wszystkim i o niczym. Dowiedziałem się, że również lubi czytać kryminały jak ja
i polecił mi kilka książek, o których nigdy wcześniej nie słyszałem.
-A ty masz dziewczynę? -spytałem
zaciekawiony.
Zatrzymaliśmy się akurat przy przejściu dla
pieszych i czekaliśmy aż sygnalizacja zmieni się na zielony. Way przez kilka
sekund milczał i straciłem nadzieję, że odpowie na to pytanie.
-Nie bawię się w dziewczyny. -odparł po
chwili.
Czyli co? Był gejem? Nie miałem zbytnio
czasu nad tym rozmyślać, bo nagle poczułem jak jego ręka mocno owija się wokół
mojego nadgarstka i ciągnie mnie w swoją stronę. Mniej więcej kiedy znalazłem
się w ramionach mężczyzny, obok mnie przejechało slalomem jakieś auto. Gdyby
nie szybka reakcja Gerarda zostałbym rozjechany. Way jedną ręką nadal trzymał
mój nadgarstek, a drugą umiejscowił na moich plecach. Był wyższy ode mnie o
głowę, więc żeby wyczytać coś z jego oczu musiałem się nieźle namęczyć.
Musieliśmy naprawdę przekomicznie wyglądać,
skoro większość przechodniów patrzyła się na nas ze zdziwieniem lub śmiechem.
Jakiś facet zatrzymał się autem przy pasach i przez małe okienko wykrzyczał „No
całuj go!”. Gerard spojrzał na auto, które po chwili zniknęło za zakrętem, a potem przeniósł swój morderczo poważny wzrok na pozostałych ludzi. W przeciągu
kilku sekund wszystko powróciło do normy. No może nie wszystko, ja nadal byłem
w jego ramionach.
Moja podświadomość sama zaczęła błagać,
żeby te jego perfekcyjne usta chociaż lekko musnęły moje. Odniosłem nawet
wrażenie, że odległość między naszymi twarzami minimalnie się zmniejszyła.
Jednak Way w końcu wypuścił mnie ze swoich ramion, lekko odsuwając się ode
mnie. A więc z pocałunku nici.
-Wiesz Frank... Dla własnego dobra nie
powinieneś się ze mną spotykać. -powiedział i wbił wzrok w swoje buty
Że co proszę? On sobie chyba żartuje.
Pierwsze zaprasza mnie na kawę, proponuje spacer, ratuje mi życie, a teraz
nagle mówi, że nie powinniśmy się spotykać?
Gapiłem się na niego kompletnie
zdezorientowany, a potem zwróciłem uwagę na to, że jest zielone światło, więc
bez pożegnania przeszedłem migiem na drugą stronę i ruszyłem do swojego auta.
Okay, nie mam zamiaru się z nim więcej kontaktować. To mi nawet na rękę, bo
chyba zaczął mi się podobać. Urwę kontakt, zanim moje zauroczenie przerodzi się
w coś więcej.
Mimo tego toku myślenia zrobiło mi się
nagle przykro. Nie znałem go zbyt dobrze, nie przywiązałem się do niego, lecz
pragnąłem by go jeszcze spotkać, widywać się z nim i dowiedzieć się więcej.
Zwłaszcza, że był ogromnie ciekawą i pociągającą osobowością. Biznesmen o
bogatym nie tylko apartamencie… Nie Frank, nie powinieneś o nim myśleć.
Zapomnij. I wpadł mi do głowy świetny pomysł – podjadę do Matta, pouczymy się
razem i trochę wypijemy. Nie chciałem się schlać, ale troszkę alkoholu jeszcze
nikomu nie zaszkodziło.
O zgon, to było takie cudowne! *-*
OdpowiedzUsuńFranuś się zabujał, na na na :D Podobało mi się tak bardzo! Ale z lekka mnie zaskoczyło ostatnie zdanie Gerarda... :/
Pisz, pisz, pisz, pisz! :D
Boze, boze ;-;
OdpowiedzUsuńCzuje, ze to opo bedzie mocne.
Kocham książkę '50 Twarzy Greya' wiec nie mogę się już doczekać niektórych momentów z Gee i Frankiem w roli głównej. Chcę już następny rozdzial *.*
OdpowiedzUsuńsama kiedyś sobie fantazjowalam podstawiajac frerarda pod tą książkę, ale nie sądziłam, że ktoś to napisze XD
Nie czytałam Greya, więc mogę się tylko domyślać, co i kiedy się wydarzy, przez co jestem taka zniecierpliwiona. ;__;
OdpowiedzUsuńTo jest takie seksi, że nawet mnie nie stać na porządny komentarz.
Na koniec dodam drobny apel do Gerarda odnośnie ostatniej wypowiedzi: Przestań pieprzyć głupoty i zacznij Franka. ;__;
Kocham i pragnę więcej. <3