niedziela, 17 maja 2015

One Shot. "All we needed was love"

Witam wszystkich!
Ostatecznie z pomocą waszych głosów wybrałam opowiadanie numer 2. Mam już napisane dwa rozdziały, trzeba je tylko sprawdzić. No i muszę znaleźć oficjalny tytuł do opowiadania, ale nie mam pomysłów.
A na razie macie tutaj takiego kiepskiego, krótkiego Shota, bez głębszego sensu i przesłania.

Mogłam już wyjść z wprawy, bo naprawdę dawno nie pisałam, ale mam nadzieję, że przypadnie wam chociaż odrobinę do gustu.
Myślę, że jeszcze w tym tygodniu pojawi się pierwszy rozdział nowego opowiadania.
Dziękuję za pamięć i komentarze! <3
xoxo Demolition Puppy

________________________
(Gerard)

Nie skłamię, jeśli powiem, że ja i Frank znaliśmy się dosłownie od kołyski. Mieszkaliśmy w tej samej starej kamienicy, dokładnie na przeciwko siebie. Kiedy się urodziłem wystarczyło poczekać kilka miesięcy, aż urodzi się Frank. Gdy tylko podrośliśmy na tyle, by samemu spacerować staliśmy się nierozłączni. Nasze mamy oczywiście nie miały nic przeciwko, a potem robiły wszystko byleby nas na moment nie rozdzielić. Dlatego nawet na wakacje jeździliśmy razem, a później zapisano nas do tego samego przedszkola.
Oboje byliśmy bardzo nieśmiali i głównie dlatego nie zawieraliśmy żadnych nowych znajomości. Mieliśmy siebie, po prostu.
Na początku byliśmy zwykłymi kolegami- bawiliśmy się razem w piaskownicy, wymyślaliśmy swoje własne zabawy, nawet stworzyliśmy własny język, który tylko my rozumieliśmy. Byliśmy dla siebie jak rodzeństwo, którego oboje nie mieliśmy.
Potem jednak urodził mi się braciszek- Mikey. I ja i Frank byliśmy tym niesamowicie zafascynowani i nie mogliśmy się doczekać, aż podrośniemy i będziemy mogli się nim opiekować.
W podstawówce również trafiliśmy do jednej klasy. Na każdej lekcji siedzieliśmy razem, na przerwach bawiliśmy się tylko w swoim towarzystwie, nawet nie próbowaliśmy poznać kogoś nowego. Po lekcjach razem wracaliśmy do domu, odrabialiśmy zadania i uczyliśmy się. Chyba nigdy się nie kłóciliśmy. A nawet jeśli to przecież nie potrafiliśmy długo bez siebie wytrzymać.
W tych latach naszym ulubionym miejscem do przesiadywania był trzepak, za kamienicą. W lecie było to idealne schronienie przed cieniem.
Szczególnie zapamiętałem wakacje, jakoś między 5 a 6 klasą podstawówki. Frank był z rodzicami na mieście, a ja czekałem na niego na naszym trzepaku. Gdy tylko wrócił, poszedł się przebrać i przysiadł obok mnie. Poczęstował mnie cukierkiem, którego chętnie zabrałem.
-Ej Gerard, jak byłem teraz z rodzicami na mieście to w pewnym momencie się tak dotknęli ustami. Mówili, że to pocałunek. -zaczął
-Moi rodzice też tak czasem robią, ale nie wiem po co. -odparłem
-Ja właśnie też. Może sprawdzimy?
Wzruszyłem obojętnie ramionami. Pochyliliśmy się w swoje strony i daliśmy sobie delikatnego buziaka. Wtedy to nie było dla nas w jakikolwiek sposób złe, byliśmy po prostu strasznie ciekawi.
Chodzenie do szkoły i nauka o różnych nowych rzeczach coraz bardziej budziła naszą ciekawość. Jeszcze wielokrotnie próbowaliśmy różnej formy pocałunku, którą zauważaliśmy u rodziców- począwszy od buziaków w policzek, aż po jakieś głębsze, namiętne pocałunki.
Po tym wszystkim zachowywaliśmy się czasem jak para, choć nic do siebie nie czuliśmy. Byliśmy za mali na miłość. Jednak czasem trzymaliśmy się za ręce, dawaliśmy sobie buziaki i tuliliśmy się. Nie uważaliśmy tego za dziwne. Taka szczeniacka miłość.
Jak teraz o tym myślę, to na pewno musieliśmy coś do siebie czuć.
W gimnazjum również byliśmy w tej samej klasie i nadal byliśmy nierozłączni. Frank był rozchwytywany wśród dziewczyn, jednak on nadal wolał ten nasz niby związek. Wtedy dowiedzieliśmy się, że miłość pomiędzy osobami tej samej płci nie jest zbyt dobrze postrzegana wśród ludzi. Dlatego był to nasz mały sekret. Taki zakazany owoc- a jak wiadomo, on smakuje najlepiej. Wtedy liczyliśmy się tylko my, żyliśmy jak w naszym wymarzonym śnie. Nie dbaliśmy o nic. 
Jednak pod koniec drugiej klasy Frank ze łzami w oczach oznajmił mi, że jego tata znalazł pracę w innym mieście i że się przeprowadzają. Nasz świat posypał się wtedy jak domek z kart. Przepłakaliśmy razem całą noc, rozmawiając długo o tym co będzie. Spędziliśmy razem 14 lat i nagle mieliśmy się rozstać. Wtedy komputery, a już tym bardziej telefony nie były aż tak rozpowszechnione, więc moglibyśmy kontaktować się co najwyżej poprzez listy. I tak na początku robiliśmy. Bez przerwy do siebie pisaliśmy, czasem dzwoniliśmy. Jednak po jakimś czasie Frank znalazł tam sobie przyjaciół. Nie byłem mu aż tak potrzebny, skoro miał przyjaciół na miejscu.
Zabolało mnie to, jednak w pełni go rozumiałem. Choć często żałowałem, że nie mamy okazji się znowu spotkać, przytulić się, dać sobie buziaka i pogadać.
Wtedy doszedłem do wniosku, że ja chyba naprawdę coś do niego czułem. Ale byłem wtedy młody, uważałem to za głupie zauroczenie.
Potem miałem kilka przelotnych związków, których szukałem chyba tylko po to, by zapełnić pustkę po Franku. Na nic się to jednak nie zdało, bo jego po prostu nie dało się zastąpić.
Teraz, kiedy mam 24 lata, wiem że to była miłość. Oczywiście, że była i nadal gdzieś głęboko we mnie się ukrywała, bo gdy pewnego dnia zadzwonił do mnie stary znajomy Ray i oznajmił, że dostał zaproszenie na ślub Franka, coś we mnie pękło. Dowiedziałem się od niego, że Frank bierze ślub z dziewczyną o imieniu Jamia, jednak nie jest w stu procentach pewny tej decyzji i że to nacisk od strony rodziców.
Bolało nie tylko to, że bierze ślub, ale również to, że nawet mnie nie poinformował. Mnie, swojego najbliższego niegdyś przyjaciela.

* * *
Dowiedziałem się od  Raya gdzie ten ślub ma się odbyć i pojechałem tam. Chciałem go zobaczyć, powiedzieć mu "cześć" i złożyć życzenia.
Usiadłem w kościele gdzieś z tyłu, żeby nie rzucać się w oczy. Wtedy zauważyłem jak Frank wchodzi do budynku. Ubrany był w elegancki garnitur, włosy miał dość długie, niemalże sięgające ramion i rozglądał się po kościele tymi oliwkowymi oczami. Wyglądał tak pięknie. Nie mogłem oderwać od niego wzroku, prezentował się niesamowicie.
Nim się obejrzałem stał przed ołtarzem razem ze swoją wybranką. Zauważyłem, że ona bez przerwy szeroko się uśmiecha, Frank natomiast nie wyglądał na zadowolonego. Może Ray rzeczywiście miał rację?
Im dłużej patrzyłem na Franka, tym bardziej żałowałem, że to ja nie stoję z nim na ołtarzu. Gdyby się nie przeprowadził 10 lat temu mogłoby być tak pięknie. Może nadal bylibyśmy w swoim niby związku? Może teraz to by był nasz ślub? Wszystko mogło się potoczyć całkiem inaczej.
-Jeśli ktoś zna powód, dla którego ta para nie powinna się pobrać, niech powie to teraz. -usłyszałem głos księdza
Z mocno bijącym sercem, podchodzącym do gardła wstałem i wyszedłem na środek. Byłem świadom konsekwencji, ale nie darowałbym sobie, gdybym przepuścił tą okazję naprawienia sytuacji.
-Ja znam. -odezwałem się i oczy wszystkich zgromadzonych na mnie spoczęły
Najpóźniej w moją stronę spojrzał Frank. Gdy tylko mnie rozpoznał dostrzegłem zmieszanie i zaskoczenie w jego oczach, ale również błysk radości. Na początku chyba nie mógł uwierzyć, że to naprawdę ja i wpatrywał się we mnie nie dowierzając własnym oczom.
-Frank nie kocha tej dziewczyny. -kontynuowałem i zrobiłem kilka kroków w stronę ołtarza
Większość osób zaczęła coś szeptać między sobą i wysyłać zaskoczone spojrzenie Frankowi. Jego wybranka natomiast wyglądała na oburzoną i zdenerwowaną, że ktoś śmie niszczyć jej ceremonię.
-Sądziłeś, że to się tak skończy? -zapytałem Franka, który nadal stał w bezruchu i wpatrywał się we mnie. -Że będę musiał niszczyć ci ślub, żeby przez moment z tobą porozmawiać? Nie dziwię się, że mnie nie zaprosiłeś. -zaśmiałem się sarkastycznie pod nosem. Znalezienie odpowiednich słów w tym momencie graniczyło dla mnie z cudem -Zaraz wyjdę i już nigdy mnie nie zobaczysz. Chciałem ci tylko powiedzieć, że tęsknię za tobą. Wciąż pamiętam każdy dzień spędzony razem, te wspomnienia nigdy nie odejdą.  Nadal pamiętam nasz mały sekret i jest mi trochę przykro, że jest nieaktualny.
Zauważyłem, że po policzku Franka spływa pojedyncza łza. Jamia natomiast wpatrywała się na zmianę w niego i we mnie, tupiąc nogą zniecierpliwiona.
-Kochałem cię wtedy i kocham teraz, Frank. -mruknąłem na koniec i zamierzałem wyjść
Frank walczył przez chwilę ze sobą. Postawiłem go w niekomfortowej sytuacji wyznając miłość przed całą jego rodziną. W końcu jednak chłopak zszedł z ołtarza i podszedł do mnie. Stał przez moment przede mną i wpatrywaliśmy się w siebie w ciszy. Po upływie kilkunastu sekund rzucił mi się na szyję, a ja objąłem go mocno korzystając z tego, bo byłem świadomy, że to być może moja ostatnia szansa. Po chwili Frank odsunął się ode mnie i wytarł łzy z policzków. Potem spojrzał na swoją wybrankę, która nadal stała zdezorientowana przy ołtarzu.
-Przepraszam cię Jamia... I przepraszam wszystkich tu obecnych. Nigdy nie chciałem tego ślubu. -odezwał się po chwili. Zerknął na mnie i uśmiechnął się delikatnie -Jak dobrze, że tu jesteś. Tak bardzo tęskniłem -dodał i ponownie się do mnie przytulił -Mam ci tyle do powiedzenia...
-Mamy dużo czasu, najdroższy. -uśmiechnąłem się delikatnie i mocno objąłem go w pasie
Staliśmy tak na środku ołtarza, nie zwracając uwagi na cały ten cyrk, który dział się wokół nas. Nawet niewiele pamiętam z tamtych kilkudziesięciu minut, oprócz tego, że Frank nadal stał wtulony we mnie, a jego nosek łaskotał mnie po szyi. A co najważniejsze- wszystko było jak dawniej. No, może z wyjątkiem tego, że mieliśmy po 24 lata i nasz związek nie był już takim sekretem.

9 komentarzy:

  1. Jaki ładny shot.Wcale nie jest beznadziejny.Jest uroczy! Chętnie przecztałabym to jako opowiadanie. I czekam na pierwszy rozdział tego "opowiadania nr 2".

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże to było tak strasznie słodkie i urocze. <3
    Słodkie i urocze niczym małe pieski i kotkiiii.... :3
    Piękniste, moja droga. *-*

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy można się jakoś z tobą skontaktować? gg, twitter, cokolwiek?
    ~D.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem. Najłatwiej skontaktować się ze mną poprzez Facebooka:
      https://www.facebook.com/agnieszka.mikler.1
      Oraz twittera: @psychosocialxo

      Usuń
  4. Ojeju, nie wiem czemu, ale rozryczalam się czytając to T-T To było takie cudowne, idealne, pieknie dobrane słowa... Jedynym minusem jest to, ze bylo za krótkie; -----;

    OdpowiedzUsuń
  5. Ojeju, nie wiem czemu, ale rozryczalam się czytając to T-T To było takie cudowne, idealne, pieknie dobrane słowa... Jedynym minusem jest to, ze bylo za krótkie; -----;

    OdpowiedzUsuń
  6. Aww normalnie miałam łzy w oczach kiedy czytałam to. Rzadko kiedy jakiś frerard powoduje u mnie chęć płaczu. Krótki bo krótki. Jest pięknie napisany

    OdpowiedzUsuń
  7. Dodasz coś jeszcze kiedyś?

    OdpowiedzUsuń
  8. Weś pisz dalejj...plose...bede płakać, jeśli dalej nic nie bedziesz pisać (╯︵╰,) o(╥﹏╥)o
    Już miną rok od ostatniego opowiadania jakie dodałaś. Wiesz jak mi smutno z tego powodu? ⊙︿⊙ chyba nie... Mam nadzieje, że to przeczytasz...życzę Ci weny.
    WENOOOOOOO! MASZ DO NIEJ PRZYJŚĆ!!!!
    Jak wena sie mnie posłucha i do cb przyjdzie to...NAPISZ COŚ!!!!!!!!!!!!!!! NAWET 2 JEBANE ZDANIA. PLOSEEEEE (KWESTIA ŻYCIA I ŚMIERCI) XP
    ~ WITCH :)

    OdpowiedzUsuń