wtorek, 10 stycznia 2017

the two of us are just young gods



Dzień dobry, daję tutaj takie mało istotne "coś", zainspirowane piosenką Halsey. No i trochę MCR. W każdym razie, nic ciekawego, ale postanowiłam się podzielić jako znak, że nadal o was pamiętam. O ile ktokolwiek jeszcze tu zagląda. Jeśli tak, to powiedzcie mi, co u was słychać?
Pozdrawiam i pamiętajcie, że was kocham.
xo Demolition Puppy

 [Frank]
Powiedział swoim słodkim, choć przesiąkniętym złowieszczością głosem “Kochanie, wiesz, że będziemy legendą.”

Jego silna dłoń owinęła się wokół mojego nadgarstka i nie protestując, całkowicie oddałem się jego działaniom. Ruszył powolnym krokiem, spacerowaliśmy samotnie w światłach naszego miasta.

“Jesteśmy królami, będziemy błądzić po niebie”, kontynuował po chwili błogiej ciszy, sprawiając, że na dźwięk jego głosu serce zabiło mi mocniej.

Ogień rozpalił się w naszych sercach i płonął jasno, był dla nas jak chemiczne oparzenie, ale takie, które jak najbardziej mogliśmy znieść. Jego kroki nieco przyspieszyły, więc i ja, nie chcąc zostawać w tyle, podwoiłem swoje tempo.

Chciałem chłonąć całą tą atmosferę wszystkimi zmysłami. Dotykiem chciałem czuć jego obecność, wzrokiem skupić się na jego pięknie, mocno zarysowanej szczęce, idealnych kościach policzkowych, intensywnie oliwkowych oczach, silnych ramionach, dodatkowo na całej tej obcej mi dzielnicy i niesamowitej nocy, próbowałem się napawać zapachem jego perfum i nasłuchiwałem każdego dźwięku, począwszy od jego zmysłowego głosu, a zakończywszy na jadących w oddali samochodach.

Mój wzrok skupił się na niezwykle gwieździstym niebie, ale miałem świadomość, że żadne gwiazdy nie są nawet porównywalne do tych w jego oczach.

“Wiem, że chcesz iść do nieba, ale tej nocy jesteś człowiekiem.", szepnął, najwyraźniej zauważając moje wręcz utęsknione spojrzenie, skierowane w stronę nieba. Przywrócił mnie tym na ziemie i mój wzrok spoczął na nim, przyglądając się każdemu milimetrowi jego twarzy. Miał gwiazdy w swoich oczach, które świeciły tak jasno, że te na niebie mogły się schować zawstydzone za księżycem.

Jego ręka puściła mój nadgarstek, tylko po to, by już po chwili móc spleść się z moimi palcami. Nadal spacerowaliśmy w światłach naszego miasta, które wydawało się tak ciemne, a jednocześnie płonęło równie jasno jak nasze serca.

Nie wiedziałem dokąd zmierzamy, ale to było najmniej istotne tej nocy.

“Wiesz, że nasza dwójka jest po prostu młodymi bogami.”, odezwał się po kolejnej chwili ciszy, puszczając moją rękę i rozkładając ramiona, patrząc w niebo i śmiejąc się przy tym.

Patrzyłem na niego i sam nie mogłem powstrzymać uśmiechu malującego się na mojej twarzy, wyglądał tak błogo, tak radośnie.

Po chwili jego wzrok spoczął na mnie, badając mnie swoim spojrzeniem tak intensywnie, że mimo ubrań poczułem się zupełnie nagi. Jednak wiedziałem, że przed nim nie musiałem się ukrywać, nie musiałem się wstydzić. Odważnie się uśmiechnąłem, na co on pchnął mnie ku ścianie, delikatnie do niej przygważdżając, a ja odpowiedziałem na to pełnym satysfakcji uśmiechem.

"Kochanie, nie skalecz się moimi ostrymi krawędziami.” szepnął po chwili tuż przy moim uchu, przygryzając przy okazji jego płatek. Czułem jego chłodny oddech na swojej skórze, od którego przechodziły mnie dreszcze, choć niekoniecznie z zimna, bo wewnątrz rozpalało mnie błogie ciepło.

Nim się obejrzałem jego usta znalazły się na mojej niezwykle wrażliwej na dotyk szyi, przez co automatycznie odchyliłem głowę do tyłu, a rękami objąłem go najmocniej jak się tylko dało, żeby mieć go blisko siebie. Jego gorący język pieścił moją chłodną skórę, wywołując kolejne fale dreszczy i przyjemności.

“Jestem królem wszystkiego, a mój język jest bronią.”, wyszeptał niemalże w moje usta, otulając twarz swoim słodkim oddechem.

Bez większego problemu podniósł mnie, a ja od razu oplotłem nogami jego biodra, a palce zatopiłem w jego ciemnych włosach. Panowała perfekcyjna cisza, w której było słychać jedynie nasze przyspieszone oddechy i intensywnie bijące serca. Milczeliśmy, bo słowa nie były potrzebne, wszystko co mieliśmy sobie do powiedzenia przekazywaliśmy sobie spojrzeniem. W końcu jednak nasze usta się spotkały, rozpalając w moim sercu jeszcze większe ciepło i ogień, którego już nic nie było w stanie ugasić. Całował mnie jakby nasze usta były stworzone dla siebie i jakby czekał na tę chwilę od kiedy się urodził i zaczerpnął pierwszy oddech.

“I jeśli chcesz iść do nieba, powinieneś się dziś ze mną pieprzyć", powiedział między rozpalającymi pocałunkami, a ja pomyślałem, że jeszcze nikogo nie pragnąłem tak jak jego w tej chwili.

środa, 17 sierpnia 2016

One Shot. "I will give you all my heart so we can start it all over again"

Coś bardzo króciutkiego i nieudanego z mojej strony, tak żebyście mieli świadomość, że o was pamiętam.
Nie, to nie oznacza powrotu. Nie mam zbytnio czasu na dłuższe opowiadanie, mogę was jedynie co jakiś czas zasypywać one shotami.
Przepraszam wszystkich i pamiętajcie, że kocham was mocno i dziękuję za okazywane wsparcie.
xo demolition puppy


____________________
O tych co mieli już swoją szansę na miłość, ale jej nie wykorzystali. Czy zasłużą na drugą szansę?

(Gerard)


-Tato, a jak wy się z tatą poznaliście? -zapytał Anthony podczas jednego z tych wspólnych obiadków, do których ostatnimi czasy nas przymuszał. Odłożyłem widelec na brzeg niemalże pustego talerza i przelotnie spojrzałem na syna. Ten swoimi dużymi oliwkowymi oczami przeskakiwał to na mnie, to na mojego byłego męża. -I jak to się stało, że się w sobie zakochaliście?
Frank odchrząknął i wyglądał na równie zakłopotanego co ja. Anthony był wyjątkowo dociekliwym dzieckiem, z resztą zupełnie jak ja, więc wiedziałem, że nie odpuści, jednak niekoniecznie chciałem poruszać ten temat. Nie dość, że zmuszał nas do tych wspólnych świątecznych obiadów, to teraz wypytuje o coś takiego. Najchętniej nie zgadzałbym się na to wszystko, ale za bardzo kocham Anthonego i nie chciałem go zasmucać.
-To było w szkole. -uciąłem krótko i wstałem od stołu. Pozbierałem puste talerze i zaniosłem je do zlewu, gdzie chwilę stałem z pochyloną głową. Nie chciałem poruszać tego tematu, naprawdę nie chciałem.
-Ale co? Chodziliście do jednej klasy, czy jak? -wypytywał nadal nasz syn z oczami wypełnionymi ciekawością. Frank, z tego co zauważyłem, również nie był zachwycony. Oboje nie chcieliśmy poruszać takich tematów. Byliśmy 3 lata po rozwodzie i dopiero od niedawna zaczęliśmy na nowo rozmawiać. Zaraz po rozwodzie unikaliśmy się jak ogień i woda i jedyny powód dla którego sporadycznie rozmawialiśmy to był właśnie nasz syn. Gdyby nie on, prawdopodobnie nigdy więcej byśmy się nie spotkali.
-Tak, chodziliśmy do jednej klasy. -odparł mój były i podał mi pusty kubek po herbacie. -Choć nie od początku, bo ja doszedłem dopiero w drugiej klasie.
Uśmiechnąłem się pod nosem na to wspomnienie, co Anthony postanowił wykorzystać i wypytywał dalej.
-A jak to się stało, że zaczęliście się zadawać?
Westchnąłem pod nosem i potarłem skronie, zastanawiając się, jak mogę przerwać tę konwersację. Usiadłem z powrotem na swoim miejscu i spojrzałem na Franka, który z kolei wpatrywał się w swoje wytatuowane ręce.
-Gerard był nieśmiałym nastolatkiem i wszystkiego panicznie się bał. -odezwał się mój były i kiedy na niego spojrzałem, na jego twarzy rysował się delikatny uśmiech. -A ja byłem nowy i nikogo nie znałem. Pani z biologii kazała przygotować jakiś projekt i musieliśmy zrobić go razem.
Pamiętałem to, jakby to było zaledwie wczoraj. Również uśmiechnąłem się delikatnie, na samo wspomnienie tego pamiętnego dnia.
-To był projekt o dinozaurach i okazało się, że oboje się nimi interesujemy. -dodałem po chwili milczenia, przypominając sobie nasze spory na temat diplodoków, czy allozaurów. Byliśmy tacy młodzi i głupi.
-No i co dalej? -zniecierpliwił się Anthony. Wziąłem głęboki wdech i miałem nadzieję, że dalej będzie kontynuował Frank. Ten jednak również milczał i tępo wpatrywał się w blat stołu. Wstałem i postanowiłem zrobić sobie herbatę. Postawiłem wodę, wyjąłem swój ulubiony kubek i wybrałem owocową herbatę, w duchu modląc się, że syn już się znudzi. Nalałem wrzątku do kubka i nasypałem cukru, jednak z tych nerwów związanych z naszą rozmową, połowę rozsypałem na blacie. Frank niemal od razu zerwał się ze swojego miejsca i pomógł mi uprzątnąć bałagan.
-No i co potem? -zapytał ponownie, zniecierpliwiony Anthony. Spojrzałem na byłego męża, który tylko skinął głową.
-Zaczęliśmy się całkiem nieźle dogadywać. Oboje nie mieliśmy przyjaciół, więc to było dosyć na rękę. Głównie rozmawialiśmy ze sobą na przerwach, jednak potem zaczęliśmy do siebie przychodzić. Oczywiście wszystko jako kumple. -opowiedziałem ciąg dalszy i zamieszałem herbatę łyżeczką. Syn wpatrywał się we mnie wyczekująco. Dlaczego w ogóle poruszył ten temat? I to w święta, doskonale zdając sobie sprawę, że właśnie wtedy oświadczyłem się Frankowi.
Usiadłem na swoim miejscu i mój były również. Anthony nadal czekał na resztę historii i jego szczenięce oczka roztapiały mi serce.
-A potem zaczęliśmy nagrywać różne głupie filmiki, które nadal możesz znaleźć na kasetach video w tym kartonowym pudle. To nas całkowicie do siebie zbliżyło. -odezwałem się w końcu i poczułem jak w momencie zasycha mi w gardle, więc zrobiłem kilka łyków herbaty. Frank widząc z jakiego kubka piję uśmiechnął się pod nosem, a potem postanowił mnie wyręczyć w opowiadaniu historii.
-A potem Gerard poznał jakąś dziewczynę. Miała na imię Lindsey. Zaczął jej poświęcać mnóstwo czasu, choć mimo wszystko starał się przebywać również ze mną. Ja poczułem wtedy kłującą zazdrość, choć wtedy była dla mnie niezrozumiała. -przerwał na moment i przełknął ślinę. Potem oblizał delikatnie suche usta i westchnął. -To był dla mnie ogólnie ciężki czas. Zacząłem się ciąć, przed czym próbował mnie ratować Gerard. -urwał i zabrał mi kubek sprzed nosa. Zrobił łyka i otarł łzy z policzków. Wiedziałem, że nie jest w stanie mówić dalej, ale wiedziałem też, że Anthony teraz nie odpuści.
-Myślałem, że Lindsey jest miłością mojego życia. -odezwałem się z trudem. -Była wigilia i chciałem się jej oświadczyć. Jednak kiedy do niej jechałem zacząłem rozmyślać wszelkie "za" i "przeciw". -urwałem na moment przypominając sobie ze szczegółami tą sytuację, kiedy jechałem zaśnieżonymi drogami do domu mojej ówczesnej dziewczyny. -W połowie zawróciłem.
-Dlaczego? -zapytał Anthony, po dłuższej chwili milczenia.
-Bo uświadomiłem sobie, że jedyną osobą, na której mi zależy... Jest Frank. -dodałem i spod czarnej grzywki spojrzałem na mojego byłego, który siedział z twarzą schowaną w dłoniach. -Pojechałem do jego domu i mu to wyznałem. Koniec historii.
Anthony wiedział, że już nic więcej nie dodam, Frank tym bardziej. Podziękował za miły dzień i powiedział, że pójdzie już do siebie, żeby poczytać książkę. Wyjrzałem za okno i dostrzegłem wirujące w powietrzu płatki śniegu. Zapowiadali dzisiaj zamieć śnieżną i najprawdopodobniej mieli rację. Zajrzałem do mojego kubka, jednak nie było w nim już ani kropli herbaty, więc wstałem w celu nalania sobie wody z dzbanka.
-Może... -zacząłem łamliwym głosem. -Może lepiej będzie jak zostaniesz u nas na noc? Jest brzydka pogoda i lepiej nie ryzykuj...
-Jeśli ci to nie przeszkadza... -odparł i odwrócił się w moją stronę. Miał lekko zaczerwienione oczy i co jakiś czas pociągał nosem. Widząc go w takim stanie poczułem się jeszcze gorzej, więc odwróciłem głowę i próbowałem się jakoś uspokoić.
Nalałem sobie wody, rozlewając połowę, a potem w pośpiechu zrobiłem łyka. Frank wstał i podał mi ścierkę, którą starłem rozlaną wodę. W pokoju naszego syna paliło się światło, więc przypuszczałem, że jest pogrążony w jakiejś lekturze i nie okaże się, że nagle kręci się po domu.
-W zasadzie... Dlaczego się rozstaliśmy? -zapytałem w końcu z wielkim trudem. Frank wzruszył ramionami i ponownie otarł łzy płynące powoli po policzkach. Odwrócił się ode mnie, a ja uznałem, że lepiej będzie już nie poruszać tego tematu.
Byliśmy szczęśliwym małżeństwem, przynajmniej na początku. Jednak chyba po prostu zapomnieliśmy, że małżeństwo to nie tylko jedzenie razem obiadów, przelotne rozmowy przed i po pracy. Zapomnieliśmy o uczuciu, które nas łączyło.
-Wiesz, że ostatnio przeglądając stare pudła na strychu, znalazłem ten nasz projekt o dinozaurach? -zapytał, gdy w końcu odwrócił się w moją stronę i dostrzegłem na jego twarzy zarys uśmiechu. -Dostaliśmy 5.
Również się uśmiechnąłem, a potem poczułem mocny ścisk w sercu. Zaproponowałem, że możemy przejść do salonu i rozsiąść się na kanapie. Tak też zrobiliśmy. Zaczęliśmy wspominać jakieś różne brednie, a potem zarzuciłem pomysłem, że możemy obejrzeć te stare filmiki, które nagrywaliśmy. Podczas oglądania ich znowu coś ukuło mnie w sercu. Zerknąłem w stronę Franka i mimo tego, że na jego twarzy widniał uśmiech, to wiedziałem, że jednocześnie jest smutny. To dziwne, że jeszcze niedawno najchętniej w ogóle nie rozmawiałbym z Frankiem, a teraz z chęcią wspominam z nim to co było. Po kilkunastu minutach z pokoju wyszedł Anthony tłumacząc, że zachciało mu się pić. Przelotnie zerknął na nasze nagrania i uśmiechnął się pod nosem.
-Swoją drogą...- odezwał się z kuchni. -Wiecie gdzie siedzicie?
Spojrzałem pytająco na Franka, jednak on również nie wiedział o co chłopakowi chodzi. Po chwili znów pojawił się w salonie ze szklanką soku i uśmiechem na twarzy.
-No pod jemiołą. -odpowiedział w końcu, na co ja spiorunowałem go wzrokiem. Anthony zrezygnowany z powrotem udał się do swojego pokoju, a mnie zalała kolejna fala wspomnień. Kiedyś, kiedy jeszcze byłem z Frankiem, była dokładnie taka sama sytuacja, tyle tylko że nasz syn był młodszy. Siedzieliśmy razem na kanapie, podczas świąt i Anthony uświadomił nas o wiszącej nad nami jemiole. Wtedy nawet bez myślenia wpiłem się w usta męża, jednak teraz...
-O czym myślisz? -zapytał nagle Frank, spoglądając na mnie.
-O świętach sprzed kilku lat. -odparłem krótko i wlepiłem oczy w telewizor. Akurat na filmiku udawaliśmy poszukiwaczy skarbów i prowadziliśmy zawziętą debatę, gdzie odnaleźć największy skarb. Westchnąłem cicho i spojrzałem na tą wiszącą nad nami jemiołę, próbując sobie przypomnieć co tak naprawdę doprowadziło do końca związek mój i Franka. Nagle przestalibyśmy się rozumieć? Po tylu latach spędzonych razem? Ponownie spojrzałem na byłego, który teraz również wpatrywał się we mnie. Delikatnie pochyliłem się w jego stronę, a ten o dziwo nie odsunął się ode mnie. Usłyszałem jego przyspieszone bicie serca i zmieszanie w oczach, które na pewno pojawiło się również w moich. Pochyliłem się jeszcze bardziej, tak, że moje usta lekko musnęły te należące do Franka. Na początku nie byłem przekonany, czy pogłębiać ten lekki pocałunek, jednak... cholera, kochałem go.
Wpiłem się w jego mięciutkie usta, kładąc przy okazji dłoń na jego policzku. Frank na początku nie wiedział jak zareagować, jednak w końcu zacisnął rękę w pięść na mojej koszulce i przyciągnął mnie bliżej siebie. Oderwałem się od niego na moment i spojrzałem w jego piękne oczy, które nadal były lekko zmieszane. Przyłożyłem swoje czoło do jego i przymknąłem na moment oczy. Po kilku -może kilkunastu- sekundach poczułem jak kładzie swoje dłonie na moich. Uśmiechnąłem się delikatnie i otworzyłem oczy.
-Może warto dać sobie drugą szansę, co Gerard? -zapytał lekko drżącym głosem
-Tak, chyba warto. -odpowiedziałem niemal natychmiast.

niedziela, 17 maja 2015

One Shot. "All we needed was love"

Witam wszystkich!
Ostatecznie z pomocą waszych głosów wybrałam opowiadanie numer 2. Mam już napisane dwa rozdziały, trzeba je tylko sprawdzić. No i muszę znaleźć oficjalny tytuł do opowiadania, ale nie mam pomysłów.
A na razie macie tutaj takiego kiepskiego, krótkiego Shota, bez głębszego sensu i przesłania.

Mogłam już wyjść z wprawy, bo naprawdę dawno nie pisałam, ale mam nadzieję, że przypadnie wam chociaż odrobinę do gustu.
Myślę, że jeszcze w tym tygodniu pojawi się pierwszy rozdział nowego opowiadania.
Dziękuję za pamięć i komentarze! <3
xoxo Demolition Puppy

________________________
(Gerard)

Nie skłamię, jeśli powiem, że ja i Frank znaliśmy się dosłownie od kołyski. Mieszkaliśmy w tej samej starej kamienicy, dokładnie na przeciwko siebie. Kiedy się urodziłem wystarczyło poczekać kilka miesięcy, aż urodzi się Frank. Gdy tylko podrośliśmy na tyle, by samemu spacerować staliśmy się nierozłączni. Nasze mamy oczywiście nie miały nic przeciwko, a potem robiły wszystko byleby nas na moment nie rozdzielić. Dlatego nawet na wakacje jeździliśmy razem, a później zapisano nas do tego samego przedszkola.
Oboje byliśmy bardzo nieśmiali i głównie dlatego nie zawieraliśmy żadnych nowych znajomości. Mieliśmy siebie, po prostu.
Na początku byliśmy zwykłymi kolegami- bawiliśmy się razem w piaskownicy, wymyślaliśmy swoje własne zabawy, nawet stworzyliśmy własny język, który tylko my rozumieliśmy. Byliśmy dla siebie jak rodzeństwo, którego oboje nie mieliśmy.
Potem jednak urodził mi się braciszek- Mikey. I ja i Frank byliśmy tym niesamowicie zafascynowani i nie mogliśmy się doczekać, aż podrośniemy i będziemy mogli się nim opiekować.
W podstawówce również trafiliśmy do jednej klasy. Na każdej lekcji siedzieliśmy razem, na przerwach bawiliśmy się tylko w swoim towarzystwie, nawet nie próbowaliśmy poznać kogoś nowego. Po lekcjach razem wracaliśmy do domu, odrabialiśmy zadania i uczyliśmy się. Chyba nigdy się nie kłóciliśmy. A nawet jeśli to przecież nie potrafiliśmy długo bez siebie wytrzymać.
W tych latach naszym ulubionym miejscem do przesiadywania był trzepak, za kamienicą. W lecie było to idealne schronienie przed cieniem.
Szczególnie zapamiętałem wakacje, jakoś między 5 a 6 klasą podstawówki. Frank był z rodzicami na mieście, a ja czekałem na niego na naszym trzepaku. Gdy tylko wrócił, poszedł się przebrać i przysiadł obok mnie. Poczęstował mnie cukierkiem, którego chętnie zabrałem.
-Ej Gerard, jak byłem teraz z rodzicami na mieście to w pewnym momencie się tak dotknęli ustami. Mówili, że to pocałunek. -zaczął
-Moi rodzice też tak czasem robią, ale nie wiem po co. -odparłem
-Ja właśnie też. Może sprawdzimy?
Wzruszyłem obojętnie ramionami. Pochyliliśmy się w swoje strony i daliśmy sobie delikatnego buziaka. Wtedy to nie było dla nas w jakikolwiek sposób złe, byliśmy po prostu strasznie ciekawi.
Chodzenie do szkoły i nauka o różnych nowych rzeczach coraz bardziej budziła naszą ciekawość. Jeszcze wielokrotnie próbowaliśmy różnej formy pocałunku, którą zauważaliśmy u rodziców- począwszy od buziaków w policzek, aż po jakieś głębsze, namiętne pocałunki.
Po tym wszystkim zachowywaliśmy się czasem jak para, choć nic do siebie nie czuliśmy. Byliśmy za mali na miłość. Jednak czasem trzymaliśmy się za ręce, dawaliśmy sobie buziaki i tuliliśmy się. Nie uważaliśmy tego za dziwne. Taka szczeniacka miłość.
Jak teraz o tym myślę, to na pewno musieliśmy coś do siebie czuć.
W gimnazjum również byliśmy w tej samej klasie i nadal byliśmy nierozłączni. Frank był rozchwytywany wśród dziewczyn, jednak on nadal wolał ten nasz niby związek. Wtedy dowiedzieliśmy się, że miłość pomiędzy osobami tej samej płci nie jest zbyt dobrze postrzegana wśród ludzi. Dlatego był to nasz mały sekret. Taki zakazany owoc- a jak wiadomo, on smakuje najlepiej. Wtedy liczyliśmy się tylko my, żyliśmy jak w naszym wymarzonym śnie. Nie dbaliśmy o nic. 
Jednak pod koniec drugiej klasy Frank ze łzami w oczach oznajmił mi, że jego tata znalazł pracę w innym mieście i że się przeprowadzają. Nasz świat posypał się wtedy jak domek z kart. Przepłakaliśmy razem całą noc, rozmawiając długo o tym co będzie. Spędziliśmy razem 14 lat i nagle mieliśmy się rozstać. Wtedy komputery, a już tym bardziej telefony nie były aż tak rozpowszechnione, więc moglibyśmy kontaktować się co najwyżej poprzez listy. I tak na początku robiliśmy. Bez przerwy do siebie pisaliśmy, czasem dzwoniliśmy. Jednak po jakimś czasie Frank znalazł tam sobie przyjaciół. Nie byłem mu aż tak potrzebny, skoro miał przyjaciół na miejscu.
Zabolało mnie to, jednak w pełni go rozumiałem. Choć często żałowałem, że nie mamy okazji się znowu spotkać, przytulić się, dać sobie buziaka i pogadać.
Wtedy doszedłem do wniosku, że ja chyba naprawdę coś do niego czułem. Ale byłem wtedy młody, uważałem to za głupie zauroczenie.
Potem miałem kilka przelotnych związków, których szukałem chyba tylko po to, by zapełnić pustkę po Franku. Na nic się to jednak nie zdało, bo jego po prostu nie dało się zastąpić.
Teraz, kiedy mam 24 lata, wiem że to była miłość. Oczywiście, że była i nadal gdzieś głęboko we mnie się ukrywała, bo gdy pewnego dnia zadzwonił do mnie stary znajomy Ray i oznajmił, że dostał zaproszenie na ślub Franka, coś we mnie pękło. Dowiedziałem się od niego, że Frank bierze ślub z dziewczyną o imieniu Jamia, jednak nie jest w stu procentach pewny tej decyzji i że to nacisk od strony rodziców.
Bolało nie tylko to, że bierze ślub, ale również to, że nawet mnie nie poinformował. Mnie, swojego najbliższego niegdyś przyjaciela.

* * *
Dowiedziałem się od  Raya gdzie ten ślub ma się odbyć i pojechałem tam. Chciałem go zobaczyć, powiedzieć mu "cześć" i złożyć życzenia.
Usiadłem w kościele gdzieś z tyłu, żeby nie rzucać się w oczy. Wtedy zauważyłem jak Frank wchodzi do budynku. Ubrany był w elegancki garnitur, włosy miał dość długie, niemalże sięgające ramion i rozglądał się po kościele tymi oliwkowymi oczami. Wyglądał tak pięknie. Nie mogłem oderwać od niego wzroku, prezentował się niesamowicie.
Nim się obejrzałem stał przed ołtarzem razem ze swoją wybranką. Zauważyłem, że ona bez przerwy szeroko się uśmiecha, Frank natomiast nie wyglądał na zadowolonego. Może Ray rzeczywiście miał rację?
Im dłużej patrzyłem na Franka, tym bardziej żałowałem, że to ja nie stoję z nim na ołtarzu. Gdyby się nie przeprowadził 10 lat temu mogłoby być tak pięknie. Może nadal bylibyśmy w swoim niby związku? Może teraz to by był nasz ślub? Wszystko mogło się potoczyć całkiem inaczej.
-Jeśli ktoś zna powód, dla którego ta para nie powinna się pobrać, niech powie to teraz. -usłyszałem głos księdza
Z mocno bijącym sercem, podchodzącym do gardła wstałem i wyszedłem na środek. Byłem świadom konsekwencji, ale nie darowałbym sobie, gdybym przepuścił tą okazję naprawienia sytuacji.
-Ja znam. -odezwałem się i oczy wszystkich zgromadzonych na mnie spoczęły
Najpóźniej w moją stronę spojrzał Frank. Gdy tylko mnie rozpoznał dostrzegłem zmieszanie i zaskoczenie w jego oczach, ale również błysk radości. Na początku chyba nie mógł uwierzyć, że to naprawdę ja i wpatrywał się we mnie nie dowierzając własnym oczom.
-Frank nie kocha tej dziewczyny. -kontynuowałem i zrobiłem kilka kroków w stronę ołtarza
Większość osób zaczęła coś szeptać między sobą i wysyłać zaskoczone spojrzenie Frankowi. Jego wybranka natomiast wyglądała na oburzoną i zdenerwowaną, że ktoś śmie niszczyć jej ceremonię.
-Sądziłeś, że to się tak skończy? -zapytałem Franka, który nadal stał w bezruchu i wpatrywał się we mnie. -Że będę musiał niszczyć ci ślub, żeby przez moment z tobą porozmawiać? Nie dziwię się, że mnie nie zaprosiłeś. -zaśmiałem się sarkastycznie pod nosem. Znalezienie odpowiednich słów w tym momencie graniczyło dla mnie z cudem -Zaraz wyjdę i już nigdy mnie nie zobaczysz. Chciałem ci tylko powiedzieć, że tęsknię za tobą. Wciąż pamiętam każdy dzień spędzony razem, te wspomnienia nigdy nie odejdą.  Nadal pamiętam nasz mały sekret i jest mi trochę przykro, że jest nieaktualny.
Zauważyłem, że po policzku Franka spływa pojedyncza łza. Jamia natomiast wpatrywała się na zmianę w niego i we mnie, tupiąc nogą zniecierpliwiona.
-Kochałem cię wtedy i kocham teraz, Frank. -mruknąłem na koniec i zamierzałem wyjść
Frank walczył przez chwilę ze sobą. Postawiłem go w niekomfortowej sytuacji wyznając miłość przed całą jego rodziną. W końcu jednak chłopak zszedł z ołtarza i podszedł do mnie. Stał przez moment przede mną i wpatrywaliśmy się w siebie w ciszy. Po upływie kilkunastu sekund rzucił mi się na szyję, a ja objąłem go mocno korzystając z tego, bo byłem świadomy, że to być może moja ostatnia szansa. Po chwili Frank odsunął się ode mnie i wytarł łzy z policzków. Potem spojrzał na swoją wybrankę, która nadal stała zdezorientowana przy ołtarzu.
-Przepraszam cię Jamia... I przepraszam wszystkich tu obecnych. Nigdy nie chciałem tego ślubu. -odezwał się po chwili. Zerknął na mnie i uśmiechnął się delikatnie -Jak dobrze, że tu jesteś. Tak bardzo tęskniłem -dodał i ponownie się do mnie przytulił -Mam ci tyle do powiedzenia...
-Mamy dużo czasu, najdroższy. -uśmiechnąłem się delikatnie i mocno objąłem go w pasie
Staliśmy tak na środku ołtarza, nie zwracając uwagi na cały ten cyrk, który dział się wokół nas. Nawet niewiele pamiętam z tamtych kilkudziesięciu minut, oprócz tego, że Frank nadal stał wtulony we mnie, a jego nosek łaskotał mnie po szyi. A co najważniejsze- wszystko było jak dawniej. No, może z wyjątkiem tego, że mieliśmy po 24 lata i nasz związek nie był już takim sekretem.

piątek, 15 maja 2015

Pomysł na opowiadanie.

Jestem mile zaskoczona, że o mnie pamiętacie i jakby tego było mało, oczekujecie opowiadania.
Aż się chce pisać :D
I skoro o pisaniu mowa. Mam kilka pomysłów na opowiadania, ale nie mam pojęcia, które wybrać.
Opiszę je jak najbardziej skrótowo, żeby nic ważnego nie zdradzić.
1. ["Come angels of unknown."]. "Nowe miasto, nowi ludzie."- pomyślał Frank przeprowadzając się do innego miasta. Jednak nie jest tak kolorowo jak sobie wyobrażał. Już niemal pierwszego dnia szkoły kilku chłopaków postanowiło go dręczyć- co nie było dla Franka nowością. Jednakże tym razem wybawieniem okaże się tajemniczy chłopak, na którego nikt nie zwraca uwagi.
2. [Tytuł roboczy: "Fatality is like ghosts in snow"]. Jego męka. Jego śmierć. Jego odrodzenie. Jego zemsta. Czy miłość będzie jego jedynym ratunkiem?
I tak całkiem w ostateczności (w ostateczności, ponieważ jest to bardzo podobne do znanego na cały świat The Dove Keeper):
3. [Tytuł roboczy: "There's no art without love"]. Frank ma wszystko; bogatych rodziców, dużą willę, najdroższe ubrania. Nie ma jednak prawdziwych przyjaciół. Gerard ma niewiele, w zasadzie tylko sztukę. Na początku spotykają się tylko dlatego, że Frank potrzebował pomocy w projekcie na plastykę, jednak bardzo szybko staną się bliskimi przyjaciółmi.
Mama nie chce mi pomóc w wyborze, a nie mam kogo o to zapytać XD Uznałam więc, że najlepiej jeśli to wy zdecydujecie co chcecie czytać. Osobiście zaczynam przychylać się do drugiej opcji, ale nie wiem, naprawdę nie wiem. Liczę na waszą pomoc.

środa, 13 maja 2015

Ogłoszenia parafialne.

Wiem, że znowu wszystkich zawiodłam. Miało być 50 shades of Way, a wyszła pustka, bo od paru miesięcy nic nie dodaję. Spójrzmy prawdzie w oczy- jedynym powodem było lenistwo.
Okay, tak pokrótce zbiorę tu ogłoszenia parafialne:
1. Nancy Grant, uwielbiam cię, ale za to mnie pewnie zjesz XD 50 Shades of Way prawdopodobnie nie będzie dokończone. Żadnego opowiadania ostatnimi czasy nie mogę skończyć, God damn it.
2. Coś tam sobie piszę. Mam milion pomysłów na opowiadania, jednak zazwyczaj nie chce mi się pisać, czytać tego tysiąc razy i poprawiać błędy. Nic mi się nie chce. Jeśli uważaliście się za osoby leniwe, to pozdrawiam bo mnie naprawdę nie przebijecie.
3. Czy będę coś dodawać? Nie mam bladego pojęcia. Chętnie bym coś dodała, bo jednak to jest jedno z moich ulubionych zajęć, ale obawiam się, że to będzie kolejne opowiadanie, którego zwyczajnie nie dokończę. A wtedy wkurwiłabym się na samą siebie.
4. Nie wiem co tu chciałam napisać.
Swoją drogą zauważyłam, że coraz mniej osób jeszcze pisze. A przynajmniej z osób, które obserwuję. Bida w kraju.
Jeśli ktoś pamięta taką nic nieznaczącą, beznadziejną, irytującą Demolition Puppy to możecie dać znać i zmusić mnie do pisania czegokolwiek. Mam kilka pomysłów na opowiadania, więc jeśli ktoś się zainteresuje to mogę się nimi podzielić.
Cholernie przepraszam osoby, które wyczekiwały 50 Shades Of Way.
xoxo Demolition Puppy

wtorek, 14 października 2014

"50 shades of Way". Rozdział 5.



 Ładnie mnie prosiliście, więc postanowiłam się zlitować :D
Ten rozdział na pewno przypadnie wam do gustu :3
Miałam się uczyć na chemię, a zamiast tego poprawiałam błędy w tym rozdziale. Gejoza niszczy życie moje i Gumi XD
Tak czy inaczej, miłego czytania i mam nadzieję, że się spodoba :D
xoxo Demolition Puppy
_____________________

"I can be your whore
I am the dirt you created
I am your sinner
I am your whore"
-In This Moment "Whore"

-Nie, Frank. Z resztą ja się nie kocham. Ja się pieprzę... i to ostro.
Zamarłem. Powoli zaczynałem żałować że podpisałem tą umowę. Siedziałem w szoku na czarnej kanapie, a Way zdawał się być niewzruszony tą całą sytuacją. Pewnie to nie był jego pierwszy raz, gdy przedstawia komuś taką propozycję. 
-Chodź, muszę ci coś pokazać. 
Czarnowłosy złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą. Zeszliśmy krętymi schodami kilka poziomów na dół, aż znaleźliśmy się na samym parterze (jeśli można to tak nazwać). Przed nami znalazły się potężne ciemne dębowe drzwi ze złotą ciężką klamką. Gerard wyjął klucz ze swoich czarnych spodni i włożył do zamka i powoli przekręcił. 
-Gotowy? – Spojrzał na mnie lekko podekscytowany, a ja jedynie niepewnie mu przytaknąłem. Jego dłoń nacisnęła na ogromną klamkę i powoli otwierała potężne pomieszczenie. -Oto mój pokój zabaw. Rozgość się, Frankie – Zaśmiał się cicho pod nosem.
Delikatnie popchnął mnie do środka, a ja po przekroczeniu progu zamarłem i nie byłem się w stanie poruszyć. Pomieszczenie nie było zbyt duże, jednak jego wystrój mnie odrobinę przerażał. Najbardziej w oczy rzucało się ogromne łóżko z krwistoczerwoną pościelą, z pięknie rzeźbioną ramą. To jedyna normalna rzecz w pokoju. Naprzeciwko drzwi, na ścianie wisiały przeróżne kajdanki, pejcze, bicze i różne śmieszne piórka. Way stanął obok mnie i spojrzał zaciekawiony w moją stronę, prawdopodobnie próbując wyczytać coś z mojej twarzy. Zerknąłem na niego, ale szybko odwróciłem wzrok, z powrotem rozglądając się po sekretnym pokoju.
-Podoba ci się tutaj? - Spojrzał na mnie z dumą po czym oparł się o ramę łóżka. Rany, ten facet to niezły perwers. Patrząc na wszystkie zabawki Gerarda przeszedł mnie drzeszcz na samą myśl do czego one mogą służyć. 
-Jasne... To dlatego byłeś u mnie po tą farbę - Zagadałem coś bez sensu, byle zejść z tematu seksu, który chyba był jednak nieunikniony. 
-Tak, specjalnie zadbałem by wszystko tutaj ze sobą współgrało. Czujesz ten klimat? - Przymknął oczy i na moment zamilkł po czym cicho westchnął. Kompletnie nie wiedziałem co powiedzieć. Jedynie co mogłem czuć, to oczywiście seks. Nie wiem jak to się czuje, jednak tu było go wszędzie.
Im dłużej nad tym myślałem, tym bardziej to miejsce mnie przerażało.
-Jesteś masochistą czy sadystą? -zapytałem i zrobiłem krok w tył, aby wycofać się z pokoju
-I tym i tym, ale bardziej sadystą. -uśmiechnął się zadziornie i wyszedł z pomieszczenia razem ze mną. Z powrotem zamknął je na klucz, a my w ciszy wróciliśmy po schodach na górę. Nie wiedziałem czemu mi pokazał ten pokój. Jeśli myślał, że mu ulegnę i dam się związać i lać pejczem po tyłku to... Ciężko powiedzieć czy miał rację.
-Chcesz jeszcze wina? - Zapytał wyciągając już napoczętą butelkę i nalał do swojej lampki. 
-Nie, dziękuję - Odmówiłem mu, choć to wino było nieziemskiego smaku. Lecz musiałem przyznać, że mam słabą głowę. Wystarczy mi jedno piwo lub lampka wina by zaczęło mi się kręcić w głowie. Dlatego rzadko chodzę na popijawy. Co za wstyd. 
-To może życzysz sobie coś innego, może jakiegoś drinka? Wypadałoby uczcić udaną umowę.
-A przynajmniej jedna umowę. -dodał po chwili
Zerknąłem na niego zdezorientowany, a on tylko zrobił kilka łyków wina. Potem uśmiechnął się do mnie, a ja wysyłałem mu nieme pytania. Zniknął na chwilę za jakimiś drzwiami, a po chwili wrócił z kolejnymi dokumentami.
-A to co jest? -zapytałem rzucając okiem na kartki
-Umowa o przynależności.
-Słucham?! -zaskoczył mnie tak, że dokumenty wylądowały na podłodze. Szybko je pozbierałem, a potem spojrzałem na niego. Jego spojrzenie było śmiertelnie poważne.
Zacząłem czytać pobieżnie o co w tej umowie chodzi. Miałem przynależeć do Gerarda, a ten z kolei miał być moim Panem. Mielibyśmy uprawiać seks w każdy weekend i musiałbym wykonywać każde jego polecenie. Nie za bardzo mi się to podobało, jeśli mam być szczery. Zwykły seks, byłby okay, ale nie z tymi wszystkimi zabawkami. Chwila, Frank, nie rób z siebie męskiej dziwki.
-A tu masz listę, czego sobie nie życzę podczas seksu. -odezwał się nagle czarnowłosy i podał jakąś niewielką kartkę. Wspomniał o (moim zdaniem) podstawowych rzeczach, czyli żadnego ognia, igieł, czy noży.
-A ty czego sobie nie życzysz podczas seksu? -zapytał, a ja spojrzałem na niego zdezorientowany.
-Ale ja nigdy nie uprawiałem seksu... - Wymruczałem, i znów wlepiłem wzrok w kartkę z "życzeniami" Gerarda. Nie odezwał się w tej chwili ani słowem, co jeszcze bardziej komplikowało całą sytuację. Takiej reakcji właśnie się od niego obawiałem. Może zaraz mnie wyśmiać, lub porwać wszystkie papiery i wyrzucić ze swojego luksusowego apartamentu, gdy dowie się że w tych sprawach jestem całkowicie nieobeznany.
-Jesteś prawiczkiem? -wydusił w końcu. -Czemu kurwa wcześniej nie mówiłeś?!
Był zły. Cholera był zły. Wzruszyłem ramionami i dałem mu chwilę na oswojenie się z sytuacją. Napił się wina i parokrotnie przeczesał włosy palcami.
-Ale bardzo mi zależy, żebyś podpisał te papiery. Frank cholera, ja cię pragnę. -mruknął i zaskoczył mnie swoją dosadną szczerością. Nie wiedziałem co odpowiedzieć, więc po prostu milczałem i pragnąłem zapaść się pod ziemię. -Kochaj się ze mną Frank.
Ręce mi zadrżały po usłyszeniu tych słów. Stałem kompletnie zamurowany, nie potrafiłem wypowiedzieć ani jednego słowa. „Kochaj się ze mną Frank”. Było mi cholernie gorąco a jednak moje dłonie drętwiały mi z zimna a plecy oblewał zimny pot. Way czekał na moją reakcję i był wyraźnie zestresowany zaciskając pięści aż do braku krwi. Bóg seksu, najbardziej pociągający facet na świecie oferuje mi nie seks, ale kochanie się. Czy mógłbym mu odmówić? 
-Uch… Ja… Dobrze. – Wyjąkałem. Pragnąłem go. Pragnąłem go równie mocno jak on mnie. Chciałem go dotknąć, pocałować, kochać.
Te słowa w pełni mu wystarczyły. W kilka sekund znalazł się przy mnie i mocno przyciągnąwszy do siebie, wpił się w moje usta. Odwzajemniałem pocałunek, w głowie ciągle rozmyślając, czy to aby na pewno dobry pomysł. Przeżyć pierwszy raz z bogatym biznesmenem, którego znam cholernie krótko i który na dodatek jest sadystą. Ale cholera pragnąłem go.
-To też będzie mój, swego rodzaju, pierwszy raz. -stwierdził uśmiechając się zadziornie. -Nie dość, że proponuję kochanie się, to jeszcze w mojej sypialni. -dodał po chwili. Nagle złapał moją rękę i zaczął prowadzić w stronę czarnych drzwi na końcu korytarza.
Weszliśmy przez jasne drzwi do pomieszczenia, które były jego sypialnią. Na samym środku pod ścianą stało eleganckie i idealnie pościelone łóżko z beżową narzutą. Pewnie zatrudnił gosposię i to na całkiem niezły etat. Zaraz obok łóżka stała ciemna szafka z nowoczesną jasną lampką. Po drugiej stronie stała potężna dębowa komoda z przesuwanymi drzwiami. Po lewej stronie wisiało ogromne lustro. Wszystko idealnie współgrało z kremowymi ścianami zdobionymi własnoręcznymi malowidłami. Wszystko było tu takie nowe. Pewnie Gerard nieczęsto bywał, w końcu był strasznie zapracowany. Czarnowłosy przysiadł na łóżku i poluzował swój idealnie zapięty czarny krawat. Przyglądałem mu się i czekałem, na jego pierwszy ruch. Ja na pewno nie byłem w stanie go wykonać.
Way widząc moje zainteresowanie pokojem, uśmiechnął się pod nosem. Po chwili wstał z łóżka i stanął przede mną, całkowicie odwracając uwagę od wystroju pomieszczenia. Serce biło mi jak oszalałe, a myśli walczyły same ze sobą, nadal nie do końca przekonane co do podjętej przeze mnie decyzji.
-Nie przygryzaj wargi. -upomniał mnie. -Sam z wielką chęcią bym ją pogryzł.
W tym momencie Gerard ponownie wpił się w moje usta i niemal od razu spełnił swoją zachciankę. Jednocześnie zaczął powoli odpinać guziki od mojej koszuli. Oderwał się od moich warg tylko po to, by zsunąć koszulę z moich ramion i rzucić ją gdzieś niedbale.
Jego dłonie przeniosły się na moje biodra delikatne je obejmując. Podszedłem do niego niepewnie o krok bliżej nadal trzymając ręce przy sobie. Gerard wepchnął język do moich warg, wręcz wpraszał się do wejścia. Za moment oderwał się ode mnie i położył moje dłonie na samej górze guzików od jego koszuli.
-Rozbierz mnie – Zażądał cicho dysząc. Przełknąłem cicho ślinę i spojrzałem na rządek równo zapiętych guzików. 
Przy pierwszym ręce zadrżały niemiłosiernie, co cholernie uniemożliwiło mi moją pracę. W końcu odnalazłem w sobie siłę, by uspokoić moje ciało i powoli rozpinałem go guzik po guziku. Wreszcie udało uporać mi się w jego koszulą i delikatnie zsunąłem mu ją z ramion. Gerard był idealny. Miał idealnie wyrzeźbiony tors oraz mięśnie brzucha. Nie za mocne, lecz delikatne rysy i piękne „V” wycięte na podbrzuszu.
Później niepewnie przesunąłem ręce na pasek jego spodni. Moje nogi zmieniły się w galaretkę, a serce prawie połamało mi żebra, jednak jakoś udało mi się rozpiąć pasek. Kiedy zerknąłem na twarz Gerarda, dostrzegłem jego charakterystyczny uśmiech, który zachęcał mnie do dalszego rozbierania. Odważyłem się i zsunąłem jego spodnie do kolan. Przełknąłem ślinę, a moja podświadomość zaczęła na mnie wrzeszczeć i uświadamiać mi co robię. Ale ja chciałem to zrobić.
Nie miałem odwagi rozbierać go dalej. Wszystko nie było tak spontanicznie jak w filmach (albo pornosach, które dotychczas mnie zadowalały) tylko jakby według danego scenariuszu. Stanąłem przed nim i byłem zbyt onieśmielony by spojrzeć mu w oczy. Usłyszałem cichy charakterystyczny chichot mężczyzny, który po chwili delikatnie mnie do siebie przyciągnął. Odgarnął kilka kosmyków włosów z mojej szyi i po chwili zaczął namiętnie ją całować. Odchyliłem głowę w tył dając mu większy dostęp do szyi, z czego Way szybko korzystał. Przejechał językiem po całej długości i na samym środku mocno zassał się zostawiając mokry ślad.
Nie przerywając całowania szyi, skierował ręce na moje biodra, a potem na pasek spodni. Zdjął mi je, a potem zaczął delikatnie ciągnąć za gumkę od bokserek. Po raz pierwszy miałem być przed kimś kompletnie nagi (i to nie byle kim), ale jakoś nie czułem skrępowania. Delikatnie popchnął mnie w stronę łóżka, nakazując tym samym bym się położył. Rozszerzył moje nogi, a sam usiadł między nimi, uśmiechając się pod nosem. Powrócił do całowania mojej szyi, jednak szybko się tym znudził i przeniósł swoje usta na obojczyk, a potem klatkę piersiową.
-Cholera Frank, naprawdę cię pragnę. -wyznał w przerwie między składaniem pocałunków.
Uniosłem lekko żebra do góry, gdy mężczyzna przeniósł swoje usta i zassał się na mojej skórze tuż pod obojczykiem. Odruchowo moje ręce zjechały na jego biodra ciągnąc się niżej, aż w końcu spoczęły na jego pośladkach. Jego język zaczął zjeżdżać po brzuchu aż do linii podbrzusza kreśląc małe kółeczka, a to doprowadzało mnie do frustracji. 
-Jezu Gerard, chcę cię – wyjęczałem ściskając mocniej jego pośladki.
Moja erekcja zaczęła się lekko ocierać o ciało mężczyzny, co nie uszło jego uwadze. Na jego twarzy ponownie zawitał uśmiech.
-Za łatwo się podniecasz. Ale popracujemy nad tym. -mrugnął do mnie, a potem wrócił do robienia szlaczków po moim podbrzuszu.
Po kilkunastu sekundach znowu się znudził i tym razem zębami chwycił gumkę od bokserek. Z pomocą rąk zaczął je powoli zsuwać z mojego ciała.
Jego dłonie zaczęły zsuwać moje bokserki do kolan, po czym mężczyzna kompletnie się ich pozbył i rzucił gdzieś poza zasięg łóżka. Westchnąłem cicho i czekałem na kolejny ruch z jego strony. Za moment jego dłoń ujęła moją męskość i zaczynała powoli masować moją główkę. Zacisnąłem kurczowo pięści i stłumiłem głośny jęk w moim gardle. Nigdy przedtem nikt nie sprawiał mi takiej przyjemności i obawiałam się że mógłbym szybko dojść psując całą zabawę. Gerard spojrzał na mnie i zauważył jak mocno przygryzam wargę i zaczął przyspieszać ruchy wokół mojej główki. 
-Nie powstrzymuj, chcę usłyszeć jak brzmisz – Wymruczał po czym nagle ścisnął mojego członka a ja dałem głośny dość niemęski głos.
Spod pół przymkniętych oczu mogłem dostrzec rysujący się na twarzy Gerarda uśmiech. Po kilku sekundach zabrał jednak rękę i dostrzegłem, że zaczął grzebać w spodniach leżących na ziemi. Po kilku sekundach wyjął z kieszeni prezerwatywę. Dopiero teraz poczułem jak stres ściska mój żołądek.
-Będzie bolało, ale postaram się być delikatny. -mruknął z troską Way, co dodało mi trochę otuchy.
-To twój pierwszy raz, więc jak będzie za bardzo bolało to powiedz – Powiedział otwierając opakowanie od prezerwatywy. Te słowa jeszcze bardziej mnie zestresowały. Słyszałem, że gejowski seks może boleć, ale nigdy nie myślałem że kiedykolwiek będę musiał to robić. I oczywiście nie było mowy żebyśmy się zamienili miejscami. Gerard usiadł na łóżku i zaczął naciągać gumkę na swojego członka. Spoglądałem na niego nadal leżąc i próbowałem przygotować się psychicznie na to, co miało zaraz nastąpić.
Odwrotu nie było. Z resztą cholera, naprawdę chciałem zrobić to właśnie z tym pieprzonym sadystą. Way pochylił się i cmoknął mnie w usta, a potem posłał pogodny uśmiech. Delikatnie uniósł moje biodra do góry, ułatwiając sobie dostęp do mojego wejścia. Oplotłem go nogami w pasie, a on powoli wszedł we mnie. Kurwa chyba umieram. Był cholernie delikatny, ale mimo wszystko ból był nie do zniesienia.
-Aah! – Syknąłem cicho z bólu zaciskając paznokcie na skórze jego pleców. Zapewne musiałem zostawić kilka śladów na jego plecach, gdyż Gerard wyprostował się i naprężył się zagryzając mocno wargę. Chyba zrozumiał, że sprawił mi (choć naprawdę tego nie chciał) ogromny ból i wchodził we mnie jeszcze wolniej. Ból nie ustępował, jednak był trochę lepszy do zniesienia. Wszedł we mnie cały i tym razem znów głośno jęknąłem gdy doszedł do samego końca. Zacisnąłem swoje uda wokół jego bioder jeszcze silniej i przyciągnąłem go za ramiona bliżej do siebie. Każdy ruch jaki wykonałem sprawiał mi niesamowity ból, ale nie potrafiłem nic z tym zrobić. Cholernie go pragnąłem, chciałem się z nim kochać.
W dolną wargę wbiłem mocno zęby, a Way widząc to zaprzestał jakichkolwiek ruchów. Pochylił się jedynie i wpił w moje usta, a potem sam delikatnie przygryzł moją wargę. Przyciągnąłem go jeszcze bliżej, choć myślałem, że to już nie możliwe. Jego pierwsze pchnięcie było ostrożne i spokojne. Kompletnie nie spodziewałem się po nim takiej wyrozumiałości i czułości. Parę razy jeszcze syknąłem z bólu i zagryzałem wargi, jednak w końcu zacząłem do niego przyzwyczajać. Nie bolało tak cholernie jak na początku, a nawet zaczęło mi to sprawiać przyjemność.
Poruszyłem lekko biodrami na znak, że mężczyzna może wykonać kolejne mocniejsze ruchy. Gerard czując to, położył dłonie na moich biodrach i przyciągnął mnie do siebie jeszcze bardziej, po czym zaczął ze mnie powoli wychodzić, a potem nadając nieco szybsze tempo znów we mnie wszedł. Uniosłem biodro jeszcze bardziej do góry, gdy poczułem jak jego mokra główka znów znajduje się w moim wnętrzu. Przyciągnąłem czarnowłosego znów do siebie by wpić się w jego usta. On natomiast postanowił nieco mocniej rozgrywać naszą zabawę.
Jego pchnięcia stały się mocniejsze, a co za tym idzie, nasze jęki głośniejsze. Znowu delikatnie podrapałem plecy Gerarda, jednak tym razem było to z zalewającej mnie przyjemności. Way też przestał się dłużej kryć i podczas pocałunku parę razy jęknął w moje rozchylone usta. Wykonywał jeszcze szybsze pchnięcia niż wcześniej, a mnie przez to przechodziły dreszcze. Było mi tak cholernie dobrze, że mógłbym z nim to robić całą noc. Kiedy trafił w mój najczulszy punkt, wydałem z siebie długi przeciągły krzyk, a Way tylko się uśmiechnął i przyssał do mojej szyi, co jakiś czas głośno jęcząc.
Słysząc, że Way’owi się podoba zacząłem działać coś z własnej perspektywy. Objąłem go rękami i mocno do siebie docisnąłem po czym przechyliłem nas gwałtownie do pozycji siedzącej. Gerard przy każdym ruchu wydawał z siebie głośniejsze jęki i posapywania. Zacisnąłem go znów w mocnym uścisku moich ud poruszając coraz szybciej moimi biodrami. Było mi tak cholernie dobrze aż nie mogłem uwierzyć, że na samym początku tak strasznie mnie to bolało.
Oboje jęczeliśmy coraz głośniej i byliśmy bliscy finału.
-Cholera, Gerard! -wrzasnąłem dochodząc. Czarnowłosy wykonał jeszcze kilka pchnięć i również głośno jęcząc doszedł. Wysunął się ze mnie, a po chwili obydwoje padliśmy zmęczeni na łóżko.
-Jeśli nie podpiszesz tej umowy, to chyba się zabiję. -wysapał Way i mimo panujących w pokoju ciemności, mogłem dostrzec na jego twarzy malujący się uśmiech