Jak już wspominałam moja wena pojechała na wakacje. Udało mi się jednak zmusić ją do napisania Shota. Od razu mówię, że jest baaaaaaardzo poryty. Nie jest to porno, tak jak ostatnio, tylko... Nie okay, nawet nie wiem jak na to wpadłam ._.
Nawet nie wiem co by tu więcej o tym gadać ._. Tak czy inaczej... Miłego czytania? Nie ważne
Z dedykacją dla Anonimka od spaghetti <3 Kocham Cię bardzo i zabijesz mnie za tego Shota bo nie ma porno ._____.
Za niedługo dobiję do 7000 wyświetleń :3
Przed wyjazdem już sie chyba nie odezwę, więc życzę wam miłego odpoczynku od mojego bloga c:
_________________________--
Niebo zaszły ciemne, deszczowe chmury. Tego mi brakowało,
żeby się rozpadało. Większość ludzi widząc nadchodzącą zmianę pogody, udała się
z powrotem do domów. Ja mimo tego, że byłem ubrany w sam T-shirt z Green Day,
ciemne rurki i poniszczone trampki, postanowiłem nie wracać do domu. W końcu na
stacji metra czekał na mnie mój diler. Tak, jestem ćpunem. Nie, nie zamierzam z
tym czegokolwiek robić. Mogę się nawet zaćpać na śmierć. I tak nikt nie zwróci
na to uwagi.
Zszedłem po długich schodkach na stację metra. Rozejrzałem
się i dostrzegłem mojego dobrego znajomego, dilera. Jak zwykle wyglądał tak
samo. Luźne spodnie, bluza i kaptur założony na głowę.
-Jesteś wreszcie-powiedział, gdy tylko mnie zauważył
-Wybacz
Chłopak wyciągnął coś z kieszeni spodni i szybko dał mi do
ręki.
-Dzisiaj trochę mniej, ale za to mocniejsze niż
zwykle-szepnął
Spojrzałem na podarunek od chłopaka.
-Wiesz, że wolę sobie wstrzykiwać...- odparłem, widząc, że
chłopak dał mi biały proszek
-Okay...-podał mi do ręki cztery strzykawki -Tylko nie
przesadź! Jamia się o ciebie martwi
-Jasne- mruknąłem -Tak czy inaczej, dzięki- dodałem i
poszedłem w swoją stronę
Diler wsiadł do nadjeżdżającego metro. Wyszedłem z powrotem
po schodkach. Rozpętała się już niezła ulewa. Nie było mnie raptem 5 minut, a
ulice już wyglądały jak jeziora. Nie widziałem żadnej żywej duszy. Postanowiłem
przeczekać tą burzę na stacji metra. Zszedłem więc po schodkach. Usiadłem pod
jakąś ścianą i rozejrzałem się. Gdy dostrzegłem, że nie było tam nikogo oprócz
mnie, wyciągnąłem jedną ze strzykawek. Na ręce cały czas miałem ślady po
wbijaniu igły. Nie przejąłem się tym i wstrzyknąłem sobie całą dawkę. Świat od
razu wydał się lepszy. Po 15 minutach bezczynnego siedzenia, postanowiłem
wrócić do domu. Na polu akurat burza trochę się uspokoiła. Zacząłem iść w
kierunku domu. Po kilku minutach drogi byłem już cały mokry i koszulka lepiła
się do mojego ciała, a włosy opadały na oczy. Przechodząc przez ulicę uderzyło
we mnie jakieś auto i chyba straciłem przytomność, bo jak się ocknąłem,
jechałem w jakimś samochodzie, które nie wyglądało na karetkę. Spojrzałem na
kierowcę. Jakiś czarnowłosy chłopak.
-O, obudziłeś się -delikatnie obrócił się w moją stronę-
Bałem się, że nie żyjesz- uśmiechnął się
-Że tak spytam... Kim jesteś i gdzie mnie wywozisz?
-spytałem lekko podniesionym głosem
-Spokojnie. Nic ci nie zrobię. A teraz odpoczywaj- mruknął
Moje powieki postanowiły zaryzykować i mimo tego, że
jechałem w aucie z jakimś psychopatą, to stały się strasznie ciężkie, aż w
końcu się przymknęły.
Kiedy się obudziłem, leżałem w łóżku u kogoś w domu. W
pokoju panowała ciemność, więc wypatrzyłem tylko jakąś szafkę, okno i
prawdopodobnie drzwi. Podniosłem się na łóżku i poczułem brak czegoś.
Pogrzebałem po kieszeniach, w poszukiwaniu strzykawek, bo czułem, że potrzebuję
kolejnej dawki. Nie było ich. Ten cały psychopata zabrał część mojego życia.
Kiedy chciałem wstać, drzwi z głośnym hukiem otworzyły się, wpuszczając do
środka jasne światło.
-Ah, już nie śpisz- usłyszałem
-Kim do kurwy nędzy jesteś? -spytałem
-Jestem Gerard- uśmiechnął się i przysiadł na kraju łóżka -A
ty?
Spojrzałem na niego groźnie.
-Frank- odpowiedziałem po chwili- Czy mogę wrócić do domu?!
Jesteś jakimś psychopatą, który mnie więzi czy co?!
-Nie, chcę ci pomóc
-Co? -zdziwiłem się, a po chwili dostrzegłem w jego ręce
moje strzykawki- Oddawaj mi to!- warknąłem i chciałem się na niego rzucić
-Ej, ej, ej... Spokojnie- odparł i trochę się odsunął- W
łazience czekają na ciebie suche rzeczy. Weź sobie gorący prysznic, a potem
spokojnie pogadamy- cały czas szeroko uśmiechał się w moją stronę
Chwilę przyglądałem mu się, a potem wstałem z łóżka.
-No to gdzie jest ta łazienka? -spytałem, a on delikatnie
popchnął mnie w stronę drzwi
Kiedy wyszliśmy na korytarz, miałem wrażenie, że jestem w
jakiejś bogatej willi. Ani trochę nie przypominało to mojego domu. Czarnowłosy
wskazał mi ręką jakieś drzwi.
-Proszę bardzo. Tu jest łazienka. W środku masz ciuchy i
ręcznik. Jak czegoś jeszcze będziesz potrzebował to wołaj- powiedział
-Oddaj moje strzykawki- mruknąłem
-Porozmawiamy o tym
Wszedłem do łazienki i od razu zamknąłem drzwi na klucz. Nic
gorszego nie mogło mnie spotkać. Porwał mnie jakiś psychopata, zabrał moje
strzykawki, a do tego nie mam pojęcia gdzie jestem. Świat jest piękny.
Na szafce leżały jakieś ciuchy i ręcznik. Dobra, będę udawał
grzecznego, żeby stąd jak najszybciej spierdolić. Ściągnąłem lepiące się do
mnie rzeczy i wszedłem pod prysznic. Gorąca woda chociaż trochę mnie odprężyła.
Koszulka, którą dał mi Gerard była z Iron Maiden, a do tego
dał mi jakieś rurki, które mi właściwie cały czas spadały. Spojrzałem do lustra
i o mało co nie zemdlałem. Lekkie zadrapanie na policzku, guz na czole, wory
pod oczami... Ta, co jak co, ale jestem piękny.
Ledwo co wyszedłem z łazienki, a przede mną już pojawił się
czarnowłosy psychopata. Wziął ode mnie moje mokre rzeczy i położył je na
kaloryfer. Moje ciało domagało się kolejnej dawki heroiny.
-Proszę, daj mi strzykawkę -poprosiłem
Chłopak chwycił moją rękę i przejechał ręką po śladach.
-Co ty ze sobą robisz? -spytał niezadowolony
-Nic co by cię mogło zainteresować- warknąłem i zabrałem
rękę
-Po co ty to robisz?
-Nie twoja sprawa- odwróciłem się i wróciłem do pokoju w
którym się obudziłem, mając nadzieję, że znajdę tam moje strzykawki .
Przeszukałem każdą szafkę, ale nie znalazłem nic.
Najśmieszniejsze jest to, że nie mam przy sobie telefonu. Chyba poproszę tego
psychopatę o kartkę i zacznę spisywać testament. Nie widząc nic do roboty,
położyłem się na łóżku. Po chwili Gerard przysiadł obok.
-Chcę ci pomóc- uśmiechnął się, a na jego policzkach
pojawiły się słodkie dołeczki
-Pomóc? Mi? -zdziwiłem się- Lekarze cię przy porodzie
upuścili?
Wstał z łóżka i wyszedł z pokoju.
Za cholerę nie pamiętam co się potem działo. Wiem tylko, że
zasnąłem i śnił mi się ten psychopata. Tyle, że nie był takim psychopatą, za
jakiego go brałem. Właściwie, to w tym śnie był całkiem miły. Może powinienem
skorzystać z jego pomocy? Nie, ja wcale nie potrzebuje pomocy. Chcę już się
wydostać z tego pieprzonego domu i zapomnieć o tej całej sytuacji.
Następnego dnia, czarnowłosy cały czas starał mi się jakoś
pomóc, jednak ja nie wykazywałem chęci. Cały czas mu powtarzałem, żeby się
odwalił i dał mi odejść, ale on tak jakby tego nie słyszał.
Czwartego dnia tej męki, obudziłem się bo poczułem jak coś
mnie głaszcze po policzku. Otworzyłem oczy i dostrzegłem czarnowłosego, który
gładził dłonią mój policzek.
-Nie dotykaj mnie!- warknąłem
Chłopak zabrał rękę i westchnął. Wstał z łóżka i zatrzymał
się przy drzwiach.
-Chciałem ci pomóc, ale nie przyjmowałeś mojej pomocy.
Rozumiem to. Nie będę cię już dłużej męczył. Właściwie dziwi mnie, że po prostu
nie wziąłeś kluczy spod wycieraczki i nie uciekłeś. Ja idę wziąć prysznic. Jak
jednak zmienisz zdanie, to z chęcią ci pomogę. A jeśli nie... To miło było cię
poznać Frank. Trzymaj się jakoś.
Wyszedł z pokoju, a ja szybko rzuciłem się za nim.
-Ty pieprzony gnoju! Teraz mi mówisz, że klucze były pod
wycieraczką?! -krzyknąłem za nim
Chłopak zamknął drzwi od łazienki, nie zwracając na mnie
uwagi.
-Ale Gerard... Wiesz dlaczego nie uciekłem? Bo... Bo się w
tobie zakochałem. Ale teraz każesz mi spierdalać, więc...
Drzwi od łazienki otworzyły się i pojawił się w nich
wyjątkowo zaskoczony czarnowłosy.
-Zakochałeś się? We mnie? -spytał zdziwiony
-Tak- odparłem i się zaśmiałem. To było głupie
-A myślisz, że dlaczego cię tu sprowadziłem i chciałem ci
pomóc? Bo kiedy tylko potrąciłem cię autem coś mnie ukuło w sercu, a mózg
podpowiedział mi, że mam cię zabrać. A oczy znowu mówiły, że jesteś piękny.
-Gee... -zacząłem- Może po prostu mnie pocałuj?
Gerard uśmiechnął się, ujął moją twarz w dłonie i delikatnie
musnął moje usta. Taki pocałunek mi nie wystarczył, więc wpiłem się w jego
usta.
Dzięki Gerardowi rzuciłem nałóg. Teraz heroina nie jest
całym moim życiem. Moim życiem jest Gerard.Gee stał się moim narkotykiem. Już na zawsze.
OMFG *o* Ale romantyczne :3 Oneshot wspaniały! Wspaniałe to jest <3 Nie wiem co nowego napisać bo jak zwykle jesteś wspaniała :* Dziękuję, kocham Cię <3
OdpowiedzUsuńAnonimek Spaghetti xoxo
Troche za malo :'c ale i tak jest CUDOWNY <3
OdpowiedzUsuńAlex Julie
Super ;) W końcu trafiłam na twoje opowiadania <3 Zaniedbujesz mnie na swoim blogu, więc zaczęłam szukać opowiadań itp. i cię znalazłam :3 Nareszcie!! xD Weny życzę :*
OdpowiedzUsuńKtośka :D
Jakoś nie wyobrażam sobie Franka w roli ćpuna włóczącego się po dworcach i wstrzykującego sobie herę na widoku. Poza tym, był uzależniony, więc po tym, kiedy Gerd zabrał mu strzykawki (wtf? co on chciał sobie wstrzykiwać, skoro od razu wziął całą działkę? oranżadki w proszku wymieszane z wodą?) powinien odczuć jakieś skutki odstawienia narkotyku. no wiesz, przyjemne to nie jest raczej, wiec tak spokojnie by tego nie przeżył, a ty nawet o tym nie wspomniałaś. trochę namieszane, trochę sztuczne, ale jest okay.
OdpowiedzUsuńxoxo
Wybacz, nie znam się na tym, więc mogło wyjść trochę nieporozumień. Dziękuję za uwagę :)
UsuńJa troszkę na ten temat (na korzyść lub niekorzyść) wiem, wiec jak byś czegoś potrzebowała do opowiadania, jeśli idzie o tą tematykę, to masz moje fb ;)
Usuń+ hera jest w postaci brązowego proszku, a żeby ją wstrzyknąć trzeba ją rozpuścić.
Pomimo faktycznych błędów, które zostały wytknięte wyżej, shota całkiem przyjemnie się czytało. Już dłuższy czas obserwuję Twoje opowiadanie i widać znaczną poprawę w stylu pisania. :)
OdpowiedzUsuń