poniedziałek, 9 września 2013

XVII. "Cancer"

 Okay, okay. 
Po 1. Jest to ostatni rozdział
Po 2. Pisany na szybko, bo Ola chce mnie zajebać

Po 3. Mam pomysł na nowe opowiadanie
Tyle w temacie ;_;
___________________


Frank
Kiedy się obudziłem było już grubo po 16. Głowa mnie napierdalała, byłem zmęczony i dosłownie nic mi się nie chciało. Ale zadzwonił Ray, mówiąc, że ma nam do pokazania coś przezabawnego. Więc o 20 umówiliśmy się na piwko w domu Gerarda.
Próbowałem sobie przypomnieć co działo się na imprezie, ale naprawdę nic nie pamiętałem.
W końcu spotkaliśmy się u Gee. Ray od razu zapytał nas czy pamiętamy co działo się na imprezie. Ja od razu zaprzeczyłem, a Gerard tak jakby pierwsze próbował sobie coś przypomnieć, a dopiero po chwili zaprzeczył .
-Ja też bym nie pamiętał, ale znalazłem ciekawe zdjęcia na telefonie...- uśmiechnął się Ray
Zauważyłem, że twarz Gerarda momentalnie się zmieniła. Wyczytałem coś w stylu przerażenia i załamania. Natychmiast sięgnął po kolejną butelkę piwa i wypił połowę.
-No pokaż...- mruknąłem
-No to patrzcie -Ray pokazał w naszą stronę telefon z faktycznie dosyć ciekawymi zdjęciami






-Ray, błagam Cię... -westchnął Gee- Usuń to. Po prostu usuń.
Ray spojrzał pytająco na mnie. Zrobiłem łyk piwa i wzruszyłem ramionami. Nie miałem u niego szans, to było jasne. Jak słońce. Chciał sobie ułożył życie z jakąś dziewczyną, nie z kimś takim jak ja. Nie z kimś, kto go zranił, po prostu zostawił po tych wszystkich cudownych chwilach.
-Na ile jeszcze zostajecie? -zmieniłem temat
-Ja wyjeżdżam pojutrze. -odparł Gerard
-Ja prawdopodobnie też. -odpowiedział Ray- To co... Dzisiaj ostatnia wspólna impra?
Spojrzałem na Gerda. On tylko zaprzeczył głową. Cały czas unikał patrzenia w moją stronę. Czy moim wczorajszym wyznaniem, że go kocham, straciłem szansę na przyjaźń? Trzeba było się zamknąć. Ray chyba zauważył, że chyba potrzebujemy chwili dla siebie, więc stwierdził, że idzie do domu, bo się strasznie źle czuje po imprezie. Ja i Gerard przez jakieś 10 minut siedzieliśmy w ciszy. Chciałem coś powiedzieć i przerwać panującą ciszę, ale naprawdę nie wiedziałem co.
-Idę się przejść... Jeśli chcesz ze mną pogadać czy coś, to możesz pójść ze mną- odezwał się w końcu Gerard
-Pójdę z tobą...- mruknąłem
-Akurat będzie zachód słońca- szepnął
Zdziwiło mnie to zdanie, no ale pewnie po prostu się przesłyszałem.
Zaczęliśmy spacerować brzegiem morza i patrzyć na zachodzące słońce. Cały czas spoglądałem na chłopaka, ale trudno było mi cokolwiek wyczytać z jego twarzy. Szliśmy w milczeniu, podziwiając zachodzące słońce. Robiło się coraz chłodniej, ale nie zwracaliśmy na to uwagi. Kiedy w końcu postanowiłem powiedzieć jakiekolwiek słowo, Gee zatrzymał się i popatrzył wprost na mnie.
-Frank... Jest coś co naprawdę, powinieneś wiedzieć... -zaczął, a ja spojrzałem na niego pytająco- Kocham cię, ale nie mogę do ciebie wrócić...
-Czemu?
Chłopak zasłonił usta i zakaszlał kilkakrotnie. Potem położył dłoń na klatce piersiowej i kontynuował:
-Jestem chory.
-Okay... Co ci jest?
Dostrzegłem w oczach chłopaka łzy. Szybkim ruchem ręki starł je, kiedy zaczęły spływać po policzkach. Zaczął unikać mojego wzroku.
-Gee...- chwyciłem go za rękę- Powiedz mi.
W końcu po chwili spojrzał na mnie.
-Mam raka płuc.
Zaskoczony nie mogłem wydusić z siebie żadnego słowa. Wpatrywałem się w niego w milczeniu. Chłopak z którym kiedyś chciałem spędzić całe życie, jest chory. Nieuleczalnie chory.
-Ale... Przecież przez cały ten tydzień imprezowaliśmy, paliliśmy...- wydusiłem
-Bo... Skoro i tak mi niewiele zostało, to chcę korzystać z życia na maksa- mruknął
Poczułem jak kilka łez spływa po moich policzkach. Położyłem dłoń na jego policzku i przybliżyłem do niego. Przez chwilę wpatrywaliśmy się sobie w oczy, jednak po chwili delikatnie musnąłem jego usta.
-Frank...
-Chcę sprawić, aby twoje ostatnie miesiące, były jak najlepsze- uśmiechnąłem się przez łzy
Nie czekałem na jego reakcje, tylko wpiłem się w jego usta. Było tak jak dawniej. Zapomniałem o całym świecie, o tym, że chłopak którego kocham jest chory. Liczyło się tylko to, że jesteśmy razem. Że właśnie się całujemy.

Przez kilka kolejnych miesięcy sprawiałem, aby czuł się jak najlepiej. Zabierałem go w różne miejsca, które zawsze chciał zobaczyć. Zawaliłem naukę, ale liczył się tylko on.
Aż w końcu pół roku później odbył się pogrzeb Gerarda. Nie wygrał z tym.
Jedyne co mi po nim pozostało, to były najwspanialsze wspomnienia, jego teksty piosenek pisane z myślą o mnie i wszystkie te wspólne zdjęcia. Tęsknie za nim.

2 komentarze:

  1. DLACZEGO UŚMIERCIŁAŚ GERARDA?!?!?!!? XD

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie spodziewałam się takiego zakończenia... :/ Liczyłam na happy end xDD
    Ale ogólnie to podobało mi się opowiadanie :D Już nie mogę doczekać się następnego ^^
    I wgl sorry, że nie komentowałam... W wakacje nie miałam dostępu do kompa praktycznie...

    OdpowiedzUsuń