poniedziałek, 24 czerwca 2013

VIII. "I like you, we can get out"

Przepraszam, jestem beznadziejna. 
Nie mam weny i w ogóle... 
Ale teraz postaram się częściej pisać... Okay, może nie ._. PRZEPRASZAM OKAY ._. ?
_________________________

Gerard
Dzień po tej wspólnej nocce starałem się unikać Franka. Boże, między nami do czegoś doszło. Byłem aż taki pijany?! I tak jakby nieświadomie zdradziłem Lindsey... Z Frankiem... Matko Boska! Trzeba o tym po prostu zapomnieć. Jeśli ktoś zapyta co robiliśmy w Sylwestra, odpowiemy po prostu, że byliśmy na imprezie, a potem wróciliśmy do domu. Każdy do swojego.
Jak w szkole zobaczyłem Franka to miałem mieszane uczucia. Chciałem się z nim dalej przyjaźnić, ale po TYM będzie to trudne.
-Siemka Gerard!- usłyszałem głos Ray'a
-Debilu, wrzasnąłeś mi do ucha! -odparłem
-Wybacz- uśmiechnął się- Pamiętasz coś w ogóle z Sylwestra?
-Prawie nic. Wiem, że zemdlałeś po drodze- zaśmiałem się
-Cholera...
Po dłuższym zastanowieniu, bardziej od spotkania z Frankiem, bałem się spotkania z Lindsey. Ona jest wyjątkowo przebiegła i łatwo zauważy, że coś jest nie tak.

Frank
Po tej nocy z Gee, jakoś przestaliśmy się do siebie odzywać. Na początku mnie to nie dziwiło. Musiałem sobie to wszystko poukładać itp. Ale po tygodniu myślałem, że już wszystko wróci do normy. Gerard starał się jak najwięcej czasu spędzać z Lindsey i raczej nie chciał ze mną rozmawiać. W końcu po dwóch tygodniach ogarnął dupę i zaczął się zachowywać normalnie.
Jednak coś w naszej relacji się zmieniło. Znaczy.. Jak go widziałem, to czułem jak momentalnie robi mi się ciepło i robiłem się nerwowy. Serce mi waliło jak oszalałe, a ja z trudem oddychałem. Myślałem, że to jakaś choroba, czy coś, dopiero po jakimś czasie do mnie dotarło, że zakochałem się w Gerardzie. Tak, zakochałem się w swoim przyjacielu z którym się rżnąłem jak dzikie kuny w agreście. Tak, zakochałem się w chłopaku. Ale przecież go nie będę podrywał. A tym bardziej mu o tym nie powiem. Zachowam to dla siebie.

* * *
Rano obudziłem się z bólem głowy. Dobra, to nawet nie był ból. Rozsadzało mi czaszkę i było mi niedobrze. Ale oczywiście mam kochaną mamę..
-Mamo, czuję się jak bym został rozjechany przez samochód wiozący 15 grubych amerykanów ... -zacząłem
-Idź do szkoły, najwyżej się zwolnisz, okay?- wtrąciła
-Ale mamo...
-Bez dyskusji -ucięła rozmowę
Wziąłem sobie tabletkę na bóle, ale nic mi to nie dało. Szedłem do szkoły prawie zwijając się z bólu.
-Ej, Frank wszystko w porządku? -usłyszałem
-Tak... -odparłem i spojrzałem na rozmówcę. No tak, Gerard
-Wyglądasz jakbyś został rozjechany przez samochód wiozący 15 grubych amerykanów -stwierdził, a ja mimowolnie się uśmiechnąłem- Co? -zdziwił się
-Powiedziałem mojej mamie dokładnie to samo
-Może chcesz jakąś tabletkę, czy coś? -spytał- Może jakoś Cię rozweselić?
Spojrzałem na niego zdziwiony. Czarnowłosy poczochrał ręką moje włosy.
-Zaproponowałbym szybki numerek, ale znając nas, pewnie by się spełniło... Więc wybacz -szepnął i zaśmiał się
Na historii myślałem, że umrę. Nawet wydawało mi się, że już widzę światełko, ale nauczyciel po prostu światło zaświecił. Nagle na ławkę wylądował mi jakiś samolocik. Odwróciłem się i zobaczyłem 2 ławki za mną, szczerzącego się Gerarda. Rozłożyłem samolocik i przeczytałem notatkę od Gee.
Hej misiu-pysiu <3 XD Nadal się tak paskudnie czujesz? Jeśli tak, to powiedz to panu, ja z chęcią pójdę z tobą do higienistki :3 
Nie byłby to taki głupi pomysł, żeby pójść do lekarki... Wziąłem długopis i odpisałem:
No hej mój Romeo <3 XD Tak, paskudnie się czuję, ale już trochę lepiej. Nie chcę iść do higienistki bo da mi jakieś głupie tabletki ._.
Potem złożyłem samolocik i posłałem czarnowłosemu. Po chwili karteczka znowu wylądowała na mojej ławce.
Moja droga Franczesko, a kto powiedział, że faktycznie pójdziemy do higienistki :3 ? Może szybki numerek poprawi Ci humor :* A jak nie no to... <fap fap fap fap> ._.
Mało brakowało i zaśmiałbym się na całą klasę. Spojrzałem na zegar. Jeszcze pół godziny lekcji. Pomysł Gee w sumie nie był taki głupi. Stracilibyśmy z 10 minut lekcji. 
W końcu wstałem i podszedłem do nauczyciela.
-Proszę pana, nie czuję się najlepiej... Mógłbym pójść do higienistki?
-Jasne- odpowiedział 
-A mogę iść z kimś? Tak dla pewności? 
-No dobrze...
-Gerard...-uśmiechnąłem się
Czarnowłosy wstał i wyszliśmy z sali. 
-Siądźmy tam-zaproponował i skierowaliśmy się na ławeczkę
Zaczęliśmy gadać o tym Sylwestrze i niezbyt ciekawej łóżkowej sytuacji. Podczas tej rozmowy poczułem się trochę zmęczony i położyłem swoją głowę na ramieniu czarnowłosego. Myślałem, że ją tak efektownie zrzuci, ale jemu to w sumie nie przeszkadzało. 
-Dobra, chodźmy już-wyrwał mnie z rozmyślań-Wygodnie się na mnie leżało? -uśmiechnął się
-Bardzo- odwzajemniłem uśmiech 

4 komentarze:

  1. Wreszcze omfg *.* Jeszcze raz napiszesz że jestem beznadziejna to Ci przywalę że oko Ci przepłynie do mózgownicy i zatańczy pogo. :*
    Przy okazji wspaniały rozdział <3 Wspaniale piszesz. Kocham Cię <3
    Anonimek Spaghetti xoxo

    OdpowiedzUsuń
  2. BARDZO, ALE TO BARDZO MI SIĘ PODOBAŁO♥
    Te teksty. Ich liściki, boże. Przez chwilę myślałam, że zabierze im je nauczyciel i przeczyta na głos żeby cała klasa słyszała. Rozbawiło mnie to, dziękuję za poprawę nastroju..
    Akcja idzie do przodu. Rozdział naprawdę świetny.

    NIE JESTEŚ BEZNADZIEJNA. Ja Cię kocham<3

    Życzę WENY i mocno ściskam:D

    Kathi

    OdpowiedzUsuń
  3. nie pisz, że jesteś beznadziejna, bo nie jesteś...
    a rozdział bardzo fajjnnyy :D
    te liściki <3 xDD też myślałam, że nauczyciel je zabierze i przeczyta... :P
    miło, że Frank zdał sobie sprawę, że zakochał się w Gerardzie... :3
    życzę DUŻOOO weny! ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahahaahaha, ci Amerykanie mnie rozwalili :D Genialny rozdział :D Weny :*

    OdpowiedzUsuń