poniedziałek, 3 czerwca 2013

IV. "Some say we're never meant to grow up"



 Witajcie moi kochani! :3
Ten rozdział jest taki dziwny, ale szczerze mówiąc... Uwielbiam go xd
Bardzo dziękuję za te wszystkie wyświetlenia i komentarze :D 
Rozdział z dedykacją dla mojej najukochańszej Oli <3 :* i Rainbow Exorcist (tęskniłam za twoimi komentarzami :3 )
To chyba tyle ;3 Liczę na jakieś komentarze, żebym nie czuła się alone ;-; xd 
__________________________________

Gerard
Lindsey postanowiła mnie wyciągnąć na całą tą dyskotekę. Nienawidzę chodzić na szkolne dyskoteki, bo nie ma tam co robić. A przynajmniej zazwyczaj. Kiedy weszliśmy na salę dostrzegłem tego małego cwela-Franka.
-Wiesz, że Frank przyszedł ze Stellą? -odezwała się nagle Lindsey
-Z tą suką? -zdziwiłem się, a po chwili zaśmiałem
-Nie nazywaj jej tak- spiorunowała mnie wzrokiem- Wiem, że czasami zachowuje się dość... kontrowersyjnie ale nie zasłużyła na miano suki
-Nie, wcale- mruknąłem pod nosem
Czarnowłosa delikatnie mnie szturchnęła. 
Przez pierwsze 20 minut leciały jakieś imprezowe piosenki, aż w końcu włączyli jakąś wolną balladę. Po kilku sekundach dotarło do mnie, że wypadałoby zaprosić Lindsey do tańca, zanim uczepi się jej jakiś podrywacz. Pociągnąłem ją na parkiet i przytuliliśmy się do siebie. Podczas tego "tańca" zauważyłem Franka ze Stellą. Gdybym był miły i kulturalny, to pewnie podszedłbym do niego i powiedział, że nie warto umawiać się ze Stellą, bo jest suką... Ale się nie lubimy, więc z chęcią pooglądam ten cały cyrk. Kiedy skończyła się wolna piosenka, podszedłem do Ray'a, który przyszedł ze swoją dziewczyną Christą.
-Siemka Ray-przywitałem go- Czemu nie powiesz temu swojemu przyjacielowi, że Stella jest wredną suką?
-Przecież to nie moja sprawa z kim się umawia...-odparł
-Niby nie, ale jako dobry przyjaciel powinieneś mu o tym wspomnieć.. Czyż nie?
-Gerard... Odpuść sobie -westchnął

Następnego dnia, kiedy szukałem książek do matmy w mojej szafce, podeszła do mnie Lindsey.
-Zgadnij co się stało - odezwała się na powitanie
-Też się cieszę, że cię widzę skarbie. No co się takiego stało? -spytałem
-Frank chodzi z Stellą!
Na początku nie wiedziałem jak zareagować....  Ale już po chwili tarzałem się po podłodze ze śmiechu.
-To cię tak bawi? -spytała zdziwiona czarnowłosa
-Tak! - odpowiedziałem, dalej śmiejąc się na podłodze
-Boże, Gerard, zachowujesz się jak dziecko- stwierdziła
-Ale za to mnie kochasz-uśmiechnąłem się, próbując opanować śmiech
-Nie rozumiem tylko jednego... Czemu wy się tak nie lubicie?
Dobre pytanie. Czemu nie lubię Franka? Boże, po prostu na mnie wpadł na korytarzu i trochę się powyzywaliśmy. I to jest ten powód do nienawiści? 
-Tak jakoś... -odparłem wstając z podłogi
-Może dasz mu szansę? -zaproponowała Lin
-Po co? Skoro jemu nie zależy na dogadaniu się, to ja tym bardziej nie będę się starał. A póki co przynajmniej mam jakiegoś kozła ofiarnego. 


Frank

Minął już prawie cały wrzesień, a moje kłótnie z Gerardem nie ustępowały. No, ale miałem wspaniałą dziewczynę, więc sprzeczki z czarnowłosym mnie w ogóle nie obchodziły.
Na lekcji wychowawczej, pani powiedziała, że szykuje się wycieczka trzydniowa. Od razu wiedziałem, że będzie się działo. No i nie pomyliłem się.
Nasza kochana nauczycielka wybierała kto ma być z kim w pokoju. Niestety musiałem być z Gerardem, ale na szczęście był też Ray.
Rano, po pierwszej nocy obudziłem się dosyć wypoczęty. Zauważyłem, że Gerard jeszcze spał, a Ray grał w coś na telefonie.
-Od kiedy nie śpisz?- spytałem Ray'a, a on spojrzał na mnie i zaczął się chichrać
-Co? -zdziwiłem się
-Popatrz do lustra -odpowiedział, cały czas szaleńczo się chichrając
Szybko wstałem z łóżka i podszedłem do szafy , na której wisiało lustro. Miałem usta pomalowane szminką, na policzkach tonę pudru i jeszcze jakiś różowy cień do powiek. W końcu Gerard również się przebudził i widząc mnie stojącego przed szafą w makijażu nie mógł powstrzymać śmiechu.
-Zajebiście wyglądasz- uśmiechnął się, a po chwili znowu wybuchnął śmiechem
-Zamknij morde cwelu- warknąłem
-Franczesko, nie denerwuj się -zaśmiał się
W myślach już szykowałem zemstę. Pomysłów miałem 100, ale w końcu wybrałem jeden.
-Dobra, za niedługo jest śniadanie, więc idę się szybko umyć, jakby to kogoś interesowało -odparł Gerard i wstał z łóżka- Franczesko, chcesz wziąć ze mną kąpiel? -zaśmiał się- Chociaż nie... Pod prysznicem woda zmyje twój makijaż i ukaże się potwór...
Na moje szczęście prysznice nie były w pokojach, tylko na korytarzach. Kiedy Gerard wszedł do łazienki, szybko zakradłem się i podwędziłem mu ręcznik i ciuchy, a potem schowałem je w pokoju dziewczyn. Po 10 minutach, w całym pensjonacie było słychać jego krzyk:
-Frank ty pierdolony chuju! Oddawaj moje ciuchy! Masz przerąbane! Frank!!
Razem z Ray'em popłakaliśmy się ze śmiechu.
-Ej, może oddaj mu te ciuchy- powiedział w końcu Ray
-Nie. Jeśli ich nie dostanie, to chyba będzie musiał lecieć nago przez cały pensjonat, a to będzie jeszcze bardziej zabawne- stwierdziłem z uśmiechem
W końcu Gerard faktycznie był zmuszony biec bez ubrań do naszego pokoju. Kiedy tylko do niego wpadł, szybko się ubrał i spiorunował mnie wzrokiem.
-Bardzo zabawne, Franczesko -warknął
-Ja się uśmiałem... Ray chyba też- uśmiechnąłem się, próbując powstrzymać śmiech
Wyszedł z pokoju trzaskając drzwiami.
-Ale go rozwścieczyłeś...- stwierdził Ray
Następnej nocy, postanowiłem być czujny. Chciałem nie spać przez całą noc, ale w końcu i tak zasnąłem. Rano obudził mnie Ray.
-Wstawaj, za chwilę śniadanie -uśmiechnął się
Szybko podszedłem do lustra i o dziwo nie miałem nic narysowanego na twarzy.
-Co to kurwa jest?!- usłyszałem Gerarda
Nie zwróciłem na niego uwagi tylko nadal przyglądałem się swojemu odbiciu. Wtedy zauważyłem, że mam coś napisanego na ręce. "Pieprzyłem się z Gerardem". Ok, to na pewno była sprawka Ray'a. Nawet on przeciwko mnie?
-Ray ty cwelu! -krzyknął Gerard- Za ten napis to masz przejebane!
Popatrzyłem na czarnowłosego i zobaczyłem, że on ma napisane na ręce "Pieprzyłem się z Frankiem".
-Dla formalności, to jest napisane markerem, więc trochę z tym pochodzicie -zaśmiał się Ray
Spiorunowałem go wzrokiem, a potem spojrzałem na rękę. Nic lepszego nie mógł wymyślić. 
Dobrze, że wycieczka była tylko trzydniowa, bo inaczej źle by się to skończyło.

6 komentarzy:

  1. hahahahahahahahaha... Normalnie popłakałam się ze śmiechu przy tym rozdziale xDD Serio poprawiłaś mi tak humor, że gdyby nie ta durna biologia to znowu mogłabym coś napisać :P
    Szkoda mi Frania... Bo skoro ta cała Stella to suka... już się boję co ona wymyśli... :3 Tylko Ray... Dlaczego nie chcesz powiedzieć Frankowi, aby chociażby uważał na Stellę? Ale i tak ci wybaczam za tę akcję z markerem :P
    Czekam na następny rozdział i życzę dużo weny! :**
    A i na koniec... Miło, że się stęskniłaś za moimi komentarzami :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahahahaha genialny rozdział! Komentuje, żebyś nie była alone ;_____; Weny życzę :3
    Marta

    OdpowiedzUsuń
  3. o matko.. tarzam się ze śmiechu. moja mama pomyśli, że zwariowałam. xD
    ten rozdział jest świetny. po prostu mnie powalił.. ;)
    już się nie mogę doczekać kolejnego.
    dużo weny :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Niezłe. Poprawiłaś mi humor. A co do poprzedniej notki to dziękuje za dedykacje.
    Weny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Coraz bardziej mi się podoba to nowe opowiadanie! :3
    Rozdział był... Hah, dość zabawny i to mi się najbardziej podobało. Gdybym miała wybierać ulubione scenki... Jest ich parę, ale najbardziej spodobał mi się żart Ray'a. :D Ah, ty spryciarzu! :D
    Żywię nadzieję, że ten psikus Toro jakoś sprawi, że widząc swój wspólny problemik pogodzą się, chociaż troszeczkę. :3
    Chcę się szybko dowiedzieć co dalej, więc dodawaj, proszę. :c

    xoxo Fun Puppy

    OdpowiedzUsuń
  6. hahaha xD świetne bo prostu każdy następny jest lepszy od poprzedniego! XD Gerard mi się coraz bardziej podoba xd i już go sobie wyobrażam tarzającego sie ze śmiechu na ziemi XD

    OdpowiedzUsuń