niedziela, 24 marca 2013

XI. "The harder part of this is leaving you"



Nadal jestem pogrążona w żałobie, ale już jest lepiej niż wczoraj. Nadal do mnie nie dociera, że to po prostu koniec. Po tych wszystkich latach... Czuje sie okropnie, ale przynajmniej umiem poskładać zdanie ;P
Tym rozdziałem raczej nie poprawie wam humoru ;_; xd Ale i tak mam nadzieje, że sie spodoba ;3
No i dziękuje za wyświetlenia i komentarze :D
Rozdział dedykuje wszystkim Killjoys'om, które również są pogrążone w żałobie <3    Kocham was wszystkich :*
 _____________________________________
 
Gerard

Nienawidzę siebie. Jestem naprawdę beznadziejny.
Podczas nieobecności Franka, zadzwoniła do mnie Lindsey.  Poprosiła o kolejne spotkanie, tak żeby pogadać jak dobrzy przyjaciele. Zgodziłem sie, bo i tak mi sie nudziło.
Poszliśmy na spacer po parku. Szczerze mówiąc nigdy nie lubiłem chodzić po parku. No chyba że zna się wyjątkowe miejsce. Tak to, wszędzie biegają drące sie dzieciaki i prawie wszędzie widać obściskujących sie zakochańców. A z Frankiem to troche nie wypada sie obściskiwać ze względu na te drące sie dzieciaki. Skomplikowane.
Wracając do tematu. Przechadzaliśmy sie po parku i rozmawialiśmy. Tak jak za dawnych lat. Nic konkretnego i nic ważnego, jednak miło sie rozmawiało.
-Zafarbuj sobie kiedyś włosy, na czerwony na przykład-zaśmiała sie
-Haha, no jeszcze czego?-wybuchnąłem  śmiechem.
Przybliżyła sie i chwyciła mnie za ręke. Spojrzałem na nasze splecione dłonie. Pozwoliłem jej na to. Nie widziałem problemu. Przecież trzymanie sie za ręce nic nie znaczy...Nie?
-Pamiętasz? Na tej ławce napisaliśmy nasze inicjały-wskazała wolną ręką
Podążyłem za jej palcem. Pamiętna ławka. Były jej urodziny. Piękny, słoneczny dzień. Wpierw zabrałem ją na kolacje, a potem wracaliśmy przez ten park. Stwierdziła że potrzebuje odpoczynku, więc usiedliśmy na tej ławce. "Hej, niech ta ławka będzie naszą ławką. Napiszmy tu nasze inicjały"-rzuciła pomysłem. Wziąłem jakiś scyzoryk, który leżał koło ławki i napisałem "L.B+G.W=<3".
Przysiedliśmy na niej. Ukradkiem spoglądnąłem na Lindsey. Tak bardzo mi jej brakowało. Zawsze uwielbiałem wyjątkowe osoby. Takie jak Lindsey i Frank.
-Troche już sie nie zgadza-stwierdziła patrząc na napis
Chciała we mnie wywołać poczucie winy i chciała sprawić bym sie na nią rzucił i krzyknął "Kocham cie Lindsey". Ale nie zrobie tego. No chyba, że pragnąłem jej tak jak ona mnie. Nie, przecież to niemożliwe.
-Gerard... Mówiłeś, że już kogoś masz... Jaka ona jest?-spytała
Ona? A tak, Lindsey nic nie wie. I sie nie dowie. Nic jej nie będe wspominał o Franku. Bo i po co? Żeby mnie wyśmiała?
-No wiesz... Wyjątkowa, prześliczna... Długo by wymieniać
Długo sie we mnie wpatrywała, ale ja unikałem jej wzroku. Rozglądałem sie po całym parku, byle by tylko nie spojrzeć na nią, by tylko nie spojrzeć w jej oczy.
-Gerard, popatrz na mnie-poprosiła
Niechętnie na nią zerknąłem. Jej brązowe oczy wlepiały sie we mnie. Jej palce wplotły sie w moje. Brakowało mi jej dotyku i jej bliskości. Problem był taki, że nie powinno mi tego brakować. Miałem Franka i to mi powinno wystarczyć. Ale najwyraźniej mi nie wystarczało. Nie chciałem rezygnować z któregoś z tej dwójki, ale nie mogłem mieć ich obu. Musiałem wybrać. Nie mogłem oszukiwać Lindsey i Franka. Nie mogłem oszukiwać siebie. Czy ja kochałem ich obu?
Pochyliła się nade mną i musnęła ustami mój policzek. Mimo tego, że nie powinienem, obróciłem głowe, tak że nasze usta się dotknęły. Byliśmy chwile złączeni w tym delikatnym pocałunku, aż w końcu dotarło do mnie co robie. Oderwałem sie od niej i zerwałem sie z ławki. Szybkim ruchem przeczesałem włosy i spojrzałem w jej strone. Patrzyła na mnie ze swoim zwycięskim uśmieszkiem. Ona wiedziała, że prędzej czy później sie przełamie.
-Może jednak do mnie wrócisz?-spytała
Chce wrócić? Być może chce. Ale nie chce stracić, a już tym bardziej ranić Franka. Kogoś zranie na pewno. Miałem zranić chłopaka, który znaczył dla mnie tak wiele? Miałem zranić dziewczyne za którą tak bardzo tęskniłem?
-Gerard...-zaczęła sie niecierpliwić
Na pewno pożałuje tej decyzji. Ale wtedy już nie będzie odwrotu. Spojrzałem na nią jeszcze raz. To przenikliwe spojrzenie, ta jej prześliczna twarz.
-Wróce-odezwałem sie w końcu
To na pewno jest poprawna decyzja. Po za tym tak będzie lepiej. Taki związek na pewno ma lepszą przyszłość niż związek z Frankiem. No bo jakby to wyglądało? Rodzice by go nie zaakceptowali, dzieci byśmy nie mieli... Związek bez przyszłości.
-Zamieszkajmy u mnie-zaproponowała
Nie miałem nic przeciwko. Musiałem tylko iść do domu Franka po swoje rzeczy.
Wślizgnąłem sie do domu. Miał wrócić dopiero jutro, a tu taka niespodzianka, że zastałem go śpiącego na kanapie. Jak najciszej przeszedłem do sypialni i zacząłem zbierać swoje rzeczy.
-Wyjeżdżamy gdzieś?-usłyszałem
Odwróciłem sie i zobaczyłem zaspanego Franka. Przecierał ręką oczy i spoglądał na rzeczy porozrzucane po pokoju. Przeczesałem włosy i zamknąłem oczy.
-Nie Frankie. To ja wyjeżdżam-odezwałem sie w końcu-Nawaliłem
Patrzył na mnie i nie mógł uwierzyć w to co mówie.
-Ty.. ty mnie zostawiasz?
-Tak-odparłem-Przepraszam.
Wziąłem walizke i ruszyłem w strone drzwi. Usłyszałem za sobą cichutkie kroczki. Zatrzymałem sie pod drzwiami.
-Przepraszam cie Frank. Ciężko mi cie zostawiać, ale tak będzie lepiej. Trzymaj sie-podszedłem do niego i pocałowałem go w czoło
Nie próbował mnie zatrzymać. To nawet lepiej. Po moich policzkach spłynęło kilka łez. Tak będzie lepiej. Dla mnie. Dla niego.

3 komentarze:

  1. Ugh! Gerard ty @#$%^!!! Zniszczę cię, zobaczysz! Jak mogłeś to zrobić biednemu, słodkiemu Frankowi?! Suka! Lindsey też! Ale i tak wina leży po stronie Gerarda. IDIOTO, PRZECIEŻ CIĘ ZOSTAWIŁA I TY MASZ ZAMIAR TAK PO PROSTU DO NIEJ WRÓCIĆ?! GŁUPEK! Grrr. Biedna Frania, pewnie znowu się potnie. Idioci! Ja wiedziałam, po prostu wiedziałam. Zawsze jak pokazuje się Lindsey, Frank musi potem cierpieć. ;___;
    Ok, już się wyżyłam. A co do rozpadu MCR... Nie martw się. Pewnie wrócą. Byli z nami 12 lat, każdy potrzebuje przerwy po takim czasie. Poza tym mają dzieci i muszą choć trochę tego czasu przeznaczyć dla nich. Nie wierzę, żeby długo wytrzymali bez siebie, bez koncertowania. Na pewno wrócą. : 3
    A rozdział świetny. Nawet aż tak bardzo mnie nie zasmucił, bo się na to psychicznie przygotowałam. ;c Ale daj szybko następny, bo nie wytrzymam. <3

    OdpowiedzUsuń
  2. No Gee jest w tym rozdziale #$%&¥£§ jak on tak może, o i prosze cie zeby oni do siebie wrocili ! Nie dosc ze mcr sie rozpadlo o ty rozwalilas ich zwiazek udzielilo ci sie troche destrukcji . Ale no prosze niech wroca do siebie !! ;_______;

    ale wiesz ja wiem ze i tak wrocą XD

    OdpowiedzUsuń
  3. No hej, szukałam właśnie frerarda (w każdej wolnej chwili szukam nowych frerardów) i tak właśnie wpadłam tutaj. Bardzo mi się spodobało (na razie przeczytałam kilka ostatnich rozdziałów) a teraz chcę nadrobić to wszystko, więc będę siedzieć i czytać, czytać i czytać i się uśmiechać. Bo w tej chwili tylko uśmiech mi pozostaje, po tym wszystkim co się stało na przestrzeni zaledwie 2-3 dni...Bohaterowie nie powinni zostawiać potrzebujących. No kurde, bo znowu zaczynam wylewać z siebie smutki tyle że w złym miejscu. A teraz idę poprawić sobie humor tym że oto opowiadaniem :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń